Do tej pory Słowo
Pańskie z Ewangelii Mateusza (4,1-11), perykopa o kuszeniu Jezusa,
koncentrowało moją uwagę na różnych, chciałoby się powiedzieć, fundamentalnych
kwestiach. Ostatnio, co znalazło odzwierciedlenie w mojej publicznej posłudze,
zwróciłem uwagę na drobiazg, a mianowicie, że Pan Jezus po czterdziestu dniach
i nocach po prostu łaknął, poczuł głód, jak podaje ekumeniczny przekład Nowego
Testamentu. Właśnie wtedy, gdy Syn Boży, ale i Syn Człowieczy był głodny,
przystąpił kusiciel, aby poddać Go próbie.
To spostrzeżenie poprowadziło mnie do prawdy, że powinniśmy szczególną uwagę zwracać na trudne sytuacje w naszym życiu. Różnego rodzaju niepowodzenia, choroba czy śmierć bliskiej osoby nie kreują nas na bohaterów, lecz powodują normalne ludzkie cierpienia. I wtedy post to nie tylko droga do triumfu, a jeśli już, to poprzez przykre próby. Kiedy to publicznie mówiłem, zachęcałem, by w takich chwilach nie podejmować nierozważnych decyzji. Wśród moich słuchaczy w ten wieczór był pewien człowiek w średnim wieku, którego żona zawiodła. To Słowo zmieniło, jak potem publicznie powiedział, prawie już gotową, niedobrą decyzję.
Przypomniałem sobie, by nie
udawać bohatera, że gdy mój tata śmiertelnie zachorował, a kilkanaście lat
wcześniej został przez Boga uzdrowiony, kuszony byłem, bym obietnicę służenia
Chrystusowi uzależnił od uzdrowienia go i w tym momencie. Na szczęście nie
poddałem się temu pokuszeniu. Byłem wtedy wierzącym człowiekiem, ochrzczonym
Duchem Świętym, starszym zboru mimo młodego wieku, od dwóch lat kaznodzieją
Słowa Bożego. Przesłanie więc brzmi: trzeba uważać na siebie zawsze, a
szczególnie w trudnych życiowych i emocjonalnie sytuacjach.