2 lutego 2018

Archiwum - Wywiady


Tekst z 20 marca 2011 r.

6 marca obchodziła swoje 60. urodziny s. Danuta Podgórska, która przyjęła chrzest wiary 8 lipca w 1984 roku. Z radością byłem Jej chrzcicielem w drugim roku mej samodzielnej posługi pastorskiej. Od tego momentu wiernie kroczy za Bogiem w wiernej społeczności z Jego Kościołem. Jest członkinią powszechnie lubianą, szczególnie zaangażowaną w życie modlitewne Zboru.
Oto krótka rozmowa z tej okazji.
Urodziłaś się w Łomży,
ale już w czasie nauki w szkole średniej wraz z koleżanką wakacje spędzałam w Szczecinie, co wcale nie znaczy, że nie lubię miejsca swego urodzenia.

Szkoła średnia to
Liceum Pielęgniarskie w Łomży, które ukończyłam w 1971 roku i natychmiast rozpoczęłam pracę w tym zawodzie.

Pierwsze miejsce pracy
to szpital nie w Łomży, lecz w Olecku, bo wtedy  istniała już zmodyfikowana forma nakazu pracy. Były to oferty, w których trzeba dokonać wyboru. Od początku pracowałam na sali operacyjnej.

Do naszego miasta przyjechałaś
w 1975 roku i od razu rozpoczęłam pracę w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 2 przy ul. Powstańców Wielopolskich na bloku operacyjnym. Potem był Szpital na Arkońskiej, następnie Szpital Kolejowy, który z kolei został przemianowany na Szpital Miejski. Po ukończeniu 2.letniej specjalizacji odchodziłam na wcześniejszą emeryturę jako pielęgniarka operacyjna.

Wychowywałaś się w rodzinie
wierzącej, o co przede wszystkim dbała moja mama, i nigdy nie miałam problemów z wiarą w Boga. Moje nawrócenie polegało na przyjęciu Pana Jezusa jako osobistego Zbawiciela, bo do tego momentu ta fundamentalna prawda jakoś nie dotarła do mojego serca.

Okoliczności nawrócenia
były dość dramatyczne. W 1979 roku wyszłam za mąż za Andrzeja Podgórskiego i po pewnym czasie znalazłam się w szpitalu, bo życie dziecka i moje było poważnie zagrożone. Po szczęśliwym finale lekarz nazwał mnie szczęściarą. Opowiadano mi, że tak samo mówiono o moich urodzinach. A więc co najmniej dwa razy byłam szczęściarą.

Narodzenie na nowo
nastąpiło właśnie w szpitalu, gdy systematycznie odwiedzał mnie Henryk Podgórski, mój szwagier, czytał Słowo Boże, modlił się ze mną i o mnie. Zawsze też powtarzał : „Miej nadzieję w Panu!” Stałam się więc co najmniej trzykrotną szczęściarą.

Twój ulubiony fragment Pisma Świętego to zapewne
cały Psalm 27 ze szczególnym podkreśleniem ostatniego wersetu: „Miej nadzieję w Panu! Bądź mężny i niech serce twoje będzie niezłomne! Miej nadzieję w Panu!”

Moim sukcesem jest
córka Katarzyna, jej usługiwanie muzyką i pieśnią w Kościele, bo z naszej strony był to wysiłek finansowy, a także fizyczny. Zdarzało się bowiem wielokrotnie, że po wyczerpującym nocnym dyżurze odprowadzałam ją do Pałacu Młodzieży na prywatne lekcje i oczekując na ich zakończenie ciągle przekraczałam granice między jawą a snem.

Moja najbliższa koleżanka
to wszystkie osoby z mojej grupy modlitewnej, a skoro mam wymienić jedną to będzie nią Teresa Bąk.

Moje marzenie
to, odpowiem krótko, marzenie matki!
Miła Siostro w Chrystusie! Trwaj nadal w nadziei. „Miej nadzieję w Panu!”