15 stycznia 2020

Listy do Wybranej Pani - List Dziewięćdziesiąty Czwarty

Nie mam wyjścia, choć innego nie szukam, bo zapowiedziałem list o siostrzanym wątku. Jak napisałem poprzednio, po dziesięciomiesięcznym pobycie we Wrocławiu powróciła do swego miasta – związana z nim od szkoły średniej – Janka, moja o dziesięć lat starsza siostra, wraz z Romualdem (to zapis metrykalny jego imienia), bo na co dzień mówimy po prostu Roman. Wiesz doskonale, że bardzo wiele zawdzięczam moim siostrom, bo Janka utrzymywała mnie przez rok mej średniej edukacji, a ponadto przez sześć lat mieszkałem razem w jej, a potem w ich mieszkaniu. Nie muszę dodawać, że szóstka to nie skutek repetowania, lecz pierwszy okres mej miłej bezdomności po studiach. Zresztą przez rok – jeszcze jako panna – utrzymywała w tym lokum dwie osoby, a mianowicie, Marysię kończącą średnią szkołę , i mnie – pierwszoklasistę. Potem przez cztery lata byłem na garnuszku Marysi, oczywiście w tym samym mieszkaniu z dwoma  pokojami (największy przejściowy), z małą kuchnia, bez łazienki, z ubikacją na piętrze. Nie było nam ciasno, nawet gdy urodziły się córeczki Janki i Romana, dziś dostojne żony pastorów, bo mieliśmy otwarte serca. I dosłownie, i w przenośni byliśmy blisko siebie. A jak się fajnie spało na podłodze, gdy pojawiali się goście! Pamiętasz?


Prosisz o wiersz, więc przypomnę, że nie tak dawno napisałem znany Ci utwór poświęcony Jance, która zmagała się wtedy z pierwszymi oznakami utraty pamięci. Nie będę  posługiwał się nazwami jednostek chorobowych, jak to się określa, ale podzielę się refleksjami, które nasuwają się samoistnie, bo są szczególnie zauważalne po prawie rocznym okresie jedynie  telefonicznych kontaktów z Romanem. Przeważnie naszą uwagę, choć empatii nigdy nie za dużo, skupiamy na tracącej pamięć osobie. W porządku, ma ona swe pragnienia, troski, poczucia zagrożenia, swą niechęć do przemieszczania się, by nie mówić o jeszcze trudniejszych sytuacjach. Mam jednak wrażenie, że w tym stanie zapomnienia czuje się w miarę normalnie. Moją siostrzyczkę nic nie boli, ma normalny apetyt, swoje poczucie humoru objawiającego się niezależnie od konkretnej, bieżącej sytuacji. Albo inaczej, nic do końca nie wiem o jej wewnętrznych doznaniach.  A wracając do wiersza, postanowiłem napisać jakby uwspółcześnioną wersją tamtego tekstu (pojawi się  na końcu listu).

Więcej wielkoduszności, ciepła potrzebują najbliżsi. Mąż, którego nie rozpoznaje albo w przebłyskach nazywa swym tatą.  Tak samo znikają córki i syn, nie mówiąc o dalszej rodzinie. Poprzednio moja siostrzyczka mogła jeszcze wymienić moje imię, co dziś jest już poza jej zasięgiem. Kiedy idzie o okazjonalne spotkania – jak nasz wspólny, ostatni obiad w naszym domu – emocjonalnie łatwiej jest to wytrzymać. Gorzej, gdy jest się w całodobowym kontakcie, mimo że mają warunki bytowania  diametralnie lepsze, niż te przywołane z młodości. Trzeba więc wyjątkowo dużo emocjonalnej wytrzymałości. Piszę o tym, by otoczyć bezpośrednich opiekunów (męża, córki, syna, synową, zięciów) wyjątkową wdzięcznością.


Z radością dowiedziałem się też, że moja autobiografia spełnia funkcje terapeutyczne. Janka prosi najbliższych najczęściej wieczorem, by czytali fragmenty i wtedy doświadcza wewnętrznego  uciszenia, nie wiedząc chyba, kto jest autorem. Gdy ta wiadomość do mnie dotarła, pomyślałem, że warto było chociażby z tego powodu ją napisać. Wtedy też – dodam bardzo oględnie – cieszę się, że ogień jej nie strawił, mimo że pewne grono urządziło seans spalenia i włączyło się tym samym do znanego z historii i ze współczesności rytuału niszczenia książek. Nigdy o tym Tobie nie pisałem, ale ten obraz od razu pojawił się, gdy ta wieść do mnie dotarła. Pomysłodawcy niech będą spokojni – nie pojawią się nazwiska, miejsce owego zdarzenia i grono słownych i niewerbalnych admiratorów. Tym bardziej dziękuję za opinie (w tym i Twą), które zamieściłem w drugim wydaniu.

A teraz nowy wiersz. Porównaj, proszę, z poprzednim, a obrazy wszystko dopowiedzą.

jednobarwna tkanina umysłu
z poszarpanymi brzegami
chora z dziurami bez bólu
w niebycie swych połówek

pytana o imię nie odpowiada
ku obopólnemu smutkowi

pytana o czyny miłosierdzia
od samego dzieciństwa
aż po wiek nie tylko męski
nic nie wydobywa

milknie w bezradnej zadumie
z samoistnego zniszczenia

                 *
czy tylko poeta pamięta
w zapisie pięknych słów
pamięta każdy
w zapisie prawdy

o czynach miłości
w pełni
pamięta bez zapomnienia
Ktoś
Odwieczny

Wybrana Pani!  Warto przy tej okazji przypomnieć Słowo: Czcij swego ojca i matkę – to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: (Ef 6,2 – BE).  A gdy są już w wieczności, pamiętajmy z zapisie pięknych słów – zresztą  o wszystkich, którym wiele zawdzięczamy z Rodzicami na czele.

Pokój Tobie! Niech towarzyszy nam nie tylko w tym roku, ale i do końca naszych dni: Pokój, pozostawiony, dany nam przez Chrystusa Pana. Wtedy nie będzie się lękać i trwożyć nasze serce bez względu na to, co będziemy przeżywać na tym świecie.
 (por. J 14,27).

bp senior Mieczysław