Był to pogrzeb śp. Jana Trojanowskiego,
adwentysty dnia siódmego, jak lubił uściślać. Opuścił nas w 86. roku swej
pielgrzymki. Jeśli pojawiłem się w nawie głównej kaplicy na Cmentarzu
Centralnym w Szczecinie, to przede wszystkim dlatego, by oddać szacunek nietuzinkowej osobie w naszym protestanckim
środowisku. Chociaż go na pewno nie znałaś, mam nadzieję, że wybrane prawdy,
które wyeksponuję wzbudzą Twe zainteresowanie.
Jak sięgam pamięcią, od dawna (zamieszkał w
naszym mieście w 1961 roku, pochodził spod Bochni) był wizytówką swej
wspólnoty. Zmieniali się pastorzy, były okresy ich braku, a on ciągle pełnił
swą posługę starszego. Był znany z delikatności, w swym zbiorze felietonów Z
serca do serca, który mi ofiarował, napisał o zagubionych w nawracaniu
tak: Nie
tędy droga… Widziałem twarze ludzi czerwone ze złości, gdy nawzajem się
nawracali i przekonywali do swoich jedynie słusznych poglądów. Żałośnie to
wygląda z bliska…
W swej osobistej wierze zwracał szczególną
uwagę na jej korelację z uczynkami, bo bez nich jest ona martwa. Pisząc o uczciwości,
przytacza takie autentyczne zdarzenie: Pamiętam dzień, kiedy jechałem tramwajem z
moim znajomym. Skasował dwa bilety. – Przecież ja mam sieciówkę, po co skasowałeś za mnie bilet? – zapytałem.
– Posłuchaj, wczoraj jechałem miejską komunikacją i zapomniałem skasować bilet.
Gdy wysiadłem, poczułem wewnętrzny wstyd przed samym sobą, ogromny niesmak.
Dlatego dziś skasowałem dwa bilety: za dziś i za wczorajszy przejazd –
odpowiedział mój znajomy.
Z zawodu był budowlańcem, ale chyba
najdłużej przed emeryturą pracował jako konserwator miejskich neonów. Pasjonował
się poezją, w swym zbiorze felietonów przywołuje wiersze szerzej nieznane
(zapewne ze swego kościelnego krajowego środowiska), ale i znanych nie tylko
polskich poetów (Aleksander Puszkin). Można powiedzieć, że jest to swoista
antologia poezji polskiej od - przykładowo - romantyków, poprzez ukochanego
Leopolda Staffa, ks. Jana Twardowskiego czy Czesława Miłosza. Organizował w
swym Kościele wieczory poetyckie, na jednym z nich mogłem czytać moje wiersze.
Czy sam pisał? Nie wiem, choć gdy podaje, że Ktoś napisał, to mam
prawie pewność, że są to jego utwory.
Był człowiekiem Biblii, troszczył się, by
docierała do wszystkich krajów, w których była źle widziana. Szczególnie
zaangażował się w te działania po zmianie politycznej w naszym kraju. Do
legendy przeszła zachowywana do tej pory duża metalowa puszka napełniona nie ogórkami, lecz Bibliami w nie ojczystym
języku. Na mój wniosek został wyróżniony medalem okolicznościowym z okazji
200-lecia Towarzystwa Biblijnego w Polsce. Jako ówczesny wiceprezes TBwP
wręczyłem mu to wyróżnienie na uroczystym nabożeństwie w Betanii. Z naszego
miasta, a nawet regionu tylko dwie osoby otrzymały wspomniany medal. Drugą był Marek Henryk Nowosad, wieloletni nasz
kościelny kolporter (na zdjęciu z lewej strony).
Wybrana Pani! Apostoł Paweł, pisząc o przełożonych
Kościoła, powiada: A powinien też
cieszyć dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą… (1Tm 3,7). I chociaż to Słowo odnosi się w tym miejscu
bezpośrednio do biskupów, to na pewno dotyczy wszystkich wierzących ludzi.
Pokój Tobie! Kończąc ten
list, chcę jeszcze raz podkreślić, że gdy teraz tak dużo mówimy o języku
nienawiści, o pluciu słowami, trzeba
ustawicznie przypominać Słowo: Żadna zła
mowa niech nie wychodzi z naszych ust, lecz tylko dobra, która służyłaby
zbudowaniu i przyniosła korzyści słuchającym. (por. Ef 4,29, PE). Pozdrów
wszystkich miłujących Pana.
bp senior Mieczysław