2 kwietnia 2020

Listy do Wybranej Pani - List Sto Drugi

Najpierw chciałem wczoraj napisać, ale uświadomiłem sobie, że możesz odczytać na opak, wszak był to prima aprilis. Wolny od wspomnianej niepewności zasiadam dziś, by przede wszystkim zrealizować zamiar, który miałem przy okazji setnego, w pewnym sensie jubileuszowego listu. Powiem żartobliwie – miało być na sto, niech będzie na sto dwa. Przejrzałem wszystkie dotychczasowe listy i do niektórych z nich chcę dziś nawiązać. Będzie to albo wspomnienie, albo uzupełnienie, a może aktualizująca refleksja. Będzie też ekumenicznie, bo w centrum znajdą się: Michał Hydzik, Jan Trojanowski oraz – to zapewne zaskoczenie – Warren i Dawid Wiersbe.


Zapewne wiesz, że z największym zainteresowaniem spotkał się list piętnasty, którym pożegnałem Michała Hydzika, mojego poprzednika w posłudze całemu Kościołowi. Kiedy Synod Kościoła w 2016 r.  uhonorował szczególnym podziękowaniem naszą trójkę, a mianowicie, Edwarda Czajko. Michała Hydzika i moją osobę, ze względu na stan zdrowia Michał był nieobecny. Czas mi ofiarowany z tej okazji  poświęciłem Michałowi i po raz pierwszy przeczytałem wiersz Jemu dedykowany. Wspominam o tym i dlatego, że w ostatnim moim liście z grudnia podanego wyżej roku znalazł się taki akapit: Przed nami 2017 rok, a także Twoje, Michale, urodziny grudniowo-styczniowe, jak kiedyś osobiście chyba określiłeś. Moje z tej okazji jak najlepsze w Chrystusie życzenia. Ostatnio napisałem wiersz zainspirowany freskiem Michała Anioła o stworzeniu Adama, a także Praying Hands Alberta Dürera – motywem znanym od wieków. Dodałem również, że wierszu znajduje się echo kazania Michała wygłoszonego na konferencji w Karlsruhe, na której byliśmy wraz z dość licznym gronem przedstawicieli naszego Kościoła. A gdy idzie o ostatnie dwa wersy, towarzyszył mi obraz z Księgi Wyjścia (17,12)  – zmęczone ręce Mojżesza oraz pomoc Aarona i Chura. I ten wiersz teraz ponownie zamieszczam w zbliżającą się trzecią rocznicę odejścia Michała do wieczności (13 kwietnia).

              *
skromny palec tęsknoty
z powstania życia
wysunięty ku dłoni
nad jasnym błękitem
zaistniał wcześnie
jak mocny okrzyk
starszego anioła

artysta z kropkami na górze
wprowadził w świat
strzelistych w pokorze rąk
nieśmiałych i spracowanych
błagalnych i dziękczynnych
czystych i zabrudzonych
złączonych jednak nad księgą życia

wyrwany z zadumy
wędrowca przez wieki
spojrzał na swoje dłonie
w zamyśleniu
bo podniesione
nawet w opuszczeniu

              *
Miało być ekumenicznie, jak napisałem na początku. Dużym zainteresowaniem cieszył się list poświęcony Janowi Trojanowskiemu, adwentyście. Mam nadzieję, że zaglądali do tej epistoły również jego współwyznawcy. Nie będę powtarzał szczegółów, jeśli już zatarły się w Twej pamięci, przeczytaj ponownie list sześćdziesiąty trzeci. Muszę jednak odpowiedzieć na Twe pytanie, bo do tej pory tego nie uczyniłem. Zainteresowana byłaś tym, co dzieje się z metalową puszką napełnioną nie ogórkami, lecz Bibliami w nie ojczystym języku – jak wówczas domyślnie określiłem. Odpowiem krótko – nie wiem. Mam nadzieję, że tę wyjątkową pamiątkę zżeraną zewnątrz przez rdzę zachowuje rodzina albo jego wspólnota. A gdy dojdzie do otwarcia, powinno to wszystko być solidnie fotograficznie czy filmowo utrwalone. Zamieszczam zdjęcie z lokalnych obchodów 200- lecia Towarzystwa Biblijnego (zdjęcie zrobione po uroczystej kolacji). Wtedy też po raz ostatni widziałem tę puszkę z Bibliami w języku rosyjskim (Jan na pierwszym planie).


A teraz ostatni bohaterowie z wymienionej na wstępie listy. Kilkakrotnie rozmawialiśmy listownie o mnogości przekładów Biblii w naszym ojczystym języku. Z jednej strony to radość, ale i odpowiedzialność, a wynika ona z troski o też pamięciowe opanowanie tekstu. Naprawdę nie wiem, w jakich okolicznościach znalazła się w mej bibliotece książeczka Zasady zwiastowania Słowa Bożego wydana przez baptystów. Wbrew mym zasadom nie ma na stronie tytułowej daty i miejsca zakupu wraz z mym podpisem. Nie mam pewności, że korzystałem z niej w trakcie mych wykładów z homiletyki, z komunikacji językowej. Warren  i Dawid Wiersbe, baptyści, o których teraz sobie poczytałem, to doświadczeni teolodzy i praktycy. W interesującej nas kwestii piszą tak: Kaznodzieja, który każdego tygodnia głosi kazanie w oparciu o inne tłumaczenie, robi dobry użytek ze swojej biblioteki, lecz źle wykorzystuje swą okazję. Zdecyduj się na jedno tłumaczenie i posługuj się nim. Nie rozwijam tego wątku, traktuj to jako i Twe  wcześniejsze wołanie o tłumaczenie, które będzie obowiązywać w publicznym czytaniu Słowa Bożego na każdym nabożeństwie.

Wybrana Pani! W tym liście na sto dwa, gdzie dominują wspomnienia, przywołuję Słowo: Pamiętam Twoją nieobłudną wiarę, która najpierw stała się udziałem Twojej babki Lois i Twojej matki Eunike. Jestem też przekonany, że i Twoim. (2Tm 1,5 – BE). Apostoł pamiętał nie tylko o Tymoteuszu, pamiętał też o jego rodzinie, o niewiastach, które go poprzedzały na drodze wiary. Tak jest i niech tak będzie w naszym życiu. Ceńmy naszą duchową genealogię!

Pokój Tobie! A skoro jesteś utrwalona w Piśmie, zacytuję Słowo: Niech będzie z nami łaska, miłosierdzie i pokój od Boga Ojca i od Jezusa Chrystusa, Syna Ojca, w prawdzie i miłości. (2 J,3  – BE).

bp senior Mieczysław