8 września 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Trzynasty

Tym razem będzie nostalgicznie, by nie powiedzieć - pogrzebowo. Zapewne myślisz o naszej Mamie, a ściślej o mamie Danusi, która odeszła do wieczności. Jak doskonale wiesz, jestem pełnym sierotą od 1986 roku. Ostatnio zmieniłem nawet nagrobek Rodziców, bo poprzedni uległ uszkodzeniu. Tym razem nie będzie o Mamie, uczynię to po pogrzebie, który odbędzie się w najbliższy piątek w Stargardzie. Skąd zatem ta refleksyjna zapowiedź? Na prośbę rodzin prowadziłem  ostatnio dwa pogrzeby, a o jednym odejściu do wieczności zostałem poinformowany przez Biskupa naszego Kościoła, a potem poczytałem sobie we współczesnych, błyskawicznych środkach przekazu.

Oddałem ostatnią posługę s. Emilii Kisiale, która odeszła do wieczności w 85. roku życia, czyli „w pięknej starości, sędziwa i syta dni”, jak powiada Pismo przy innej okazji. Kochała kwiaty! Przeżyłem niecodzienne wzruszenie, gdy mogłem zobaczyć w bukiecie zasuszone róże, które otrzymała ode mnie z okazji 70. urodzin. Nawróciła się w swym dojrzałym życiu zachęcona przez świadectwo córki, która w 1989 roku wyjechała do Kanady i tam narodziła się na nowo. Gdy telefonicznie zachęciła matkę do tego samego, a potem  przyjęcia chrztu wiary, usłyszała: Córko, wiem, bo mi o tym mówiła moja mama, a twoja babcia. Okazało się, że zarówno babcia, jak i prababcia, mieszkanki Stanisławowa, dziś Ukraina, nie uczęszczały do dominującego Kościoła, lecz osobiście czytały Pismo Święte. Można przypuszczać, że były związane z jakąś społecznością ewangelikalną, choć nikt z rodziny nie zna tych szczegółów. Córka z wnuczką przyleciały trzy dni przed jej śmiercią, mogły więc usłyszeć ostatnią modlitwę, wypowiedziane trzykrotnie zdanie: Dziękuję Ci, Ojcze. Amen, Amen, Amen. Nawrócona  wnuczka w swym migowym języku przekazała, że w tym momencie usłyszała piękny dźwięk, piękną melodię i zrozumiała, że babcia jest już w niebie. Niesłysząca – usłyszała!

Niecałe dwa tygodnie wcześniej (pomijam daty, bo nie są istotne przy refleksjach) pożegnałem br. Stanisława Litwińskiego, ojca Barbary Lessel, członkini Zboru w Policach. Zmarł jeszcze bardziej sędziwy i syty dni, bo odszedł do wieczności w 92. roku życia. Według relacji poprzedniego pastora w trakcie duszpasterskiej rozmowy pojednał się z Bogiem i póki sił fizycznych nie brakowało, był wiernym uczestnikiem nabożeństw, ciesząc się powszechną sympatią. W jego biogramie ujęło mnie poszukiwanie matki, bo to wcześniej mogło być inspiracją do napisania ciekawej książki. Oto sygnalne wątki. Jego matka w czasie okupacji pracowała w fabryce, którą Niemcy ulokowali w szkole na Okęciu w Warszawie. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego, w lipcu 1944 roku, fabryka wraz z polskimi pracownikami została wywieziona do Niemiec, a syn przez cały czas okupacji przebywał na wsi u dziadków. W tym czasie kontakt z matką został zerwany. Różne informacje docierały do syna. Mówiono, że polscy pracownicy znaleźli się w obozie koncentracyjnym i wszyscy zginęli. Co innego mówiło serce syna, dlatego też nie ustawał w poszukiwaniu matki, mimo że Sąd Powiatowy w Warszawie uznał ją za zmarłą i na tej podstawie wydano akt zgonu w 1960 roku, a Polski Czerwony Krzyż poinformował o fiasku swych poszukiwań sześć lat później. Przełom nastąpił w 1967 roku, gdy PCK zawiadomił, że matkę odnaleziono w Perth, w Australii. Kiedy pierwszy raz rozmawiał telefonicznie z matką, emocje były tak silne, że w jednej chwili osiwiał. Potem poleciał do Australii na pierwsze spotkanie z matką, dowiadując się, że jej pragnieniem jest powrót do kraju, bo chce, by jej szczątki spoczęły w polskiej ziemi. Przyjazd na stałe do kraju nastąpił w 1993 roku, a gdy zmarła półtora roku później, pochowana została na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Teraz syn spoczął wraz z żoną i matką w tej samej kwaterze. Wzruszająca historia, choć nie zostały utrwalone pozostałe szczegóły, jak np. okoliczności dotarcia na australijski kontynent.

Miałem jeszcze zamiar napisać o śp. prezbiterze Zdzisławie Gąsiorowskim z Wałbrzycha w związku z zaśnięciem w Bogu. Uczynię to później. By wzbudzić zainteresowanie, powiem, że był  On moją fascynacją i twórczym niedosytem. Dołączam zdjęcie, bo okazuje się, że bywał w Szczecinie w swych kawalerskich czasach.   

Wybrana Pani! Przypominajmy wszystkim Słowo z Dekalogu: Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje  dni w ziemi, którą Pan , Bóg twój, da Tobie, (Wj 20,12).

Pokój Tobie! A skoro już nasi Rodzice odpoczywają w domu Ojca, to wcale nie znaczy, że nie mamy co robić. Czcij ojca i matkę, i miłuj bliźniego swego, jak siebie samego. (Mt 19,19).

bp senior Mieczysław