3 stycznia 2018

Archiwum - Wywiady


Tekst z 28 września 2012 r.

Ukojenie duszy mojej

Dnia 4 sierpnia obchodziła swoje 70. urodziny s. Zdzisława Lewicka-Chudzio. Urodziła się w Rawie Ruskiej, a wczesne dzieciństwo spędziła w Przemyślu. W Szczecinie zamieszkała w 1947 roku, bo ojciec był kolejarzem i otrzymał nakaz pracy w naszym mieście. Aż do emerytury pracowała w Polskiej Żegludze Morskiej na stanowisku specjalisty do zaopatrywania statków w sprzęt audiowizualny. Kiedy z tej okazji składaliśmy dwa tygodnie później życzenia, dziękując za kwiaty i dobre słowo, przypomniała nam świadectwo swego nawrócenia. I wtedy zrodziła się myśl, by rozmowę skoncentrować właśnie na tym wątku. Oto rozmowa z okazji Jubileuszu.
W naszym zwiastowaniu podkreślamy potrzebę osobistej wiary, nawrócenia, świadomej osobistej decyzji pójścia za Chrystusem. Badania podają, że taki duchowy przełom następuje najczęściej we wczesnej młodości. Jakie były okoliczności nowo narodzenia w siostry przypadku?
Rzeczywiście, miałam wtedy 59 lat, a jeśli to się stało wbrew wynikom badań, to moja radość jest tym większa. Pochodzę, jak większość naszych rodaków, z rodziny katolickiej. Z dzieciństwa pozostała mi scena z drogi krzyżowej, w której Pan Jezus dźwigał ciężki krzyż, padał pod jego ciężarem, a mimo to nie skarżył się. Natomiast nie miałam okazji do głębszych rozważań biblijnych, Biblia i sprawy Boże były mi dalekie, obojętne i mało znane. Z tego powodu nie mam do nikogo żalu, a jeśli już, to tylko do siebie samej. Po prostu relacjonuję moją sytuację.

A co się wydarzyło szczególnego we wskazanym okresie, a dokładnie mówiąc w 2002 roku?
W połowie tego roku zginął tragiczną śmiercią człowiek, bliska mi osoba. Ubolewałam z tego powodu, bo bałam się, że nie poradzę sobie w samotności, bez możliwości bliskich rozmów, wzajemnego zrozumienia czy też obopólnej pomocy w razie konieczności. Należałam do osób aktywnych, nigdy nie wyobrażałam, że będę siedziała przy oknie i patrzyła na toczące się na ulicy życie. Zadawałam sobie pytanie, jak teraz będzie wyglądała moja przyszłość?

Mam więc kolejne pytanie, a mianowicie, jakie pojawiały się odpowiedzi?
W tym momencie miałam mocne przekonanie, że tylko Bóg może mi pomóc. Było ono tym bardziej zaskakujące, iż do tej pory z różnymi trudnościami nie zwracałam się do Boga, bo Go bliżej nie znałam. Zaczęłam chodzić do najbliższego kościoła, choć lubiłam przebywać w bocznej kaplicy, nie w tłumie, lecz w samotności. Potem uczestniczyłam w katechezie około 40. osobowego grona z różnych środowisk, a gdy powstała formalna grupa, chęć naśladowania Pana Jezusa zderzała się z żalem, że jest to propozycja adresowana tylko do młodych ludzi.

W jakich okolicznościach po raz pierwszy znalazła się siostra wśród nas?
O Kościele Zielonoświątkowym wspomniała mi kiedyś jedna z uczestniczek wspomnianych katechez, która, jak później się dowiedziałam, bywała i w jednym, i drugim miejscu. Kiedy po raz pierwszy przyszłam na nabożeństwo, od razu pojawiła się pewność, że tutaj jest moje duchowe miejsce. Choć to brzmi wręcz niewiarygodnie, to tak naprawdę było. Bóg rozpoczął pracę nad moją osobą, a uczestnictwo w nabożeństwach w niedziele i w tygodniu, spotkania z siostrami, codzienna modlitwa, a przede wszystkim osobista lektura Pisma Świętego przywróciło mi radość z nauk Chrystusa Pana.

