Postanowiłem, by w lutowy dzień z
charakterystyczną datą (22.02.2020) napisać do Ciebie i podziękować wszystkim
za pamięć o moich urodzinach i przesłane w różnorakiej formie życzenia (oto
bogactwo naszych dni). Gdyby nie kolejna cyferka do przeżytych lat, na pewno
mój poprzedni list miałby dzisiejsze przesłanie. Jak doskonale wiesz, od
kilkunastu miesięcy nieformalnie opiekuję się polickim Zborem. Na piątkowych
rozważaniach
Słowa w formie rozmowy,
dialogu, zauważyłem, że jeden mężczyzna (co nie znaczy, że jedyny spośród
kobiet i mężczyzn) zna dobrze Biblię i w jego
wypowiedziach pojawiają się ciekawe i głębokie duchowe spostrzeżenia. Postanowiłem
więc poprosić go z odpowiednim wyprzedzeniem o świadectwo w trakcie
niedzielnego nabożeństwa. A o tym, co powiedział w ciągu dziesięciu minut,
chcę
jeszcze bardziej zwięźle teraz zrelacjonować.
Okazało się, że już w szkole średniej
zaczął popijać nieświadomy do końca, iż może popaść w zniewolenie, w alkoholizm.
Nałóg systematycznie się rozwijał i miał coraz
bardziej destrukcyjny wpływ na jego życie,
stał się po prostu niewolnikiem.
Rozpadło się później założone małżeństwo, a z
dwójką
dzieci z tego samego powodu
zerwany został
kontakt. Szukał różnych
sposobów wyjścia z nałogu, ale nie przynosiły one spodziewanych rezultatów.
Wreszcie znalazł się w ośrodku odwykowym
Gorzycach, do którego przyjeżdżały osoby z
misji Nowa Nadzieja zlokalizowanej w Wiśle. 8 sierpnia 1990 roku przybył z niej
brat Paweł z żoną, która w trakcie spotkania grała na gitarze. Kiedy na końcu
spotkania pojawiło się zaproszenie do modlitwy, postanowił wyjść do przodu, bo
przecież nie miał nic do stracenia, jak dodawał.
Gdy zaczęła się modlitwa nad nim, miał
wrażenie, że jakby kubeł zimnej wody został na niego wylany. Najważniejsze było
to, co usłyszał, a mianowicie: Nie bój
się, ze mną nie zginiesz i już więcej w życiu po alkohol nie sięgniesz. Nie
miał wątpliwości wtedy i teraz, iż usłyszał głos Boga, czego dowodem są lata
abstynencji, a konkretnie trzydzieści lat wolności. Przyjął chrzest wiary 3 września 1995 roku i przy okazji
dowiedziałem się, a w zasadzie przypomniałem sobie, iż byłem jego chrzcicielem.
Na koniec świadectwa Jerzy Nowowiejski z pięknym
zaangażowaniem wyrecytował tekst, a skoro lubi też pisać wierszyki, sądziłem,
że jest jego autorem. Okazało się, że jest to Litania Zygmunta Krasińskiego, polskiego romantyka, która nie w
całości i zmienionej formie osobowej oraz wersowej wyglądała na kartce tak:
Gdybym stracił wszystkie ułudy i pociechy – jeszcze bym Tobie ufał,
Panie!
Gdyby ludzie, co mi winni przywiązanie i opiekę powstali na mnie –
jeszcze bym Tobie ufał, Panie!
Gdyby świat mnie odrzucił i szarpał – jeszcze bym Tobie ufał, Panie!
Gdyby serca, którym zawierzyłem mnie oszukały i zdradziły – jeszcze bym
Tobie ufał, Panie!
Gdybym przytułku w żadnej duszy znaleźć nie mógł – jeszcze bym Tobie
ufał, Panie!
Gdybyś spuścił na mnie złość ludzką i boleść serca, i boleść ciała –
jeszcze bym Tobie ufał, Panie!
Gdyby dzieci moje zapomniały o miłości mojej – jeszcze bym Tobie ufał,
Panie!
Gdyby ci, których mieniłem szlachetnymi, spodlili się – jeszcze bym
Tobie ufał Panie!
Gdybyś dom odjął i piękność , i dobra moje ziemskie – jeszcze bym Tobie
ufał, Panie!
Gdybym żyć musiał samotny , opuszczony, bez dźwięku jednego wesela, bez
słowa jednego litości – jeszcze bym Tobie ufał, Panie!
Gdybym konał bez ręki, co by mi ostatni raz moją ścisnęła – bez pożegnania
niczyjego –
jeszcze bym Tobie ufał, Panie!
Boś Ty miłością pierwszą, jedyną , najwyższą.
Wybrana Pani! Choć nikt z Twych
najbliższych z tym nałogiem się nie zmaga, zachęcaj każdego do chwalebnej wolności dzieci Bożych i
teraz, i w przyszłości, bo gdzie zaś
Duch Pański tam wolność. (2 Kor 3,17).
Pokój Tobie! Wiesz doskonale, że Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej
wolności żyli, dlatego też zachęca, byśmy w niej trwali i nie pozwolili znowu założyć sobie jarzmo niewoli. (por.
Ga 5,1 – BE), do czego wzajemnie się zachęcamy.
bp senior Mieczysław