27 listopada 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Dwudziesty Drugi

Prosisz, by nie powiedzieć – przynaglasz, bym wrócił do socjolektu, to znaczy do odmiany języka, którym posługuje się jakaś grupa społeczna. W naszym przypadku trzeba chyba mówić o eklezjolekcie, jeśli można taki neologizm stworzyć, bo nie spotkałem się z tym terminem w żadnym opracowaniu. Gdyby było inaczej, wskaż źródło. Nie będę powtarzał przykładu z jednego z poprzednich listów, w którym dwóch rozmówców różniło się w poglądach na omawianą sprawę. A że emocji nie brakowało, jeden z nich użył słowa pan, by spotkać się z natychmiastową ripostą: Co już nie jestem bratem, lecz panem? A tak przy okazji. Nigdy nie zapomnę mej pierwszej wizyty na południu Niemiec, gdy byłem pozdrawiany na chodniku przez nieznane mi osoby: Grüß Gott. Bardzo mi się podobało to Szczęść Boże, co chcę mocno podkreślić. Zatem przechodzę do eklezjolektu. Serdecznie zapraszam! ( Załączam zdjęcie z Florydy przed zbliżającą się zimą w naszym kraju. Rozpoznaj siostry i braci – to nawiązanie do poniższych wątków – w większości znanych mi z młodości).

 


17 listopada 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Dwudziesty Pierwszy

Najpierw o konkursie. Jak do tej pory, tylko jeden czytelnik, a mianowicie, Wiesław Dziadkowiec ze Zboru Betel Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan w Szczecinie, kaznodzieja, którego znam od jego dzieciństwa, próbował odpowiedzieć na konkursowe pytanie. Chociaż przypuszczenie nie było prawidłowe, to jednak logicznie uzasadnione w przyjętej koncepcji. Postanowiłem obdarzyć go upominkiem (lada moment powinien pojawić się pod jego adresem). Pozostały wobec tego jeszcze cztery egzemplarze wymienionej bez tytułu książki. Nie ukrywam, że zadanie było trudne, dlatego też zamieszczam zdjęcie pomocnicze z tej samej uroczystości. A zatem – proszę – do dzieła!

 

 

9 listopada 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Dwudziesty

W przeddzień pierwszej miesięcznicy – wracam do październikowej nostalgii. Rozstałem się bowiem z nią, tzn. ze skrytką pocztową, z którą związany byłem przeszło dwadzieścia lat.  Zupełnie nie spodziewałem się emocji, które pojawiły się po tym fakcie. A gdybym jeszcze przywołał  poprzednią dzielnicę, to musiałbym stwierdzić, że towarzyszyła mi ciągle w mym samodzielnym pomieszkiwaniu, co w sumie dałoby ponad czterdziestkę. I nie idzie mi o nią jedynie w dosłownym znaczeniu, lecz przede wszystkim o bogatsze przesłanie metaforyczne.

Załączam jakby nową wersję wiersza powstałego prawie dwa lata temu (drugi taki przypadek), by z kolei poprosić o zamyślenie się nad pięknem nawet prostych metafor (np. czerwień, sto czterdzieści cztery, abonkesto, klucz). Potraktuj to jako dalsze wprowadzenie do mych zapowiadanych rozważań o naszym kościelnym języku.