28 lutego 2019

Listy do Wybranej Pani - List Sześćdziesiąty Siódmy

Bez wątpienia, by nie użyć słowa zaiste, błyskawicznie zareagowałaś na ostatni list. Chcę mieć pewność, że uczyniłaś tak nie tylko ze względu na zamieszczone zdjęcie, ale i treść, a szczególnie dołączony wiersz, o czym świadczy zapowiedź późniejszego podzielenia się swymi refleksjami.  Zresztą sama o tym piszesz, prosząc o kontynuację tematu i zachwycając się nie tylko osobami utrwalonymi na fotografii, ale podkreślając też swe umiłowanie kwiatów, co zresztą doskonale pamiętam. I tym razem również będzie kwiatowa niespodzianka na tle starych kościelnych murów. Rozpoznanie osób to Twe zadanie. Dodam tylko, że utrwaleni zostaliśmy przez Wandę Kozłowską w pierwszą niedzielę czerwca prawie szesnaście lat temu we Wrocławiu po podniosłej ordynacyjnej uroczystości. A teraz pora przejść do głównego wątku, choć rozmyślam o Twym wypychaniu nie tylko semantycznie, ale o tym przy kolejnej okazji.

26 lutego 2019

Listy do Wybranej Pani - List Sześćdziesiąty Szósty

Wiersz, mam nadzieję, resztę dopowie. Ale pojawi się on na końcu listu opatrzony skromnym moim komentarzem. Nim to nastąpi, kilka moich spostrzeżeń odnośnie do Twych oczekiwań, bo znowu piszesz, iż czujesz się wypychana ze wspólnoty, w której de facto spędzasz całe swe życie. Miałaś bowiem wierzących rodziców, stąd Twe błogosławieństwo, a potem katechetyka, choć w naszych czasach mówiliśmy o nabożeństwach dla dzieci, potem młodzież, osobiste nawrócenie, chrzest wiary i tak dalej w Chrystusie Panu aż do chwili obecnej. W tych dniach - a wiersz nie musi dopowiadać, bo pamiętałaś - zatelefonował ktoś z Kościoła przebywający od wielu lat za granicą. W naszej pogawędce wspomniał, iż zapamiętał mnie m.in. z tego, że miałem serce do osób starszych i to od mej młodości. W tym liście tylko dwa obrazy, potraktuj je jako wstęp do próby odpowiedzi na Twą potrzebę. Jeśli chcesz, ciąg dalszy nastąpi.

14 lutego 2019

Listy do Wybranej Pani - List Sześćdziesiąty Piąty

Co do tego nie miałem żadnych wątpliwości, że przeczytasz kazanie zamieszczone w ostatnim liście. Znakiem wyprzedzającej pewności było końcowe podziękowanie, które w nim wyraziłem. Mogłaś się zniechęcić, wszak wszystko odbywało się w rzeczywistości odmiennej od naszej kościelnej codzienności.  Jak napisał w reakcji na poprzedni list pewien biskup, specjalista od rozgrzanych serc (to nawiązanie do Johna Wesleya), a ujął to poetycko tak: Zawsze uważałem, że Bóg ma swoich ludzi na różnych grządkach swego ogrodu. W tym ogrodzie mogłem modlić się w ciszy w granicach trzydziestu minut, by potem włączyć się w  uwielbienie w innych językach, mając przed sobą karmelitanki, a obok księdza profesora, charyzmatyka.