14 lipca 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Dziewiąty

Nie spodziewałem się, że znowu zechcę zainteresować Cię książką, która pojawiła się w naszym kręgu kościelnym, co oczywiście sprawia mi ogromną radość. Choć otrzymałem ostatnio trochę książkowych prezentów, od razu powiem, że oczekuję na kolejną pozycję,  która była ze mną konsultowana. Niech w tym przypadku otacza mnie aureola tajemniczości,  by wzbudzić Twe zainteresowanie. A teraz do konkretu. Danusia Hukisz zadebiutowała książką Pomóżcie mi być dobrym dzieckiem. Przytacza też na okładce anonimową wypowiedź matki, która stwierdza: Gdybym wcześniej o tym usłyszała, to z pewnością inaczej wychowywałabym moje dzieci. Bardzo lubię odręczne dedykacje, o czym kiedyś  pisałem, więc po przeczytaniu jej w liczbie mnogiej (idzie o Danusię i o mnie), od razu zabrałem się do lektury. Tym bardziej że znalazła się w niej zachęta, której trudno się oprzeć. Niechaj refleksje mojej pasji życiowej i służby dla dzieci przybliżą Wam tajemnice mojego serca. I jak tu się oprzeć, zatem do dzieła!


Jak wiesz, z Danusią, autorką, znam się od czasów kawalerskich. Były to nasze wspólne zjazdy młodzieżowe (lokalne i ogólnopolskie), grupy misyjne, na przykład w Bukowcu, i szereg innych przedsięwzięć. Zawsze potrafiła skupić wokół siebie uwagę, będąc dziewczyną z gitarą. Czasami żartowaliśmy, kto albo co jest ważniejsze, Danusia czy jej gitara, szybko dochodząc do wniosku, że w tym przypadku najlepsza jest symbioza. Gdy założyliśmy rodziny, te kontakty trwały nadal, czego wyrazem był nasz oficjalny wyjazd na europejską konferencję młodzieżową niedaleko Lyonu. Nie będę podawał szczegółów, są one w mej autobiografii, którą przecież znasz. Potem nasze dzieci chętnie wyjeżdżały na obozy przez nią organizowane. Jako były nauczyciel akademicki z grona moich słuchaczy na studiach zaocznych, bez trudu mogłem zauważyć nauczycieli z pasją, z powołaniem. Rzeczywiście, Danusia ma pasję życiową, ma serce, w trosce o rozwój dzieci pod każdym względem z duchowym na czele.

Swą pasję mogła przez dziesięć lat realizować w Chicago. Jak pisze, praca w przedszkolu w różnych grupach wiekowych, z różnych narodowości i kultur jeszcze bardziej ubogaciła jej wiedzę. Gdy Ms. Dana przywołuje różne sytuacje, mam wrażenie, że bardziej opisuje rodziców niż dzieci. Albo inaczej. Pomagając dzieciom w stresowych sytuacjach, pokazuje bardzo często rodziców z ich nieuświadomionymi brakami w tej dziedzinie.. Zresztą w trakcie lektury miałem wrażenie, że sporo jej spostrzeżeń można odnieść z powodzeniem do relacji w Kościele, wszak jesteśmy dziećmi Bożymi, którzy zmierzają do tego, by być godni swego Nauczyciela.

Zacząłem moje spostrzeżenia od młodości. Dziś nie mamy większego wpływu na dorosłe dzieci, ale otaczają nas wnuczęta. Czytając tę książkę, dostrzegałem bez trudu wskazówki, które są pomocne w tym okresie mojego życia. Powiem krótko – babcie i dziadkowie powinni tę pozycję nabyć, bo znajdą w niej praktyczne rady. Nie tylko teoretyczne, lecz praktyczne. I to jest największa wartość tej książki. Ms. Dana – dziękuję za Twą pasję życiową z tak miłą tajemnicą Twego serca!

Wybrana Pani! Pozwól na nieznaczną parafrazę Salomona: Wychowujmy dzieci i wnuczęta odpowiednio do obranej drogi, a nie zejdą  z niej nawet w starości. (por. Prz 22,6 – PE).

Pokój Tobie! Dziękujmy za nowe pokolenia, za dzieci i wnuczęta, bo są darem Pana. Dziękujmy za tych, którzy z nimi pracują, bo dar Pana zobowiązuje nie tylko rodziców. (por. Ps 127,3).

bp senior Mieczysław