Od września 1971 roku
aż do stycznia 1973 roku TW Doktór nie podaje mojego nazwiska, choć
ciągle aktualna jest formuła mówiąca o tym, że w każdym przypadku idzie również
o inne osoby wymienione w poprzednich doniesieniach. W tym czasie jego
aktywność skoncentrowana była na tym, by z pomocą władz państwowych( jawnych i
tajnych – jak napisałem w poprzednim odcinku) nie dopuścić na jesiennym
synodzie do wyboru do Rady Kościoła i prezydium dwóch zielonoświątkowców, a
mianowicie, sekretarza i skarbnika, dotychczasowych członków wąskiego przecież
grona przywódców. Zamysł udał się połowicznie, zostali oni członkami Rady
Kościoła zgłoszeni przez największe środowisko zielonoświątkowe. Więcej na ten
temat piszę i w mojej autobiografii, i w drugiej części artykułu Prezbiter Aleksander Rapanowicz – droga
cierpienia.
Nie znaczy to wcale, że TW Doktór stojący na czele ZKE zakończył walkę z zielonoświątkowcami.
Można wręcz powiedzieć o zintensyfikowani tego procesu. W tym tekście ograniczę
się tylko do szczecińskiego środowiska, a w nim szczególnie do Aleksandra
Rapanowicza. Został on odwołany z prezbitera okręgowego szczecińsko-
zielonogórskiego, mimo że cieszył się niepodważalnym autorytetem. Oficjalnie
podawano inne przyczyny, ale w doniesieniu z 24 stycznia 1972 roku TW Doktór komunikuje (w każdym cytacie
pisownia oryginalna): Postanowieniem
Prezydium Rady ZKE zostali zdjęci ze stanowisk wszyscy prezbiterzy okręgowi, a
zastąpiono ich nowymi wyznawcami, wiernie oddanymi władzom tego kościoła, w
celu usprawnienia pracy kościoła i wzmożeniu dyscypliny w kościele na zasadzie
„ młodzi posłuszni starszym”. Niektórzy z nowych wyznawców nie byli pastorami, nie byli prezbiterami, nie
cieszyli się autorytetem, wystarczyło jedynie wierne oddanie centralnym władzom
Kościoła. Wówczas ta przesłanka była jedynie domyślna, dziś znajduje
potwierdzenie.
W zamyśle TW Doktór
było odwołanie Aleksandra Rapanowicza również ze stanowiska
przełożonego Zboru. Kiedy nowo powołany sekretarz był na inspekcji okręgu szczecińskiego( co za język duszpasterski, a
przy tym nie jest to prawda, bo przyjechał na pogrzeb Wacława Janaszaka
wywodzącego się z ewangelicznych chrześcijan, który w trakcie osobistej
wieczornej modlitwy doświadczył przeżycia zielonoświątkowego), poprosił o
rozmowę z Henrykiem Kołodziejkiem, kierownikiem Wydziału do Spraw Wyznań. W
trakcie spotkania przedstawił okoliczności
jakie przyczyniły się do zmiany osobowej na stanowisku prezbitera okręgowego,
m.in. powiedział, że Rapanowicz jest zielonoświątkowcem brał udział w przemycie
literatury religijnej dostarczanej ze Szwecji, prowadził działalność szkodliwą
dla kościoła itp.
Nie znalazł zrozumienia u swego rozmówcy, czego kolejnym
krokiem było doniesienie TW Doktór na
kierownika wspomnianego wydziału WRN w Szczecinie. Na ten temat jest już
stosunkowo bogata literatura, dlatego też w tym miejscu ograniczę się
skonstatowania, że zielonoświątkowiec
to był wiodący zarzut ze strony nowego sekretarza Kościoła. Warto też odnotować
uczciwą postawę Henryka Kołodziejka, mimo ryzyka utraty zajmowanego stanowiska.
TW Doktór w tym samym donosie z 24 stycznia 1972 roku
poinformował, że w pierwszej dekadzie
1971 roku promem ze Szwecji do Szczecina została dostarczona duża ilość
literatury religijnej . Następnie samochód szwedzki z literaturą tą przy pomocy
Fohmana został ukryty w ogrodzie , o czym dowiedziała się Milicja Obywatelska i
zlikwidowała tę literaturę.
Prawdziwy komentarz zawiera wspomnienie Henryka Zabłockiego
zamieszczone w ostatnim Archiwum –
Świadectwo. Dodam tylko, choć autor ma inne zdanie, że transport mógł być
monitorowany już w Szwecji, co nie musi być jednoznaczne z tym, że przewoźnicy
byli świadomi tej sytuacji. Nie jest prawdą, że samochód został ukryty przy
pomocy Ignacego Fochtmana. Jak już pisałem we wcześniejszym odcinku, pod jego
adres znany gościom niemieckojęzycznym przyjechało auto i następnie skierowane
zostało do Henryka Zabłockiego, który w tym czasie miał najlepsze warunki
mieszkaniowe. Zostało postawione przy krótkiej ulicy Franciszka Gila pod jego
mieszkaniem na pierwszym piętrze budynku piętrowego. Biorąc pod uwagę paniczną
reakcję władz na przemyt literatury religijnej(a szczególnie Biblii w języku
rosyjskim czy ukraińskim) i współdziałanie TW Doktór w nie tylko w tym zakresie, można przypuszczać, że była to
wcześniej zaplanowana akcja mająca ustalić odbiorców. Zresztą donosiciel podaje
konkretne nazwiska i nie omieszka dodać, że Henryk Kołodziejek zna niektóre
osoby z tej listy.
Wszystkie te przedsięwzięcia związane były z chęcią
odwołania Aleksandra Rapanowicza ze stanowiska przełożonego Zboru, czego
kolejnym dowodem będzie doniesienie z 5 stycznia 1973 roku, w którym pojawia
się moje nazwisko.