4 stycznia 2018

Z DRUGIEJ STRONY - Odcinek 11


Na zaproszenie Prezydium Rady Kościoła znalazłem się 20 maja 1973 r. w Warszawie na zebraniu grupy braci pracujących aktywnie wśród młodzieży( jak ujmuje protokół).
W dyskusji zabrałem głos, protokolant tak opisał moje wystąpienie:

Br. M. Czajko( Szczecin) dał wyraz swojej dezaprobacie z powodu zaproszenia go na to zebranie w dniu 20 maja br., w czasie którego zrozumiał, iż został zaliczony do jakiejś grupy młodzieży zielonoświątkowej powodującej - rzekomo- rozdźwięki w Zborach czy też w Kościele. Podkreślił, że jeśli chodzi o niego, zaproszenie przez Prezydium Rady w celu przywołania go do porządku, skierowane zostało pod zupełnie niewłaściwym adresem. Stwierdził, iż Rada Zborowa w Szczecinie nie posądza go o żadną działalność rozbijacką lub o niepodporządkowanie się starszym braciom. Jechał na spotkanie z Prezydium Rady z zupełnie innymi myślami. Powiedział dosłownie: „ myślałem, że jako polonista otrzymam propozycję jakiejś pracy w Kościele”. Biorąc przykład ze stosunków świeckich, w swojej pracy zawodowej, wyraził pragnienie, żeby - ich wzorem- również w Kościele panowały tak dobre wzajemne stosunki, jak w tym środowisku, w którym się obraca - wśród naukowców i literatów- w dalszym ciągu ustosunkował się do projektu unormowania planów wyjazdów i przyjazdów do Zborów, wykazując trudności na jakie napotka to zamierzenie Prezydium Rady- następnie poruszył sprawę zebrań określanych przez Prezydium Rady mianem„nielegalnych” z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy.

Zapewne nikt z nas (albo tylko nieliczni) - to próby obecnego komentarza – nie zdawał sobie sprawy z tego, że protokół spotkania zostanie przekazany tajnym i jawnym organom państwa nadzorującym działalność nie tylko wybranych, lecz wszystkich Kościołów. Jeśli idzie o zielonoświątkowców, to rzeczywiście zaproszone na spotkanie były aktywne osoby pracujące wśród młodzieży, co należało przyjąć z szacunkiem. TW Doktór stojący na czele ZKE tę właśnie grupę szkalował wręcz w niewyobrażalny sposób w swych wcześniejszych donosach, czego wybrane dowody przytoczyłem w poprzednich odcinkach.

Chociaż zaproszeni zostali młodzi ludzie (miałem wtedy 27 lat, a nie brakowało starszych ode mnie) ze wszystkich wyznań stanowiących ZKE, to dominowali zielonoświątkowcy. Tylko oni, z jednym wyjątkiem, brali udział w dyskusji. Nie jestem teraz w stanie określić, czy był to wynik strategii ze strony prowadzących (prezesa i sekretarza), czy też nasza otwartość, bo przecież byliśmy dumni, że możemy i chcemy pracować z troską o kolejną generację, choć wbijano nam do głów, że młodzież nie jest przyszłością Kościoła, lecz Jezus Chrystus, co też wybrzmiało i na tym spotkaniu.

Prezes podawał bez nazwisk przykłady planowanych posunięć administracyjnych, bo wybujała samodzielność młodzieży doprowadziła w rezultacie do dwutorowości inicjatyw. W związku z powyższym prezes Rady zadał pytanie: kto kieruje inicjatywami - w pracy młodzieżowej- które doprowadziły do rozdźwięku ze starszymi. Było to z jego strony pytanie retoryczne, bo szkalujących odpowiedzi udzielał w swych donosach. Kiedy z kolei podkreślano, że młodzieży nie przysługuje prawo tworzenia odrębnych struktur, to w dyskusji  K. Zając z Legnicy dodał, że różne formy aktywności młodzieżowej istniały już od kilkunastu co najmniej lat i nie wywoływało to żadnej reakcji ze strony dotychczasowych Prezydiów Rady. Działalność normującą ze strony Prezydium Rady podjęli dopiero bracia sprawujący ten urząd w obecnej kadencji. Kadencji, dodajmy, w której wąskie grono przywódcze miało zniszczyć albo przynajmniej zahamować rozwój zielonoświątkowców. Prezes miał bowiem świadomość, że nie potrafi już manipulować młodszą generacją solidnie przecież przygotowaną do życia i służby.

Trzeba też na zakończenie stwierdzić, że wszystkie nieformalne przedsięwzięcia
(nabożeństwa międzyzborowe i okręgowe itp.) odbywały się w konkretnych Zborach przy aprobacie przełożonych. Były one (oprócz wymiarów duchowych) kuźnią talentów kaznodziejskich, poszerzały grono wykładowców Słowa, rozwijały zdolności wokalne i instrumentalne młodych ludzi, czego efektem był niebawem wysyp młodzieżowych zespołów wokalno-instrumentalnych. Odegrały one ważną rolę integracyjną wśród młodzieży pochodzącej przecież z dominujących małych Zborów. Mimo prób zniszczenia, aktywni pracownicy młodzieżowi z tamtych lat, odegrali z nielicznymi wyjątkami wiodącą rolę w późniejszej historii ZKE, a potem samodzielnych Kościołów. Te „nielegalną” aktywność trzeba było chronić, a nie- jak wnioskował TW Doktór- rozbijać przy pomocy świeckich sił porządkowych.