Zostaliśmy sfotografowani po ostatnim posiedzeniu prezydium
kadencji 2011 - 2017 w sali parafii ewangelickiej przy ul. Puławskiej, choć
zazwyczaj obrady odbywały się w siedzibie Towarzystwa Biblijnego. Stoją od lewej, mgr Małgorzata
Platajs (dyrektorka generalna, ewangeliczka), bp dr Edward Puślecki (prezes,
metodysta), bp Mieczysław Czajko (wiceprezes, zielonoświątkowiec), ks. prof.
Roman Bartnicki (wiceprezes, katolik). Nieobecny był ks. arch. dr Warsonofiusz
Doroszkiewicz (wiceprezes, prawosławny). Na zdjęciu z nami, to znaczy członkami
prezydium, jest Monika Maleszko (księgowa, katoliczka), która najczęściej
protokółowała obrady.
A teraz mój, nasz, powrót do rozmyślań o kazalnicy
(ambonie). I tym razem posłużę się kolejnymi
obrazami, a numeracja będzie też znakiem kontynuacji, bo to ujęcie Ci się
spodobało. Od razu dodam, że odnosić się one będą do naszej rzeczywistości, a
dokładniej rzecz biorąc, do wielkości naszych obiektów sakralnych czy
wynajmowanym sal, czyli de facto liczby zgromadzonych słuchaczy.
Obraz czwarty. W
poprzednim obrazie wskazałem na Pana Jezusa, który odpłynął nieco od brzegu, a potem
zaczął nauczać, a także Apostoła Pawła będącego w więzi ze swymi
słuchaczami w Listrze, czego efektem było zauważenie człowieka z wiarą potrzebną do uzdrowienia - czyniąc
to zapowiedziałem świadectwo z tego zakresu. Oto jedno z nich, wybacz, w
maksymalnym uproszczeniu. Przed laty w trakcie kazania zobaczyłem mężczyznę,
który od nie tak dawna stał się uczestnikiem nabożeństw. Widziałem go z tego
samego miejsca i wcześniej, ale przedtem usiłował kryć się za plecami osób z
poprzedniej ławki, choć było to dość trudne nie ze względu na amfiteatralny
układ sali, lecz z powodu wyżej usytuowanej kazalnicy w prezbiterium. Tym razem
ujrzałem jego promieniującą, zasłuchaną twarz z wiarą do nawrócenia i
dlatego opowiedziałem o tym mym współpracownikom i zachęciłem ich do dyskretnej
wstawienniczej modlitwy. Bardzo szybko zgłosił się do grupy katechumenów, a po
zakończeniu spotkań i publicznym świadectwie został ochrzczony. Od tego momentu
wiernie kroczy z Chrystusem Panem przez życie w aktywności zgodnej ze swym
obdarowaniem. Przywołując zarówno wydarzenia nowotestamentowe, jak i
świadectwo, chcę podkreślić takie ukształtowanie przestrzeni, by słuchacze byli
również w więzi wzrokowej ze swym kaznodzieją.
Obraz piąty. O
ile mniejszy mamy wpływ na więź ze słuchaczami, choć możemy posłużyć się
funkcją fatyczną, jak zapewne pamiętasz z zajęć ze mną z poetyki - o tyle
większa odpowiedzialność spoczywa na nas, kaznodziejach. Z naszej wczesnej młodości
- co dziś tak określamy z radością -
zapewne pamiętasz, co myśleliśmy o kaznodziejach, którzy korzystali z ciemnych
okularów. Intuicyjnie wtedy uświadamialiśmy sobie ważność oczu w przekazie
treści. Mówiliśmy, że ukrywają oczy, bo mają coś na sumieniu. Zapewne
popełnialiśmy błąd, ale odczuwaliśmy, że czegoś w ich przekazie brakuje. Dziś
można zauważyć odwrotne zjawisko. Nie tak dawno usługiwałem na nabożeństwie w
wynajętej sali teatralnej. Mój niedosyt wynikał z faktu, że praktycznie
dostrzegałem osoby tylko z pierwszych rzędów, a chciałbym widzieć twarze
wszystkich zgromadzonych, tym bardziej że scena i widownia w pełni to
umożliwiały. Nie należę bowiem do osób, które cieszą się wtedy, gdy zapalają
się reflektory i oślepiają, bo wówczas nie widzą tłumów - jak wyznał jeden ze
znanych mistrzów słowa, artysta multimedialny, co z sympatią i dozą zrozumienia
odnotowuję.
Wybrana Pani! Przerywam malowanie ostatniego obrazu. Jeśli
będziesz chciała, powrócę do niego w następnym liście, by słownym pędzlem go
dokończyć. Naszym zadaniem bowiem jest jak najlepsze wymalowanie, ukazanie Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego. ( por. Ga 3,1).
Pokój Tobie! Nie tylko dokończę, ale spróbuję namalować
nowy, w centrum którego będzie kazalnica w jej wymiarze i symbolicznym, i
pragmatycznym.
bp senior Mieczysław