24 listopada 2017

Z DRUGIEJ STRONY - Odcinek 9



Od września 1971 roku  aż do stycznia 1973 roku  TW Doktór nie podaje mojego nazwiska, choć ciągle aktualna jest formuła mówiąca o tym, że w każdym przypadku idzie również o inne osoby wymienione w poprzednich doniesieniach. W tym czasie jego aktywność skoncentrowana była na tym, by z pomocą władz państwowych( jawnych i tajnych – jak napisałem w poprzednim odcinku) nie dopuścić na jesiennym synodzie do wyboru do Rady Kościoła i prezydium dwóch zielonoświątkowców, a mianowicie, sekretarza i skarbnika, dotychczasowych członków wąskiego przecież grona przywódców. Zamysł udał się połowicznie, zostali oni członkami Rady Kościoła zgłoszeni przez największe środowisko zielonoświątkowe. Więcej na ten temat piszę i w mojej autobiografii, i w drugiej części artykułu Prezbiter Aleksander Rapanowicz – droga cierpienia.


Nie znaczy to wcale, że TW Doktór stojący na czele ZKE zakończył walkę z zielonoświątkowcami. Można wręcz powiedzieć o zintensyfikowani tego procesu. W tym tekście ograniczę się tylko do szczecińskiego środowiska, a w nim szczególnie do Aleksandra Rapanowicza. Został on odwołany z prezbitera okręgowego szczecińsko- zielonogórskiego, mimo że cieszył się niepodważalnym autorytetem. Oficjalnie podawano inne przyczyny, ale w doniesieniu z 24 stycznia 1972 roku TW Doktór komunikuje (w każdym cytacie pisownia oryginalna): Postanowieniem Prezydium Rady ZKE zostali zdjęci ze stanowisk wszyscy prezbiterzy okręgowi, a zastąpiono ich nowymi wyznawcami, wiernie oddanymi władzom tego kościoła, w celu usprawnienia pracy kościoła i wzmożeniu dyscypliny w kościele na zasadzie „ młodzi posłuszni starszym”. Niektórzy z nowych wyznawców nie byli pastorami, nie byli prezbiterami, nie cieszyli się autorytetem, wystarczyło jedynie wierne oddanie centralnym władzom Kościoła. Wówczas ta przesłanka była jedynie domyślna, dziś znajduje potwierdzenie.

W zamyśle TW Doktór było odwołanie Aleksandra Rapanowicza również ze stanowiska przełożonego Zboru. Kiedy nowo powołany sekretarz był na inspekcji okręgu szczecińskiego( co za język duszpasterski, a przy tym nie jest to prawda, bo przyjechał na pogrzeb Wacława Janaszaka wywodzącego się z ewangelicznych chrześcijan, który w trakcie osobistej wieczornej modlitwy doświadczył przeżycia zielonoświątkowego), poprosił o rozmowę z Henrykiem Kołodziejkiem, kierownikiem Wydziału do Spraw Wyznań. W trakcie spotkania przedstawił okoliczności jakie przyczyniły się do zmiany osobowej na stanowisku prezbitera okręgowego, m.in. powiedział, że Rapanowicz jest zielonoświątkowcem brał udział w przemycie literatury religijnej dostarczanej ze Szwecji, prowadził działalność szkodliwą dla kościoła itp.
Nie znalazł zrozumienia u swego rozmówcy, czego kolejnym krokiem było doniesienie TW Doktór na kierownika wspomnianego wydziału WRN w Szczecinie. Na ten temat jest już stosunkowo bogata literatura, dlatego też w tym miejscu ograniczę się skonstatowania, że zielonoświątkowiec to był wiodący zarzut ze strony nowego sekretarza Kościoła. Warto też odnotować uczciwą postawę Henryka Kołodziejka, mimo ryzyka utraty zajmowanego stanowiska.

TW Doktór w tym samym donosie z 24 stycznia 1972 roku poinformował, że w pierwszej dekadzie 1971 roku promem ze Szwecji do Szczecina została dostarczona duża ilość literatury religijnej . Następnie samochód szwedzki z literaturą tą przy pomocy Fohmana został ukryty w ogrodzie , o czym dowiedziała się Milicja Obywatelska i zlikwidowała tę literaturę.
Prawdziwy komentarz zawiera wspomnienie Henryka Zabłockiego zamieszczone w ostatnim Archiwum – Świadectwo. Dodam tylko, choć autor ma inne zdanie, że transport mógł być monitorowany już w Szwecji, co nie musi być jednoznaczne z tym, że przewoźnicy byli świadomi tej sytuacji. Nie jest prawdą, że samochód został ukryty przy pomocy Ignacego Fochtmana. Jak już pisałem we wcześniejszym odcinku, pod jego adres znany gościom niemieckojęzycznym przyjechało auto i następnie skierowane zostało do Henryka Zabłockiego, który w tym czasie miał najlepsze warunki mieszkaniowe. Zostało postawione przy krótkiej ulicy Franciszka Gila pod jego mieszkaniem na pierwszym piętrze budynku piętrowego. Biorąc pod uwagę paniczną reakcję władz na przemyt literatury religijnej(a szczególnie Biblii w języku rosyjskim czy ukraińskim) i współdziałanie TW Doktór w nie tylko w tym zakresie, można przypuszczać, że była to wcześniej zaplanowana akcja mająca ustalić odbiorców. Zresztą donosiciel podaje konkretne nazwiska i nie omieszka dodać, że Henryk Kołodziejek zna niektóre osoby z tej listy.

Wszystkie te przedsięwzięcia związane były z chęcią odwołania Aleksandra Rapanowicza ze stanowiska przełożonego Zboru, czego kolejnym dowodem będzie doniesienie z 5 stycznia 1973 roku, w którym pojawia się moje nazwisko.