12 września 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Czternasty

W słoneczny piątek, 11 września, na Nowym Cmentarzu w Stargardzie pożegnaliśmy naszą Mamę. Trochę dni upłynęło od śmierci, ponieważ oczekiwaliśmy na przyjazd wnuczek i prawnucząt ze Szwecji. Ostatnią posługę sprawował  prezb. Dominik Jaworski, pastor Zboru Betania w Szczecinie, okolicznościowe przesłanie wygłosił prezb. Stefan Jerzy Archutowski. Wnuczki usługiwały muzyką i pieśnią.  Wśród uczestników byli  współwyznawcy z Gryfina, Polic, Szczecina i oczywiście z miejscowego Zboru oraz inni znajomi i przyjaciele rodziny. W programie żałobnej uroczystości był biogram Zmarłej, który wygłosiłem, nadając mniej więcej poniższy kształt

 


 Śp. Emilia Elżbieta Wraga urodziła się  25  lutego 1933 roku w Katowicach jako najmłodsza spośród rodzeństwa, miała dwie siostry i brata – zmarła 3  września bieżącego roku. Odeszła więc do wieczności, do domu Ojca, w 88. roku życia.

Jej dzieciństwo przypadło na trudne lata II wojny światowej. Już 4 września 1939 roku do Katowic wkroczyły wojska hitlerowskie i miasto zostało włączone do III Rzeszy. Niebawem straciła ojca Andrzeja, umarł on z powodu ciężkiej pracy i braku opieki lekarskiej. Jedyną  pozytywną zdobyczą tego okresu – tak przydatną w dojrzałym życiu – była znajomość języka niemieckiego, którą nabyła uczęszczając do przedszkola i szkoły podstawowej. Kiedy miasto zostało wyzwolone na początku 1945 r., nastąpiło rozproszenie rodziny, jedna siostra odnalazła się potem w Hamburgu, a matka z pozostałymi córkami i synem udała się do Opola. Chcemy z wdzięcznością podkreślić, że pod koniec wojny matka – dzięki łasce Bożej – przeżyła nawrócenie, wyznała Chrystusa Pana jako swego Zbawiciela i na świadectwo narodzenia się na nowo przyjęła chrzest wiary. Po przyjeździe do Opola włączyła się w życie niewielkiego wtedy ewangelikalnego Kościoła.

Śp. Emilia jako nastolatka doświadczyła identycznego przeżycia, stała się w pełni świadomą chrześcijanką i od tego momentu wierzący ludzie stanowili Jej środowisko. Udała się np. do Nysy, gdzie uczyła  się krawiectwa w prywatnej szkole założonej przez współwyznawców, jak to dziś można byłoby nazwać. Uczestniczyła w międzyzborowych spotkaniach młodzieży, w trakcie których poznała Jana, za którego wyszła za mąż 7 maja 1950 roku w Tułowicach (matka Maria umarła trzy lata wcześniej, to też była konsekwencja okupacji). Teraz więc pożegnała męża w 71. roku małżeństwa, co dziś jest spotykane sporadycznie. Po ślubie zamieszkała właśnie w Tułowicach, gdzie teściowa pracowała w Domu Starców prowadzonym przez Zjednoczony Kościół Ewangeliczny.. Gdy we wrześniu 1950 roku zarówno dom opieki, jak i zbór zostały zamknięte przez władze komunistyczne i nigdy nie otwarte, wróciła z mężem  do Opola na 6 lat, stając się w tym czasie matką dwojga dzieci. W 1956 roku przeniosła się  do Brzegu, gdzie szczególnie zajęła się biblijnym nauczaniem dzieci w okresie posługi  pastora Mieczysława Suskiego sen. a następnie syna, pastora Józefa Suskiego i Lidii, jego małżonki. Wśród wielu słów współczucia przekazanych w różnorakiej formie, za które z serca dziękujemy – największe wrażenie wywarły na nas podziękowania od Jej wierzących wychowanków, niektórzy z nich byli albo są absolwentami teologii, sługami Słowa Bożego, pastorami, żonami pastorów.

W 1992 roku zamieszkała wraz z mężem w Stargardzie. Gdy brakowało Jej sił fizycznych, była pod troskliwą opieką męża (choć i on odczuwał ich niedosyt), synowej Heleny i syna Edwarda – mieszkali  w jednym domu – a także córki Danuty, gdy brat z żoną udawali się na urlop czy odwiedziny swych dzieci. W czasie fizycznej niemocy często śpiewała pieśni, była w skupieniu modlitewnym – czyniła to i po polsku, i po niemiecku.  Spokojnie, w domu, w obecności męża, wydała ostatni dech w drodze do domu Ojca, Ojca, któremu ufała od młodości aż do końca swych dni.

Pozostawiła męża Jana, córkę Danutę z mężem, syna Edwarda z żoną, 7. wnucząt oraz 15.  prawnucząt oraz dalszą rodzinę. Pozostawiła  wszystkich nas złączonych z Nią latami wspólnej modlitwy i lektury Słowa Bożego. Bez względu na przeżyte lata, gdy ktoś bliski odchodzi, przeżywamy smutek, bo znika cząstka nas samych. Słowo Boże powiada: Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana. (Rz 14,8).

Wybrana Pani! Niech na nowo zabrzmi część wersetu z Apokalipsy św. Jana : Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia. (Ap 2,10).

 Pokój Tobie! Zachęcajmy się nawzajem do zwycięstwa, bo Zwycięzcy pozwolę usiąść ze Mną na Moim tronie, podobnie jak i Ja zwyciężyłem i usiadłem z Moim Ojcem na Jego tronie. (Ap 3,21).

 bp senior Mieczysław