Po wizycie w Szczecinie TW Doktór spotkał się w dniu 19 kwietnia 1971 roku ze swym oficerem prowadzącym, czego następstwem była sporządzona notatka służbowa o poniższej treści (pisownia oryginalna).
W związku z zarzutami Rapanowicza Aleksandra
i Czajko Mieczysława jakoby Krakiewicz i Bajeński Paweł współpracowali w
władzami państwowymi na niekorzyść kościoła, w dniu 21- III- br. udała się
delegacja członków Prez. Rady Kościoła do Szczecina, celem wyjaśnienia
postawionych zarzutów.
Na zebraniu zborowym w Szczecinie udział
wzięli: Mrózek, Krakiewicz, Kuc, Sacewicz i Bajeński oraz członkowie zarządu
zboru z Rapanowiczem na czele.
Zebraniu przewodniczył Mrózek, który domagał
się od Rapanowicza bliższego wyjaśnienia powyższej sprawy. Rapanowicz
oświadczył, że doszły go słuchy, jakoby funkcjonariusz MO w stopniu majora miał
o tym mówić komuś w wyznawców jego zboru, ale nie bierze tego na serio, gdyż
mógł to ktoś zmyśleć. Tamtejszy zarząd zboru jednogłośnie uznał, że zarzut był
fałszywy i posiada pełne zaufanie do Krakiewicza i Bajeńskiego oraz Prez. Rady
Kościoła.
W zasadzie nie powinienem komentować tej notatki, a polecić
drugą część mojego artykułu Aleksander
Rapanowicz – droga cierpienia, o którym wspomniałem w poprzednim odcinku.
Powtórzę, pisałem ten tekst bez znajomości przytaczanego materiału.
Odsyłając do wymienionego opracowania, chcę jednak teraz
zauważyć, że w gronie gości nie było nikogo z zielonoświątkowców, członków
prezydium. Bez specjalnego wysiłku można spostrzec zmianę języka, nie ma już
mowy o ubowcach, lecz o władzach państwowych. W piśmie informującym o
konieczności przyjazdu nie było też
konkretów, lecz enigmatyczne pewne
sprawy, zarzuty i oszczerstwa ponoć
rozgłaszane w Zborze. Nie pojawia się z wcześniejszego donosu twierdzenie o
publicznej wypowiedzi dwóch oskarżanych osób. Mimo że zostałem oskarżony, o
czym zupełnie nie wiedziałem, nie zostałem zaproszony na spotkanie, a
oskarżyciel ani nikt z tego grona ze mną indywidualnie nie rozmawiał. Więcej, Doktór (celowo nie posługuję się
nazwiskiem) nie wyraził zgody na udostępnienie pisma i podanie jego
sygnatariuszy, o co prosił A. Rapanowicz. Z przytoczonej notatki można
wnioskować, że w trakcie spotkania dowiedział się o zarzucie, stąd też przywołanie
niewiarygodnej jakieś osoby. Można przypuszczać, iż mogła to być świadoma
prowokacja, jak napisałem w poprzednim tekście.
Ówczesna rada zborowa, a wśród niej pomysłodawca i
sygnatariusze listu( jak później się okazało), przyjęła oświadczenie, że
zarzuty nie znalazły potwierdzenia w
konfrontacji.
Zresztą wspomniany na początku donos(nazwany notatką
służbowa) nie ograniczył się do opisanego oskarżenia. Pojawiają się
charakterystyki studentów ChAT-u, a jeden z nich, bo się ożenił w Szczecinie, został
scharakteryzowany tak: mocno związany z zielonoświątkowcami
( to dyskwalifikujący zarzut), sfanatyzowany, arogancki,
prowadzący hulaszczy tryb życia(sic!). I choć A. Rapanowicz obiecuje mu jakąś
funkcję w Zborze, trzeba uczynić wszystko, by to było niemożliwe. To swoiste
preludium Doktora do kolejnej próby(
pierwsza miała miejsce w 1956 roku) rozprawy z zielonoświątkowcami.