17 października 2017

Z DRUGIEJ STRONY - Odcinek 6


Po wizycie w Szczecinie TW Doktór spotkał się w dniu 19 kwietnia 1971 roku ze swym oficerem prowadzącym,  czego następstwem była sporządzona notatka służbowa o poniższej treści (pisownia oryginalna).

   W związku z zarzutami Rapanowicza Aleksandra i Czajko Mieczysława jakoby Krakiewicz i Bajeński Paweł współpracowali w władzami państwowymi na niekorzyść kościoła, w dniu 21- III- br. udała się delegacja członków Prez. Rady Kościoła do Szczecina, celem wyjaśnienia postawionych zarzutów.
   Na zebraniu zborowym w Szczecinie udział wzięli: Mrózek, Krakiewicz, Kuc, Sacewicz i Bajeński oraz członkowie zarządu zboru z Rapanowiczem na czele.
   Zebraniu przewodniczył Mrózek, który domagał się od Rapanowicza bliższego wyjaśnienia powyższej sprawy. Rapanowicz oświadczył, że doszły go słuchy, jakoby funkcjonariusz MO w stopniu majora miał o tym mówić komuś w wyznawców jego zboru, ale nie bierze tego na serio, gdyż mógł to ktoś zmyśleć. Tamtejszy zarząd zboru jednogłośnie uznał, że zarzut był fałszywy i posiada pełne zaufanie do Krakiewicza i Bajeńskiego oraz Prez. Rady Kościoła.

W zasadzie nie powinienem komentować tej notatki, a polecić drugą część mojego artykułu Aleksander Rapanowicz – droga cierpienia, o którym wspomniałem w poprzednim odcinku. Powtórzę, pisałem ten tekst bez znajomości przytaczanego materiału.

Odsyłając do wymienionego opracowania, chcę jednak teraz zauważyć, że w gronie gości nie było nikogo z zielonoświątkowców, członków prezydium. Bez specjalnego wysiłku można spostrzec zmianę języka, nie ma już mowy o ubowcach, lecz o władzach państwowych. W piśmie informującym o konieczności przyjazdu  nie było też konkretów, lecz enigmatyczne pewne sprawy, zarzuty i oszczerstwa  ponoć rozgłaszane w Zborze. Nie pojawia się z wcześniejszego donosu twierdzenie o publicznej wypowiedzi dwóch oskarżanych osób. Mimo że zostałem oskarżony, o czym zupełnie nie wiedziałem, nie zostałem zaproszony na spotkanie, a oskarżyciel ani nikt z tego grona ze mną  indywidualnie nie rozmawiał. Więcej, Doktór (celowo nie posługuję się nazwiskiem) nie wyraził zgody na udostępnienie pisma i podanie jego sygnatariuszy, o co prosił A. Rapanowicz. Z przytoczonej notatki można wnioskować, że w trakcie spotkania dowiedział się o zarzucie, stąd też przywołanie niewiarygodnej jakieś osoby. Można przypuszczać, iż mogła to być świadoma prowokacja, jak napisałem w poprzednim tekście.
Ówczesna rada zborowa, a wśród niej pomysłodawca i sygnatariusze listu( jak później się okazało), przyjęła oświadczenie, że zarzuty nie znalazły potwierdzenia w konfrontacji.

Zresztą wspomniany na początku donos(nazwany notatką służbowa) nie ograniczył się do opisanego oskarżenia. Pojawiają się charakterystyki studentów ChAT-u, a jeden z nich, bo się ożenił w Szczecinie, został scharakteryzowany tak: mocno związany z zielonoświątkowcami
( to dyskwalifikujący zarzut), sfanatyzowany, arogancki, prowadzący hulaszczy tryb życia(sic!). I choć A. Rapanowicz obiecuje mu jakąś funkcję w Zborze, trzeba uczynić wszystko, by to było niemożliwe. To swoiste preludium Doktora do kolejnej próby( pierwsza miała miejsce w 1956 roku) rozprawy z zielonoświątkowcami.