20 kwietnia 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Trzeci

Pozwól, że wrócę do marca bieżącego roku. Na początku miesiąca, co było moim zwyczajem nie tylko w ostatnim okresie posługi w Policach, zawsze omawiałem zaplanowane zdarzenia, co w praktyce oznaczało przede wszystkim kaznodziejskie wizyty zaproszonych gości. Teraz uświadamiam sobie, że prawie zawsze dodawałem frazę: Jeśli Pan pozwoli (zechce, dopuści). Czasami poszerzałem ją stwierdzeniem, że mam nadzieję, iż Bóg zechce, wchodziłem więc  niejako w nie swoje kompetencje. Patrząc z językowego punktu widzenia, nie dostrzegałem, że użyty spójnik wprowadzający zdanie podrzędne, weryfikuje to, co znajduje się w stwierdzeniu nadrzędnym, głównym.

I tak wkroczyłem w kolejny miesiąc, a wkrótce okazało się, że plan mógł być zrealizowany tylko w połowie. Z dwójki zaproszonych gości, tylko jeden mógł nas odwiedzić z posługą Słowa, bo jego wizyta była zaplanowana na początku miesiąca. Nawet gdy prowadziłem pogrzeb (przypomnij wcześniejszy list), nie uświadamiałem sobie w pełni czyhającego zagrożenia, choć już wtedy z niektórymi witałem się dotknięciem łokcia, co było różnie interpretowane. A potem nastąpiło to, co wprowadzono na terenie całego kraju (ta fraza przypomina mi decyzję o stanie wojennym w ubiegłym wieku). Zresztą ta pandemia ma charakter globalny i tylko niektórzy jej nie dostrzegają, bo nie widzą …wirusa. Zamknę ten fragment Słowem: Dziś albo jutro udamy się do tego oto miasta, spędzimy tam rok, będziemy handlować i osiągniemy zyski, a nie macie pojęcia, co przyniesie w waszym życiu dzień jutrzejszy. Zamiast tego mówcie: Jeżeli Pan zechce i będziemy żyli, to uczynimy to czy tamto. (Jk 4,13 i 15 – BE).

Przejdę teraz do dwóch refleksji z tego miesiąca. W Wielki Piątek, po raz pierwszy w moim długim życiu i posługiwaniu, prowadziłem Wieczerzę Pańską, w której uczestniczyły… dwie osoby, to znaczy, Danusia i ja. Kilka słów wprowadzenia, byś miała w miarę plastyczny obraz. Choć policka wspólnota pod przywództwem p.o. pastora gromadzi się w wąskim gronie (w zgodzie z unormowaniami państwowymi), zaproponowałem tym, którzy pozostają w domach wspólne czytanie podanych fragmentów Słowa i o ustalonej porze wspólnotową, duchową więź poprzez sprawowanie i udział w Wieczerzy Pańskiej. Nie mam jeszcze pełnej relacji z tego wydarzenia, zatem powiem o tym, co przeżyłem sam w naszym dwuosobowym  gronie. Powiem krótko. Było to poruszające duchowe przeżycie, którego do tej pory nigdy nie doświadczyłem! Kropka! Bo słowa opisu mogłyby ogołocić te wyjątkowe doznania.

Przed tymi świętami po raz pierwszy od wielu lat nie wysyłałem tradycyjnych kartek. W dziesięcioosobowym gronie mych adresatów są Maria Suska z Krakowa, wdowa, żona mego chrzciciela Mieczysława, i Józef Bałuczyński z Eugenią, swą małżonką. Prezbiter senior Józef ukończył w lutym 102 lata. Zatelefonował do mnie pod koniec Wielkiego Tygodnia i złożył takie świadectwo: Na początku lutego odczuwałem, że opuszczają mnie już siły. Leżąc w łóżku w pewien poranek, nie mogłem poruszyć ani nogami, ani rękami. Od razu pojawiły się wspomnienia z II wojny światowej, gdy w Krakowie znalazłem się w szpitalu i umieszczony zostałem w sali wraz z dwoma mężczyznami chorymi na tyfus. Lekarz każdego poranku igłą wbijaną w stopy sprawdzał ich stan. Gdy nie odczuwali bólu, znaczyło, że umierają. Od tego momentu miałem przekonanie, że śmierć przychodzi od rąk i nóg. W tej porannej sytuacji, bez paniki, tak normalnie, zacząłem się modlić: Panie Boże, wiesz, że moim pragnieniem jest, aby na moim pogrzebie usługiwali biskup Mieczysław i prezbiter Dawid Kulinicz, a teraz jest tak zimno i deszczowo, więc nie wiem, czy oni przyjadą. Proszę, niech odejdę przy lepszej pogodzie. Po modlitwie od razu przekonałem się, że życie wraca do moich rąk i nóg, że wracam do życia.
Kilka słów komentarza. Może komuś się wydawać, a do tego grona Ty nie należysz, że jest to dość dziwna modlitwa. Jeżeli ktoś zna jego książkę Nie bój się, tylko wierz, to mając liczne przykłady Bożego prowadzenia w trudnych latach II wojny światowej, zupełnie inaczej spojrzy na przytoczone świadectwo. A w przypadku zaproszenia do wspomnianej posługi (a o tym wiem od wielu lat), zawsze dodaję, że nikt z nas nie wie, kto pierwszy odejdzie do wieczności. Zakończyliśmy naszą rozmowę na wesoło, zachęciłem go, by się modlił o przedłużenie życia, bo w okresie pandemii przy grobie może znaleźć się tylko pięć osób.

Wybrana Pani! Przeczytaj, proszę, całą perykopę  Listu św. Jakuba (4,13-17), która i swym tytułem ostrzega przed pychą. Jesteśmy zależni od Boga – nie jest to ograniczenie, lecz radosna afiliacja. 


Pokój Tobie! A skoro piszę ten list w okresie pandemii, który po raz pierwszy przeżywamy, załączam zdjęcie i niech cząstka humoru stanie się Twym udziałem.

bp senior Mieczysław