Zacznę od nowej siedziby. Po raz pierwszy w niej się znalazłem i zrobiła ona na mnie ogromne wrażenie. Nowoczesny, przestronny, wygodny, zauważalny z ulicy budynek. Od razu pojawiły się obrazy z wcześniejszych inauguracji roku akademickiego w poprzedniej, wynajmowanej siedzibie, gdy stłoczeni goście wraz z senatem zmagali się z małą przestrzenią w prezydium przyodziani w dostojne, acz ciepłe stroje. Konkluzja – myślę, że wszyscy absolwenci ChAT-u i nie tylko powinni tę siedzibę zwiedzić. Gdy będziesz w stolicy, wpadnij na chwilę nie do Tomaszowa (wiersz i piosenka), lecz na Bielany.
Co najmniej dwukrotnie mogłem o sobie
przeczytać, że w czasie mego ośmioletniego biskupiego zwierzchnictwa w naszym
Kościele, zachęcałem duchownych do kształcenia. W jej rezultacie – powołuję się
na źródło i naukowe, i publicystyczne –
kilkanaście osób z tego grona rozpoczęło studia doktoranckie na wymienionej
wcześniej uczelni. Miałem więc i osobistą satysfakcję, gdy prof. dr hab. Tadeusz Zieliński, promotor dysertacji Piotra Nowaka,
publicznie zakomunikował, że obecnie zielonoświątkowcy stanowią najliczniejszą
grupę doktorów, którzy uzyskali ten tytuł na Chrześcijańskiej Akademii
Teologicznej, a kolejne obrony odbędą się niebawem.
Usłyszałem też, iż zmieniają się prawne
zasady dalszego funkcjonowania studiów doktoranckich. Nie sprawdzałem tej
informacji, więc w moim przekazie mogą być nieścisłości. Zapamiętałem, że teraz
władze szkolnictwa wyższego będą przyznawać limity poszczególnym uczelniom, gdy
idzie o liczbę doktorantów, co spowoduje niekiedy radykalne zmniejszenie tego
grona. I gdy połączyłem tę informację z poprzednią, od razu pojawiła się
konstatacja, że właściwie wykorzystaliśmy sprzyjający czas. I w ten sposób
potwierdza się nasza charyzmatyczność, bo niekiedy nie jesteśmy w stanie
zwerbalizować tego, czego jesteśmy pewni, iż nastąpi. Nie mówimy, więcej czynimy!
A teraz dwa wątki zupełnie nie związane z
podniosłą uroczystością. Niekiedy mówię, gdy jestem o to pytany, że żałuję, iż
za mało pisałem, choć jestem piszącym kaznodzieją. Słowa gdzieś ulatują, są w
zasobach Wszechmogącego. Dziś przeżyłem ogromną radość, otrzymałem bowiem SMS-a
od Marka K., który podziękował za to, że dokładnie sześć lat temu w rozmowie
duszpasterskiej powiedziałem tak: Złe wzorce nie mają demobilizować, ale
mobilizować do innego, lepszego życia. Warto więc mówić, bo słowa żyją,
choć – jak w tym przypadku – z trudem je sobie odświeżyłem.
I na koniec. Po raz pierwszy odwiedziłem Szczepana,
syna, i jego rodzinę, to znaczy piękną i mądrą Weronikę oraz wnuczęta, Asię i
Franka, w ich nowym kredytowanym mieszkaniu. W sobotę (ostatni dzień lutego)
poszliśmy na cmentarz reformowany, gdzie sporo jest również naszych grobów, jak
to określamy. Nie sposób wszystkich tam spoczywających wymienić, zatem
ograniczę się do Izaaka Maksymowicza,
którego chyba znałaś, znasz też okoliczności jego odejścia do wieczności w
młodym wieku w intensywnych dniach i nocach (nagranie pieśni w studiu
radiowym) w trakcie otwarcia siedziby
ZKE przy Zagórnej. Czytałem epitafia (napisy nagrobne) i wtedy zrodziła się
myśl, że powinna pojawić się rozprawa językoznawcza, która porównawczo by się
zajęła i tym aspektem protestantyzmu. I
taki to końcowy wniosek z mego pobytu w stolicy na wydarzeniu naukowym.
Wybrana Pani! Jeszcze raz przypomnijmy
sobie Słowo: Nie ustawajmy w czynieniu dobra, zbierzemy bowiem plon we właściwym
czasie, jeśli nie osłabniemy. Dopóki więc mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a
zwłaszcza najbliższym w wierze. (Ga 6,9-10, BE).
Pokój Tobie! Czas jest nam dany, są dni
dobre i mogą być złe. Baczmy więc
pilnie, jak mamy postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy,
Wykorzystując czas, gdyż dni są złe. (Ef 5,15 – 16).
bp senior Mieczysław