1 czerwca 2018

Listy do Wybranej Pani - List Czterdziesty

Najwyższa już pora, by zlikwidować zaległości powstałe jedynie z powodu tempa życia i natłoku ciągle nowych zdarzeń, jak zapewne jesteś o tym przekonana. A zatem do dzieła! Najpierw opiszę zdjęcie zrobione przez Igę Zalisz, asystentkę dyrektorki Towarzystwa Biblijnego. Muszę z satysfakcją zauważyć, że u źródła Twej prośby była chęć zerwania z anonimowością, tym bardziej że tylko jedną osobę z tego grona, stojącą w środku, byłaś w stanie zidentyfikować (wybacz, że tak eufemistycznie siebie określam). Potem przejdę do kontynuacji mych refleksji o kazalnicy, a w zasadzie naszych, bo Twe sugestie, pytania, podsuwane lektury odgrywają  w tym procesie bardzo ważną rolę.

Zostaliśmy sfotografowani po ostatnim posiedzeniu prezydium kadencji 2011 - 2017 w sali parafii ewangelickiej przy ul. Puławskiej, choć zazwyczaj obrady odbywały się w siedzibie Towarzystwa Biblijnego. Stoją od lewej, mgr Małgorzata Platajs (dyrektorka generalna, ewangeliczka), bp dr Edward Puślecki (prezes, metodysta), bp Mieczysław Czajko (wiceprezes, zielonoświątkowiec), ks. prof. Roman Bartnicki (wiceprezes, katolik). Nieobecny był ks. arch. dr Warsonofiusz Doroszkiewicz (wiceprezes, prawosławny). Na zdjęciu z nami, to znaczy członkami prezydium, jest Monika Maleszko (księgowa, katoliczka), która najczęściej protokółowała obrady.

A teraz mój, nasz, powrót do rozmyślań o kazalnicy (ambonie). I tym razem posłużę się  kolejnymi obrazami, a numeracja będzie też znakiem kontynuacji, bo to ujęcie Ci się spodobało. Od razu dodam, że odnosić się one będą do naszej rzeczywistości, a dokładniej rzecz biorąc, do wielkości naszych obiektów sakralnych czy wynajmowanym sal, czyli de facto liczby zgromadzonych słuchaczy.

Obraz czwarty. W poprzednim obrazie wskazałem na Pana Jezusa, który odpłynął nieco od brzegu, a potem  zaczął nauczać, a także Apostoła Pawła będącego w więzi ze swymi słuchaczami w Listrze, czego efektem było zauważenie człowieka z wiarą potrzebną do uzdrowienia - czyniąc to zapowiedziałem świadectwo z tego zakresu. Oto jedno z nich, wybacz, w maksymalnym uproszczeniu. Przed laty w trakcie kazania zobaczyłem mężczyznę, który od nie tak dawna stał się uczestnikiem nabożeństw. Widziałem go z tego samego miejsca i wcześniej, ale przedtem usiłował kryć się za plecami osób z poprzedniej ławki, choć było to dość trudne nie ze względu na amfiteatralny układ sali, lecz z powodu wyżej usytuowanej kazalnicy w prezbiterium. Tym razem ujrzałem jego promieniującą, zasłuchaną twarz z wiarą do nawrócenia i dlatego opowiedziałem o tym mym współpracownikom i zachęciłem ich do dyskretnej wstawienniczej modlitwy. Bardzo szybko zgłosił się do grupy katechumenów, a po zakończeniu spotkań i publicznym świadectwie został ochrzczony. Od tego momentu wiernie kroczy z Chrystusem Panem przez życie w aktywności zgodnej ze swym obdarowaniem. Przywołując zarówno wydarzenia nowotestamentowe, jak i świadectwo, chcę podkreślić takie ukształtowanie przestrzeni, by słuchacze byli również w więzi wzrokowej ze swym kaznodzieją.

Obraz piąty. O ile mniejszy mamy wpływ na więź ze słuchaczami, choć możemy posłużyć się funkcją fatyczną, jak zapewne pamiętasz z zajęć ze mną z poetyki - o tyle większa odpowiedzialność spoczywa na nas, kaznodziejach. Z naszej wczesnej młodości - co dziś  tak określamy z radością - zapewne pamiętasz, co myśleliśmy o kaznodziejach, którzy korzystali z ciemnych okularów. Intuicyjnie wtedy uświadamialiśmy sobie ważność oczu w przekazie treści. Mówiliśmy, że ukrywają oczy, bo mają coś na sumieniu. Zapewne popełnialiśmy błąd, ale odczuwaliśmy, że czegoś w ich przekazie brakuje. Dziś można zauważyć odwrotne zjawisko. Nie tak dawno usługiwałem na nabożeństwie w wynajętej sali teatralnej. Mój niedosyt wynikał z faktu, że praktycznie dostrzegałem osoby tylko z pierwszych rzędów, a chciałbym widzieć twarze wszystkich zgromadzonych, tym bardziej że scena i widownia w pełni to umożliwiały. Nie należę bowiem do osób, które cieszą się wtedy, gdy zapalają się reflektory i oślepiają, bo wówczas nie widzą tłumów - jak wyznał jeden ze znanych mistrzów słowa, artysta multimedialny, co z sympatią i dozą zrozumienia odnotowuję.

Wybrana Pani! Przerywam malowanie ostatniego obrazu. Jeśli będziesz chciała, powrócę do niego w następnym liście, by słownym pędzlem go dokończyć. Naszym zadaniem bowiem jest jak najlepsze  wymalowanie, ukazanie Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego. ( por. Ga 3,1).

Pokój Tobie! Nie tylko dokończę, ale spróbuję namalować nowy, w centrum którego będzie kazalnica w jej wymiarze i symbolicznym, i pragmatycznym.

bp senior Mieczysław