Obraz pierwszy. W tegoroczne styczniowe dni modlitewne zauważyłem w protestanckiej świątyni reakcję jednego ze słuchaczy, duchownego zapewne przyzwyczajonego do ambony, który siedział z przodu, w ławce prawie pod amboną usytuowaną dość wysoko. Kiedy kaznodzieja wieczoru, jego współwyznawca, zaczął zwiastować, błyskawicznie przemieścił się do rzędu po drugiej stronie. Tym samym dał do zrozumienia, że nie tylko słowa się liczą, barwa głosu, a przede wszystkim, co w tym konkretnym przypadku chcę podkreślić, twarz, mimika twarzy. Niektórzy badacze dowodzą, że przeszło 65% przyjmowanych informacji nie pochodzi ze słów. Nie muszę Cię przekonywać, że usytuowanie ambony w wielowiekowych kościołach ma charakter historyczny, miało ono zapewnić słyszalność w wiekach „bez kabli” (wiesz, do którego listu się odwołuję), było znakiem poselstwa z góry, stąd niekiedy baldachim w kształcie gołębicy.
Obraz drugi. Kiedy przygotowywałem się do współpracy z IBRA
Radiem, a sporo lat minęło od tamtego momentu, wraz z trójką współpracowników
uczestniczyłem w seminarium w ich siedzibie w Sztokholmie. Nie musiałem się
interesować szczegółami technicznymi, choć wtedy poznałem nowe słowo, a gdy
potem pisałem o propagacji fal krótkich, pojawiał się znak zapytania ze strony
redaktora prowadzącego. Ale to, wybacz, tylko na marginesie. Już wtedy nieobca była mi
teoria komunikacji nie tylko językowej. Z jednego wówczas nie zdawałem sobie
sprawy, myślałem bowiem, że siedząc w wytłumionym studiu radiowym, słysząc
wręcz bicie swego serca, mam wyobrażać potencjalne tłumy moich słuchaczy, mówić
do milionów albo przynajmniej do tysięcy. Nic bardziej błędnego. Miałem wyobrazić
sobie najmilszą jedną osobę i mówić nie do tłumów, lecz do tej jedynej. I
chociaż była to sytuacja wirtualna, miałem mieć kontakt wręcz wzrokowy, każda
odbiorczyni czy odbiorca musiał czuć, że mówię tylko do niego.
Obraz trzeci. Powinienem zacząć go malować od wydarzenia nad
brzegiem Jeziora Genezaret. Pan Jezus usiadł nad brzegiem, wtedy zebrały się
wokół Niego tłumy. Co czyni Zbawiciel? Zobaczył dwie łodzie: Wszedł do jednej z nich, należącej do
Szymona i poprosił go, aby nieco odpłynął od brzegu. Potem usiadł i z łodzi
nauczał tłumy. Zazwyczaj w takich przypadkach podkreśla się troskę
Mistrza o to, by powstały jak najlepsze warunki, taki naturalny wręcz
amfiteatr, do rozprzestrzeniania się Jego głosu, ale i do więzi wzrokowej
obydwu stron. W Dziejach Apostolskich (14,9-10) jest m.in. taki fragment z
wydarzenia w Listrze: Słuchał on
przemawiającego Pawła, który spojrzał na niego i gdy zobaczył, że ma wiarę
potrzebną do uzdrowienia, zawołał głośno: Stań prosto na nogach! A on poderwał
się i chodził. I Paweł, i chromy od urodzenia trwali w więzi nie tylko
wzrokowej, ale i duchowej. Apostoł widział rodzącą się wiarę i przystąpił do
kolejnego etapu swego zwiastowania. Może przy kolejnej okazji, a to zależy od
Twej reakcji, podzielę się świadectwem (niech będzie liczba pojedyncza) z tego
zakresu.
Wybrana Pani! Wybacz ten wywód bardziej z rozumu niż uczucia.
Czekam na sugestie, pytania, a może jeszcze lektury. Zakładaj ciemne okulary
(dzięki, że to czynisz), by chronić wzrok tylko przed słońcem, a nie przed
drugim człowiekiem. Patrz i pozwalaj z kazalnicy Cię widzieć. Niech kolumny i
czyjeś plecy nie będą przeszkodą.
Pokój Tobie! Bądź spokojna. Jeśli będziesz chciała ten temat
kontynuować, obiecuję w mych uwagach uwzględnić inne wątki, w tym też wielkość
naszych kościelnych pomieszczeń. Na koniec parafraza pieśni: Kto spojrzy na Pana, kto spojrzy na krzyż i tym wzrokiem na bliźniego – uzdrowi Jezusa go
krew.
bp senior Mieczysław