Jak zobaczyłem notatki z siostry osobistej lektury Słowa Bożego, to pomyślałem, że zawstydziłabyś niejednego kaznodzieję.
Bóg przemawia do mnie przez swoje Słowo, Jego Słowo mnie kształtuje i zmienia. Jest fundamentem mojej wiary, jest realne. Oto jeden z przykładów. Miałam dość uciążliwą 90-letnią sąsiadkę, pomodliłam się, bym mogła okazywać jej więcej cierpliwości, opieki i miłości. Tak też się stało już następnego dnia, a ona zdziwiła się moją natychmiastową zmianą. Kiedy zmarła po dwóch latach, cieszyłam się, że dzięki Bogu zdążyłam okazać jej miłość i wskazywać na wielką miłość Boga. W maju 2004 roku oddałam swoje życie Jezusowi, a zewnętrznym znakiem było przyjęcie chrztu wiary 14 listopada w tym samym roku.

Wiem chociażby ze świadectwa, że Bóg przemawia do siostry poprzez widzenia.
Nie jestem jakąś egzaltowaną osobą, jestem racjonalną ekonomistką, ale to prawda. Nie sposób wszystkie przytoczyć, bo byłyby to długie opowieści. Przed chrztem nie tylko przeczytałam, ale i w widzeniu usłyszałam zaproszenie Pana Jezusa, które brzmiało: „Pójdź za mną”. Mogę powiedzieć, że każdy kolejny okres w mojej duchowej drodze jest poprzedzany widzeniem. Jednak jedno w skrócie przytoczę:
„Gdy szłam obok Jezusa, z oddali zbliżała się grupa mężczyzn i kobiet. Byli ubogo ubrani, obarczeni walizkami i innymi pakunkami. Kiedy nas mijali, zaczęłam do nich wołać, wręcz krzyczeć, aby zawrócili i poszli razem z nami, bo w przeciwnym razie czeka ich zguba i zatracenie. Ludzie ci nie reagowali, jakby nie słyszeli mojego wołania i szli dalej. Wtedy zaczęłam głośno płakać, bo nie wiedziałam, jak im pomóc”.
To widzenie rozpoczęło nowy etap mojego duchowego życia. Jeśli do tej pory częściej prywatnie spotykałam się z wierzącymi siostrami, to teraz pomagam innym ludziom, zachęcam, aby weszli na drogę, którą jest Pan Jezus i która prowadzi do życia wiecznego. Jestem aktywna jak nigdy dotąd, a o formach mego zaangażowania może opowiem przy innej okazji.

Rozmawia się nam bardzo przyjemnie, ale dziś czytelnicy nie lubią długich tekstów, więc pora zakończyć.
Chcę ustawicznie dziękować Chrystusowi Panu, że wyzwolił mnie ze strachu, stał się moją prawdą, drogą i życiem. Dał mi wspaniały oręż modlitwy i radość z oglądania jej rezultatów. Wstawienniczo modlę się o wielu ludzi, pracuję dla ich dobra. W tym gronie jest Marek, mój syn. Wierzę, że moja matczyna modlitwa jest ochroną jego życia. Wierzę, iż Duch Święty skieruje jego kroki na drogę Bożą. Jestem wdzięczna Zbawicielowi, a wyrażam ją zawsze słowami pieśni: „Wszystkim Tyś, wszystkim mi”.

Cieszymy się z Jubileuszu, a przede wszystkim z faktu, że w Chrystusie Panu znalazła Siostra w dramatycznej chwili swego życia i w każdym innym momencie „ukojenie swej duszy”, zgodnie z zaproszeniem Zbawiciela: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie”.