20 marca 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Pierwszy

Dobrze, że poprzednio pojawiła się w mej zapowiedzi asekuracja. Zasugerowałem bowiem, że jeśli nic się nie zmieni, zrealizuję w tym liście mój wcześniejszy jubileuszowy zamysł. Niestety, wiele się zmieniło, a mam na uwadze konsekwencje pojawienia się nie tylko i w naszym kraju koronawirusa, bo to przecież pandemia. Nie spodziewałem się, że dożyję dziwnego pod tym względem okresu. Moje pokolenie miało w pamięci wrzesień 1950 roku (dziecięce wspomnienia, relacje rodziców i ojców wiary – niektóre z nich publicystycznie i naukowo też opisałem), kiedy skromne kaplice zostały zaplombowane i natychmiast zamarły nabożeństwa,  bo ówczesne władze zaplanowały zniszczenie niektórych wyznań ewangelikalnych. Dziś też nasze nabożeństwa są okresowo zawieszone, bo wspólnie z władzami robimy wszystko, by ta zaraza się nie rozprzestrzeniała. Jeśli wówczas była chęć unicestwienia, dziś jest troska o ocalenie. By hejterom odebrać przemądrzałe niby argumenty (poszukaj antonimu), dodam, że nie porównuję władz. Kiedy pojawią spostrzeżenia, to  wynikać będą przede wszystkim z troski o naszą wspólnotę kościelną.

Najpierw chciałbym z wdzięcznością napisać, choć zapewne większości z tego grona nie znasz, że z uznaniem przyjmowałem zalecenia biskupa i wszystkich członków władz zwierzchnich Kościoła w tych trudnych dniach. Zresztą jeszcze one nie minęły, tak jak i ich duszpasterskie rady. Szczególnie zastanawiałem się nad dopuszczalną  liczbą uczestników zgromadzeń. Prawodawca miał zapewne na uwadze wielkość kościołów katolickich, w których pięćdziesiątka wiernych może zasiąść w bezpiecznym od siebie oddaleniu. W wielu naszych przypadkach byłoby to nieosiągalne. Stąd też – jak rozumiem – owa powszechność zalecenia. Obserwuję z radością, jak w tych warunkach powstają wręcz nowe, bezpieczne formy więzi w lokalnych społecznościach, czy też integrujące działania całego Kościoła. A  że pojawiają się hejterskie – nowego filmu reżysera Bożego Ciała jeszcze nie widziałem – wpisy i wypowiedzi, nie trzeba nimi się  przejmować, bo cwaniaków duchowych (polubiłem to nie moje określenie), zarozumialców, nigdy nie brakowało. Mówię o tym z doświadczenia, bo byłem adresatem hejtu dużo wcześniej, kiedy to słowo jeszcze było mało znane.

I znowu muszę przerwać, chociaż chciałem wskazać szczególną odpowiedzialność zborów i kaznodziejów prowadzących w tej sytuacji nabożeństwa online. Może zrobię to później – teraz nie napiszę, że stanie się to w następnym liście. Skąd ta przerwa? Przed chwilą odebrałem telefon od rektora naszej kościelnej wyższej uczelni, który poinformował, że Rada Wydziału Teologicznego ChAT-u nadała mu tytuł doktora. Jak wiesz, byłem gościem na publicznej obronie jego dysertacji, na zakończenie której z humorem powiedziano mu, żeby jeszcze nie wyrabiał nowej pieczątki, bo ostateczna decyzja należy do wspomnianego gremium. Dziś to nastąpiło, a zatem Piotr Nowak, rektor, jest doktorem! Złożyłem mu gratulacje i zadumaliśmy się nad tym, w jakich okolicznościach  Pan Bóg połączył nasze drogi służby. Resztę możesz sobie dopowiedzieć, wszak w mojej książce trochę o tym napisałem.

Wyobraź sobie, że list był już prawie gotowy, gdy dotarła do mnie kolejna radosna, czatowa  wiadomość od dr Elżbiety Bednarz. Poinformowała o tym, że udział zielonoświątkowców w działalności ChAT-u staje się coraz bardziej zauważalny i aktywny. Okazuje się, że w tajnych wyborach nowych władz uczelni została powołana do Senatu Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie na nową kadencję. Odbiera ten fakt profetycznie i swe zwięzłe przesłanie kończy słowami: To tak, aby oderwać się trochę od korony i wirusa. To zdanie stało się piękną klamrą zmykająca ten list. Gratuluję i dziękuję!

                                      
Pora kończyć kolejny niedokończony list. Przytoczę wiersz Juliana Tuwima. Mój wywiad-rzeka (taki to strumyk lub rzeczka) z Eugeniuszem Dziemiańczykiem jest już w druku, a w jego wierszach tam zamieszczonych dość często pojawiają się w klauzuli trzy kropki. Idąc tym tropem, po raz kolejny wzruszyłem się poniższym tekstem nieznanym mi w trakcie studiów uniwersyteckich – były wtedy pod tym względem inne czasy.

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie…

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie…

I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą.
Chrystusie…

Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy serce mi pęknie,
Chrystusie…

Wybrana Pani! Bądźmy zadowoleni, a źródłem jest m.in. powstrzymywanie języka od mowy zdradliwej. (por. 1 P 3,10). Wystrzegajmy się hejterskiego bohaterstwa.

Pokój Tobie! Miłosierdzie, pokój i miłość niech zostaną w nas pomnożone. (por. Jud 2 – BE).

bp senior Mieczysław