Na zaproszenie Prezydium Rady Kościoła znalazłem się 20 maja 1973 r. w Warszawie na zebraniu grupy braci pracujących aktywnie wśród młodzieży( jak ujmuje protokół).
W dyskusji zabrałem głos, protokolant tak opisał moje
wystąpienie:
Br. M. Czajko( Szczecin) dał wyraz swojej dezaprobacie z powodu zaproszenia go na to zebranie w dniu 20 maja br., w czasie którego zrozumiał, iż został zaliczony do jakiejś grupy młodzieży zielonoświątkowej powodującej - rzekomo- rozdźwięki w Zborach czy też w Kościele. Podkreślił, że jeśli chodzi o niego, zaproszenie przez Prezydium Rady w celu przywołania go do porządku, skierowane zostało pod zupełnie niewłaściwym adresem. Stwierdził, iż Rada Zborowa w Szczecinie nie posądza go o żadną działalność rozbijacką lub o niepodporządkowanie się starszym braciom. Jechał na spotkanie z Prezydium Rady z zupełnie innymi myślami. Powiedział dosłownie: „ myślałem, że jako polonista otrzymam propozycję jakiejś pracy w Kościele”. Biorąc przykład ze stosunków świeckich, w swojej pracy zawodowej, wyraził pragnienie, żeby - ich wzorem- również w Kościele panowały tak dobre wzajemne stosunki, jak w tym środowisku, w którym się obraca - wśród naukowców i literatów- w dalszym ciągu ustosunkował się do projektu unormowania planów wyjazdów i przyjazdów do Zborów, wykazując trudności na jakie napotka to zamierzenie Prezydium Rady- następnie poruszył sprawę zebrań określanych przez Prezydium Rady mianem„nielegalnych” z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy.
Zapewne nikt z nas (albo tylko nieliczni) - to próby
obecnego komentarza – nie zdawał sobie sprawy z tego, że protokół spotkania
zostanie przekazany tajnym i jawnym organom państwa nadzorującym działalność
nie tylko wybranych, lecz wszystkich Kościołów. Jeśli idzie o
zielonoświątkowców, to rzeczywiście zaproszone na spotkanie były aktywne osoby
pracujące wśród młodzieży, co należało przyjąć z szacunkiem. TW Doktór stojący na czele ZKE tę właśnie
grupę szkalował wręcz w niewyobrażalny sposób w swych wcześniejszych donosach,
czego wybrane dowody przytoczyłem w poprzednich odcinkach.
Chociaż zaproszeni zostali młodzi ludzie (miałem wtedy 27
lat, a nie brakowało starszych ode mnie) ze wszystkich wyznań stanowiących ZKE,
to dominowali zielonoświątkowcy. Tylko oni, z jednym wyjątkiem, brali udział w
dyskusji. Nie jestem teraz w stanie określić, czy był to wynik strategii ze
strony prowadzących (prezesa i sekretarza), czy też nasza otwartość, bo
przecież byliśmy dumni, że możemy i chcemy pracować z troską o kolejną generację,
choć wbijano nam do głów, że młodzież nie
jest przyszłością Kościoła, lecz Jezus Chrystus, co też wybrzmiało i na tym
spotkaniu.
Prezes podawał bez nazwisk przykłady planowanych posunięć
administracyjnych, bo wybujała
samodzielność młodzieży doprowadziła w rezultacie do dwutorowości inicjatyw. W
związku z powyższym prezes Rady zadał pytanie: kto kieruje inicjatywami - w
pracy młodzieżowej- które
doprowadziły do rozdźwięku ze starszymi. Było to z jego strony pytanie retoryczne,
bo szkalujących odpowiedzi udzielał w swych donosach. Kiedy z kolei
podkreślano, że młodzieży nie przysługuje prawo tworzenia odrębnych struktur,
to w dyskusji K. Zając z Legnicy dodał, że różne formy aktywności młodzieżowej
istniały już od kilkunastu co najmniej lat i nie wywoływało to żadnej reakcji ze strony dotychczasowych Prezydiów
Rady. Działalność normującą ze strony Prezydium Rady podjęli dopiero bracia
sprawujący ten urząd w obecnej kadencji. Kadencji, dodajmy, w której wąskie
grono przywódcze miało zniszczyć albo przynajmniej zahamować rozwój
zielonoświątkowców. Prezes miał bowiem świadomość, że nie potrafi już
manipulować młodszą generacją solidnie przecież przygotowaną do życia i służby.
Trzeba też na zakończenie stwierdzić, że wszystkie
nieformalne przedsięwzięcia
(nabożeństwa międzyzborowe i okręgowe itp.) odbywały się w
konkretnych Zborach przy aprobacie przełożonych. Były one (oprócz wymiarów
duchowych) kuźnią talentów kaznodziejskich, poszerzały grono wykładowców Słowa,
rozwijały zdolności wokalne i instrumentalne młodych ludzi, czego efektem był niebawem
wysyp młodzieżowych zespołów wokalno-instrumentalnych. Odegrały one ważną rolę
integracyjną wśród młodzieży pochodzącej przecież z dominujących małych Zborów.
Mimo prób zniszczenia, aktywni pracownicy młodzieżowi z tamtych lat, odegrali z
nielicznymi wyjątkami wiodącą rolę w późniejszej historii ZKE, a potem
samodzielnych Kościołów. Te „nielegalną” aktywność trzeba było chronić, a nie-
jak wnioskował TW Doktór- rozbijać
przy pomocy świeckich sił porządkowych.