Jak wiesz, przez długie moje usługiwanie nigdy publicznie, a także w bezpośrednich rozmowach z osobami duszpastersko mi powierzonymi, unikałem jak ognia tego tematu (wyjątek stanowiła rodzina oraz nieliczni przyjaciele). Wiedziałem bowiem, że im liczniejsze grono, tym opinie są albo mogą być zróżnicowane. Niekiedy (czy to tylko dawne czasy?) pojawiały się podstawione niby bezradne osoby, których celem było nie bezinteresowne poznanie mej opinii. A dziś odpowiem Ci alegorią.
Przed laty, gdy popularna była sprzedaż
bezpośrednia, przyszedł do mnie współwyznawca z propozycją nabycia
wielofunkcyjnego robota kuchennego. Nie było to urządzenie łatwo dostępne, a
cena nie należała do niskich. Podziwiałem z jakim zaangażowaniem ilustrował
możliwości owego urządzenia, a gdy usłyszał, że z powodu ceny nie jestem
zainteresowany nabyciem, od razu był gotowy sprzedać na raty. Ledwie wywinąłem
się z tej serdecznej presji. Nie pamiętam, czy powiedziałem mu – w późniejszych opowieściach ten fakt
akcentowałem – że gdyby z taką pasją
mówił o Chrystusie Panu, to na pewno miałby dobre efekty. My nie jesteśmy,
mówiąc metaforycznie, od robotów, lecz od zwiastowania
Ewangelii. Naszemu rozmówcy nie musimy narzucać swej opinii, że ktoś
jest kłamcą, ale tak nauczać – a to długi proces – by nasz słuchacz sam doszedł do właściwych
wniosków. I tylko tyle, a inne możesz sama wywieść w tej alegorii.
Wiem, wiem doskonale (dzięki, że o tym
wspomniałaś), iż popularna stała się w tych dniach fraza z Hymnu o zachodzie słońca na morzu
Juliusza Słowackiego. A brzmiała ona tak: Smutno mi, Boże! Mam większy sentyment do poety z nowogródzkiej
strony, bo Adam Mickiewicz wielkim poetą był, lecz wers Słowackiego
wszedł do popularnego języka i na co dzień nie myślimy o jego genezie. Piszę o
tym i dlatego, że tym razem pojawi się mój wiersz, do czego mnie zachęcałaś.
Nie będzie to obraz z Aleksandrii (vide hymn Juliusza), lecz moje doznanie z
miasta nad największą naszą rzeką, wszak nad inną rzeką przyszedłem na świat.
*
przytulony do ściany
z długimi warkoczami
bez kukułki
wybaczał obojętność
rytm wyznaczał
świąteczny przyjazd
bliskich oddalonych
z tej samej krwi i kości
a potem
różne kształty i wskazówki
z sekundnikiem i bez
opanowały bez słowa
pospieszne drogi
do różnych celów
ostatnio
daleko od domu
ale wśród swoich
z własnej krwi i kości
ujrzał sekundnik na ścianie
bez szelestu tykania
bez dźwięków
bez oddechu
w płynnej wędrówce
nie wiedział wtedy
i nie wie dziś
dlaczego
się zasmucił
Szczecin, lipiec, 2020 r.
*
Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo: Albowiem smutek, który jest według Boga,
sprawia opamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy
sprawia śmierć. (1Kor 7,10).
Pokój Tobie! Niech błogosławieństwo Pana
Jezusa: Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. (Mt
5,4) będzie naszym udziałem teraz i zawsze, i na wieki wieków.
bp senior Mieczysław