9 października 2017

Z DRUGIEJ STRONY - Odcinek 4



Jest 15 marca 1971 roku. Nim przejdę do drugiej sekwencji Doniesienia TW Doktór, w której się pojawiam, wrócę na moment do Jeżyka( pseudonim nadany przez młodzież ze względu na sterczące włosy). Nie pora w tym tekście na szczegóły, bo podałem je w mej autobiografii. Zwracam tylko uwagę na okoliczności, a są opisane w podanym źródle, jego dekonspiracji, po której już się z Zborze nie pojawił. Zastąpił go inny mężczyzna, mówiono o nim(nie wiem, skąd ta wiedza), że był związany z konsulatem radzieckim w naszym mieście.

Druga sekwencja donosu brzmi( zachowuję oryginał): Słowiańska Misja Wschodu, która mieści się w Sztokholmie posiada swe placówki w Finlandii, Kanadzie, Francji i w innych krajach kapitalistycznych, prowadzi religijną działalność misyjną , głównie przeznaczoną dla baptystów i innych wyznań w ZSRR. W krajach demokracji ludowej Słowiańska Misja Wschodu nie posiada swych placówek, ale emisariusze jej docierają do pojedyńczych osób i angażują ich[ je – odręczna poprawka] do współpracy, celem dostarczenia literatury religijnej do ZSRR. Zdaniem t.w. Słowiańska Misja Wschodu odpłatnie może wykorzystywać dla swych celów w Polsce – Sosulskiego Kazimierza z Krakowa, Zareckiego Piotra – studenta CHAT, Bociana Bronisława ze Starachowic, Fochtmana wraz z synem ze Szczecina – dyrygenta chóru miejscowego Zboru, Czajko Mieczysława ze Szczecina, Stawińkiego Bronisława w Warszawy i innych.

 Z wymienionych osób najlepiej znałem Kazimierza Sosulskiego, wtedy już absolwenta Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej z tytułem magistra, kolegę, który odegrał ważną rolę szczególnie na początku mego świadomego chrześcijaństwa. Z kolei Bronisław Stawiński kojarzył mi się ze swymi zdolnościami muzycznymi. Dopiero później dowiedziałem się, jakie oskarżycielskie boje toczył z nim Doktór. Nie sposób mówić o znajomości z Piotrem Zareckim, studentem ChAT- u, baptystą. Byłem z nim tylko na wspólnym zimowisku studenckim w Krynicy w 1970 roku. Wymieniony mężczyzna ze Starachowic i wtedy, i później pozostał mi nieznany.

Oprócz mnie w donosie pojawiają się jeszcze dwie osoby ze Szczecina, a mianowicie, Ignacy Fochtman, członek rady zborowej, kaznodzieja i rzeczywiście wtedy dyrygent chóru. Jako jedyny znał dobrze język niemiecki i gdy była taka potrzeba, na prośbę przełożonego zajmował się tłumaczeniem. Mirosław, jego syn, nie wymieniony z imienia, po szkole podstawowej praktycznie opuścił nasz gród, bo średnią szkołę muzyczną ukończył w Poznaniu i od razu rozpoczął studia teologiczne w Warszawie, czyli w tym czasie nie przebywał w naszym mieście. Znał bardzo dobrze język niemiecki, był wybitnym tłumaczem,  Kościół wielokrotnie angażował go do tej roli.  Zapewne z tego powodu Doktór umieścił go wśród podejrzanych.

A teraz wątek osobisty. Nie wypowiadam się w imieniu innych, ale ani wtedy, ani później nic nie wiedziałem o Słowiańskiej Misji Wschodu, a tym samym nie spotykałem się z jej emisariuszami. Mogę jednoznacznie napisać, że nie zajmowałem się wtedy dostarczaniem Biblii do Związku Radzieckiego, co dziś uważam za błąd, ale po prostu nie miałem wówczas takich propozycji. Jedyny epizod tego rodzaju miał miejsce pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy zostałem poproszony przez prezb. Jana Rudkowskiego z Koszalina, aby wysłać listami zwykłymi nieoprawione, niezbyt grube części Nowego Testamentu na podane mi adresy. Zaadresowałem zmienionym charakterem pisma, podawałem fikcyjnych nadawców, a przesyłki wrzuciłem do skrzynek pocztowych  nie w swoim mieście, lecz w Stargardzie i chyba w Gryfinie albo odwrotnie. Taka była moja jednorazowa akcja, którą opisałem na prośbę Agnieszki i Michała Domagałów, misjonarzy, wtedy członków Antiochii Wrocław, którzy zamierzali wydać książkę o przemycie przez Polaków Biblii do wspomnianego kraju. Nie udało mi się z nimi teraz skontaktować, nie wiem, czy zamysł został zrealizowany. Niestety, nie zachowałem swego maszynopisu. Orientacyjnie były do lata 2004-2006. Jeśli dotrę do pomysłodawców, skonkretyzuję tę informację.

TW Doktór, bo zbliżał się kolejny synod, a jego pozycja była zagrożona, poprzez kłamstwo przygotowywał się do rozprawy z zielonoświątkowcami, co wyraźnie pojawi się w trzeciej sekwencji donosu, w której występuję wraz prezb. Aleksandrem Rapanowiczem.