24 stycznia 2019

Listy do Wybranej Pani - List Sześćdziesiąty Trzeci

Jeszcze w pełni nie ochłonąłem po morderstwie w Gdańsku. Choć serce płacze, nie chcę dalej tego wątku rozwijać, padło bowiem wiele mądrych słów w czasie pogrzebu, jak i potem w rozmowach (wywiad z Magdaleną Adamowicz, Żoną Prezydenta Gdańska, dosłownie kilka minut temu ponownie wysłuchałem), ale jeszcze ciągle jątrzących, choć skromne oznaki opamiętania można już zauważyć. Masz rację, jest to piękne miasto, w którym od dawna nie byłem. Piękniejsze i przez naszą młodość - jak piszesz - bo na kursach młodzieżowych w naszym kościelnym obiekcie przy ulicy Menonitów, wiele planów się kończyło i wiele zaczynało ze szczęśliwym finałem. Dziś o pogrzebie ekumenicznym (niektórym osobom przypomnij metaforę z poprzedniego listu), na który się udałem. Wiedziałem wtedy od kilku godzin, że nie udało się uratować życia Prezydenta po bestialskim ataku.

Był to pogrzeb śp. Jana Trojanowskiego, adwentysty dnia siódmego, jak lubił uściślać. Opuścił nas w 86. roku swej pielgrzymki. Jeśli pojawiłem się w nawie głównej kaplicy na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, to przede wszystkim dlatego, by oddać szacunek   nietuzinkowej osobie w naszym protestanckim środowisku. Chociaż go na pewno nie znałaś, mam nadzieję, że wybrane prawdy, które wyeksponuję wzbudzą Twe zainteresowanie.

Jak sięgam pamięcią, od dawna (zamieszkał w naszym mieście w 1961 roku, pochodził spod Bochni) był wizytówką swej wspólnoty. Zmieniali się pastorzy, były okresy ich braku, a on ciągle pełnił swą posługę starszego. Był znany z delikatności, w swym zbiorze felietonów Z serca do serca, który mi ofiarował, napisał o zagubionych w nawracaniu tak: Nie tędy droga… Widziałem twarze ludzi czerwone ze złości, gdy nawzajem się nawracali i przekonywali do swoich jedynie słusznych poglądów. Żałośnie to wygląda z bliska…

W swej osobistej wierze zwracał szczególną uwagę na jej korelację z uczynkami, bo bez nich  jest ona martwa. Pisząc o uczciwości, przytacza takie autentyczne zdarzenie: Pamiętam dzień, kiedy jechałem tramwajem z moim znajomym. Skasował dwa bilety. – Przecież ja mam sieciówkę,  po co skasowałeś za mnie bilet? – zapytałem. – Posłuchaj, wczoraj jechałem miejską komunikacją i zapomniałem skasować bilet. Gdy wysiadłem, poczułem wewnętrzny wstyd przed samym sobą, ogromny niesmak. Dlatego dziś skasowałem dwa bilety: za dziś i za wczorajszy przejazd – odpowiedział mój znajomy.

Z zawodu był budowlańcem, ale chyba najdłużej przed emeryturą pracował jako konserwator miejskich neonów. Pasjonował się poezją, w swym zbiorze felietonów przywołuje wiersze szerzej nieznane (zapewne ze swego kościelnego krajowego środowiska), ale i znanych nie tylko polskich poetów (Aleksander Puszkin). Można powiedzieć, że jest to swoista antologia poezji polskiej od - przykładowo - romantyków, poprzez ukochanego Leopolda Staffa, ks. Jana Twardowskiego czy Czesława Miłosza. Organizował w swym Kościele wieczory poetyckie, na jednym z nich mogłem czytać moje wiersze. Czy sam pisał? Nie wiem, choć gdy podaje, że Ktoś napisał, to mam prawie pewność, że są to jego utwory.

Był człowiekiem Biblii, troszczył się, by docierała do wszystkich krajów, w których była źle widziana. Szczególnie zaangażował się w te działania po zmianie politycznej w naszym kraju. Do legendy przeszła zachowywana do tej pory duża metalowa puszka napełniona nie ogórkami, lecz Bibliami w nie ojczystym języku. Na mój wniosek został wyróżniony medalem okolicznościowym z okazji 200-lecia Towarzystwa Biblijnego w Polsce. Jako ówczesny wiceprezes TBwP wręczyłem mu to wyróżnienie na uroczystym nabożeństwie w Betanii. Z naszego miasta, a nawet regionu tylko dwie osoby otrzymały wspomniany medal. Drugą  był Marek Henryk Nowosad, wieloletni nasz kościelny kolporter (na zdjęciu z lewej strony).

Wybrana Pani! Apostoł Paweł, pisząc o przełożonych Kościoła, powiada: A powinien też cieszyć dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą… (1Tm 3,7).  I chociaż to Słowo odnosi się w tym miejscu bezpośrednio do biskupów, to na pewno dotyczy wszystkich wierzących ludzi.

Pokój Tobie! Kończąc ten list, chcę jeszcze raz podkreślić, że gdy teraz tak dużo mówimy o języku nienawiści, o pluciu słowami, trzeba ustawicznie przypominać Słowo: Żadna zła mowa niech nie wychodzi z naszych ust, lecz tylko dobra, która służyłaby zbudowaniu i przyniosła korzyści słuchającym. (por. Ef 4,29, PE). Pozdrów wszystkich miłujących Pana.

bp senior Mieczysław