1 marca 2018

Archiwum - Wywiady

Tekst z 10 maja 2012 r., czyli dziś zbliża się do 96. urodzin.

Helena Gieryga - najstarsza członkini

Dnia 19 kwietnia obchodziła swe 90. urodziny s. Helena Gieryga, urodzona więc w 1922 roku, wdowa, bo swego męża pożegnała 13 lat temu, powszechnie szanowana i ciągle aktywna uczestniczka naszego życia zborowego. Z okazji rocznicy krótka rozmowa z Jubilatką. 

Urodziłam się
w Białaczowie niedaleko Opoczna i w tej miejscowości mieszkałam do 11. roku życia. Potem cała moja rodzina przeprowadziła się do Wołomina, a więc w okolice Warszawy.

Zmiana nastąpiła w 1942 roku,
bo poślubiłam Włodzimierza i przeniosłam się do Chełma, bo mąż pracował w miejscowym młynie. Ślub odbył się w cerkwi prawosławnej w tym mieście.

Mieszkałam tam tylko trzy lata,
bo rodzice Włodzimierza wraz z pozostałą rodziną przenieśli się do Dniepropietrowska, miasta położonego na brzegach Dniepru. Postanowiliśmy im towarzyszyć, wytrzymaliśmy tam zaledwie dwa miesiące, zapadła decyzja o natychmiastowym powrocie.

Mąż zbudował skromny drewniany wóz, a był złotą rączką,
a siłę pociągową stanowiły dwie krowy i tak przez trzy miesiące wracaliśmy w okolice Równego, obecnie Ukraina. Ta podróż mogłaby stanowić fabułę filmu sensacyjnego. Zdarzały się napady, a pewnego razu skradziono nam krowy. Znalazły się w miejscowym kołchozie, a odzyskaliśmy je, bo mąż z licznego stada po imieniu je zawołam, a one zareagowały. Mieliśmy więc mleko, zapasy mąki i mogliśmy kontynuować naszą powrotną wędrówkę.

Różne inne dramatyczne zdarzenia
nam towarzyszyły, ale nie sposób o wszystkich opowiadać. Wspomnę tylko, że mąż stracił nogę w wypadku kolejowym. Przez 6 tygodni nie miałam żadnych wieści o losie mojego męża, a były to czasy II wojny światowej.

W okolicach Równego mieszkałam
do 1960 roku, urodziłam tam córkę i syna, a następnie sprowadził nas do Szczecina brat męża i zamieszkaliśmy na Gumieńcach. Najpierw pracowałam dorywczo, a potem aż do emerytury w  żłobku na ulicy Podhalańskiej jako kucharka.

Chrzest wiary przyjęłam
26 września 1982 roku i od tego momentu kroczę przez życie jako świadoma chrześcijanka. Cztery miesiące wcześniej uczynił to mąż zaproszony na nabożeństwo przez Stanisława, naszego kościelnego. Pierwszymi gośćmi w naszym domu byli Stanisław Darda, dziś już nieżyjący, i prezbiter Eugeniusz Pawłowski spędzający dziś swoje sędziwe lata w Bydgoszczy.

Najbliższą moją koleżanką na początku
została Maria Pohoryło, żona kościelnego, bo okazało, że pochodzi z tych samych stron, a więc z okolic Równego.

Dwa dni przed moim jubileuszem
skopałam nie tylko moją, ale także działkę córki. Miałam ciężkie i pracowite życie i dzięki Bogu to jest źródło mojej dobrej jak na te lata kondycji.

Bardzo lubię
słuchać i śpiewać nasze pieśni, a gdybym miała wymienić jedną, to na pewno będzie utwór „O cudowny jest mój Zbawiciel”.

Moim marzeniem
jest trwać aż do końca mej pielgrzymki w Bogu i nie być nikomu ciężarem w mej sędziwości.

Miła w Chrystusie Siostro! Wszechmogący Bóg zapewnia Ciebie, że „pozostanie ten sam aż do Twojej starości i sędziwości”. Niech Ci błogosławi Wszechmogący Bóg, Ojciec i Syn, i Duch Święty!