Prosisz o wiersz, więc przypomnę, że nie tak
dawno napisałem znany Ci utwór poświęcony Jance, która zmagała się wtedy z
pierwszymi oznakami utraty pamięci. Nie będę posługiwał się nazwami jednostek chorobowych,
jak to się określa, ale podzielę się refleksjami, które nasuwają się
samoistnie, bo są szczególnie zauważalne po prawie rocznym okresie jedynie telefonicznych kontaktów z Romanem. Przeważnie naszą uwagę, choć empatii nigdy nie za dużo, skupiamy na tracącej pamięć osobie. W porządku, ma ona swe pragnienia, troski, poczucia zagrożenia, swą niechęć do przemieszczania się, by nie mówić o jeszcze trudniejszych sytuacjach. Mam jednak wrażenie, że w tym stanie zapomnienia czuje się w miarę normalnie. Moją siostrzyczkę nic nie boli, ma normalny apetyt, swoje poczucie humoru objawiającego się niezależnie od konkretnej, bieżącej sytuacji. Albo inaczej, nic do końca nie wiem o jej wewnętrznych doznaniach. A
wracając do wiersza, postanowiłem napisać jakby uwspółcześnioną wersją tamtego
tekstu (pojawi się na końcu listu).
Więcej wielkoduszności, ciepła potrzebują najbliżsi. Mąż, którego nie rozpoznaje albo w przebłyskach nazywa swym tatą. Tak samo znikają córki i syn, nie mówiąc o dalszej rodzinie. Poprzednio moja siostrzyczka mogła jeszcze wymienić moje imię, co dziś jest już poza jej zasięgiem. Kiedy idzie o okazjonalne spotkania – jak nasz wspólny, ostatni obiad w naszym domu – emocjonalnie łatwiej jest to wytrzymać. Gorzej, gdy jest się w całodobowym kontakcie, mimo że mają warunki bytowania diametralnie lepsze, niż te przywołane z młodości. Trzeba więc wyjątkowo dużo emocjonalnej wytrzymałości. Piszę o tym, by otoczyć bezpośrednich opiekunów (męża, córki, syna, synową, zięciów) wyjątkową wdzięcznością.
Z radością dowiedziałem się też, że moja
autobiografia spełnia funkcje
terapeutyczne. Janka prosi najbliższych najczęściej wieczorem, by czytali
fragmenty i wtedy doświadcza wewnętrznego
uciszenia, nie wiedząc chyba, kto jest autorem. Gdy ta wiadomość do mnie
dotarła, pomyślałem, że warto było chociażby z tego powodu ją napisać. Wtedy
też – dodam bardzo oględnie – cieszę się, że ogień jej nie strawił, mimo że
pewne grono urządziło seans spalenia i włączyło się tym samym do znanego z
historii i ze współczesności rytuału niszczenia książek. Nigdy o tym Tobie nie
pisałem, ale ten obraz od razu pojawił się, gdy ta wieść do mnie dotarła.
Pomysłodawcy niech będą spokojni – nie pojawią się nazwiska, miejsce owego
zdarzenia i grono słownych i niewerbalnych admiratorów. Tym bardziej dziękuję
za opinie (w tym i Twą), które zamieściłem w drugim wydaniu.
A teraz nowy wiersz. Porównaj, proszę, z
poprzednim, a obrazy wszystko dopowiedzą.
jednobarwna tkanina umysłu
z poszarpanymi brzegami
chora z dziurami bez bólu
w niebycie swych połówek
pytana o imię nie odpowiada
ku obopólnemu smutkowi
pytana o czyny miłosierdzia
od samego dzieciństwa
aż po wiek nie tylko męski
nic nie wydobywa
milknie w bezradnej zadumie
z samoistnego zniszczenia
*
czy tylko poeta pamięta
w zapisie pięknych słów
pamięta każdy
w zapisie prawdy
o czynach miłości
w pełni
pamięta bez zapomnienia
Ktoś
Odwieczny
Wybrana Pani! Warto przy tej okazji przypomnieć Słowo: Czcij
swego ojca i matkę – to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: (Ef 6,2
– BE). A gdy są już w wieczności,
pamiętajmy z zapisie pięknych słów –
zresztą o wszystkich, którym wiele
zawdzięczamy z Rodzicami na czele.
Pokój Tobie! Niech towarzyszy nam nie tylko
w tym roku, ale i do końca naszych dni:
Pokój, pozostawiony, dany nam przez Chrystusa Pana. Wtedy nie będzie się lękać
i trwożyć nasze serce bez względu na to, co będziemy przeżywać na tym świecie.
(por. J 14,27).
bp senior Mieczysław