3 lutego 2018

Archiwum - Wywiady

Tekst z 10 kwietnia 2011 r.

W dniu 10 kwietnia obchodziła swoje 75. urodziny Maria Pohoryło związana z nami od 1976 roku, bo wtedy przyjechała do nas z miasta Równo na Ukrainie w związku z zamążpójściem. Jest niewiastą powszechnie lubianą, wychowała i wykształciła dwójkę swoich dzieci. Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych syn był dyrygentem chóru zborowego, córka natomiast troszczy się muzyczną stronę nabożeństw w Zborze „Betezda” w Szczecinie. Zawsze w pełni i z poświęceniem akceptowała posługę swego męża Stanisława, naszego kościelnego.
Z okazji Jubileuszu krótka rozmowa.
Nawróciłam się i przyjęłam chrzest wiary
w młodym wieku, miałam bowiem wtedy 21 lat. Był to okres prześladowań, więc chrzest przyjęłam potajemnie, bez zgody władz, bo nie dawały pozwolenia na takie uroczystości, wieczorem po zachodzie słońca w jeziorze.

Natychmiast włączyłam się w życie Zboru
poprzez grę na mandolinie w kościelnej grupie, śpiewałam w duetach i kwartetach, a także w dwóch zborowych chórach.

Pracowałam
w fabryce zabawek, poprzez malowane kolory nadawałam im bardziej interesujący wygląd. Wielokrotnie byłam typowana do nagród przez bezpośrednich przełożonych, ale nigdy ich nie otrzymywałam, bo nie należałam do Komsomołu, młodzieżowej organizacji komunistycznej.

Największym zaskoczeniem po przybyciu do Zboru w Szczecinie
była jego wielkość. Przyjechałam ze społeczności liczącej około tysiąca osób, a „Betania” wtedy była co najmniej o sto procent mniejsza niż obecnie. Gdyby nie język, miałabym wrażenie, że jestem w jakimś małym, wiejskim zborze na Ukrainie.

Nie zapomniałam o Ukrainie,
w trudnych czasach co roku wracałam, często z mężem i małymi dziećmi, zaopatrzona w egzemplarze Pisma Świętego, śpiewniki czy biblijne słowniki. Szukaliśmy różnych sposobów w tym przemycie, a małe dzieci w tym dziele były bardzo pomocne.

Wykształciłam z pomocą Bożą nasze dzieci
nie tylko muzycznie, syn ukończył marketing i zarządzanie, a córka ekonomię. Przygoda z muzyką zaczęła się, gdy mąż zauważył, jak nasz malutki synek oglądając jakiś koncert w telewizji, sam zaczął z przejęciem dyrygować.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio razem z mężem jechałam do Kościoła,

bo on zawsze wychodzi dużo wcześniej, by z co najmniej godzinnym wyprzedzeniem otworzyć nasz obiekt sakralny.

Najbliższą koleżanką w Zborze
jest Helena Gieryga, którą tutaj poznałam, a okazało się, że pochodzi z moich stron i często przechodziła koło naszego domu. Nie była wtedy nawrócona, więc poznałyśmy się dopiero w naszym mieście.

Moim marzeniem jest,

by moje dzieci, wnuki i kolejne pokolenia były wierne Chrystusowi Panu aż do końca.

Miła Siostro w Chrystusie! Dzięki za wspólne pielgrzymowanie, a dobry Bóg „niech Ci da to, czego pragnie serce Twoje”/ Ps 20, 5/.