5 października 2019

Listy do Wybranej Pani - List Osiemdziesiąty Piąty

Czas szybko mija, co sobie na nowo uświadomiłem w kończącym się tygodniu. Pięć lat temu, a konkretnie w czternastym dniu marca 2014 r., przeprowadziłem wywiad, we wstępie którego  napisałem tak: Dnia 21 stycznia razem z siostrą Zofią Waszkiewicz dziękowaliśmy Bogu za Jej 75-lecie.Chrzest wiary przyjęła 26 września 1982 roku i od tego momentu w sposób błogosławiony zaczęła wpisywać się w historię „Betanii”. Z radością wspomina swe początki, choćby dlatego, że prawie wszyscy pytali, czy związana jest z rodziną prezb. Sergiusza Waszkiewicza, znanego i cenionego jednego z przywódców ruchu zielonoświątkowego w naszym kraju, co wtedy budziło jej sympatyczne zdziwienie. Trudno w pełni opisać bogate duchowo życie, dlatego wybrano tylko charakterystyczne elementy. By zabrzmiało to tajemniczo i wzbudziło Twe zainteresowanie, powiem, że w tym liście będzie o wybranych podniebnych szlakach i to nie tylko moich.

Ta okoliczność, a o niej na końcu, przypomniała mi przynajmniej trzy moje podróże samolotowe. Zacznę od pierwszej, bo ona wzbudziła najwięcej emocji. Był to koniec 1970 roku. Prezb. Aleksandra Rapanowicza odwiedził Mikołaj Klimionok z Australii, który po wojnie poprzez Anglię znalazł się wraz z rodziną na tym kontynencie. Znali się od międzywojnia z terenów wschodnich naszego kraju i było to pierwsze ich spotkanie po tylu latach. Gość zaproponował nam wspólny lot do Warszawy. Był to mój pierwszy lot, zrobiłem sobie rachunek sumienia i wszedłem do samolotu z przekonaniem, że Pan Bóg zachowa dwóch sług Ewangelii i przy tej okazji ja też skorzystam w tym względzie.

W czasie drugiej podróży, jak wspomina Danusia, robiłem wrażenie oblatanego, gdy po ślubie cywilnym lecieliśmy z Wrocławia do Szczecina, by zdążyć na pożegnanie starego a powitanie nowego roku w gronie młodzieży z całego Pomorza. Nie muszę Ci przypominać, że wówczas, a był to właśnie koniec 1971 roku, ślub cywilny musiał poprzedzać kościelny. Żartowaliśmy wtedy, że jeśli mamy iść przez życie razem, to szczęśliwie dolecimy. Humor nas nie opuszczał nawet w chwili, gdy mogliśmy przez okno widzieć jakąś wibrującą blaszkę przy skrzydle starego samolotu.

A teraz powiadam, że już swoje przeleciałem. Gdy rozmówca ze mną polemizuje, przywołuję moją wyprawę do Australii (zauważ, proszę, symboliczną klamrę spinającą me wspomnienia). W 2007 roku w trzech samolotach z Berlina do Adelajdy spędziłem dwadzieścia pięć godzin bez pięciu minut. Sam lot z Londynu do Melbourne, z krótkim postojem w Singapurze (bez wychodzenia z samolotu), trwał prawie dwadzieścia dwie godziny. 


I znowu pojawi się Warszawa. Zofia Waszkiewicz, gdy obchodziła swe 80-lecie z córkami i ich rodzinami mieszkającymi w Niemczech, na ich pytanie, jakie ma marzenie związane z rocznicą, odpowiedziała, że chciałaby po raz pierwszy przelecieć się samolotem. Córki przyobiecały realizację, ale ich miejsce pobytu i konieczność towarzyszenia były istotnymi barierami. Przed wakacjami zapytałem, na jakim etapie są przygotowania, zachęciłem, by mobilizowała rodzinę i żartobliwie zagroziłem, że jeśli będą się ociągały, to sam tym się zajmę. Nie wiem, jak to dokładnie zostało przekazane, ale rodzina z radością przyjęła moją gotowość. W połowie września załatwiłem formalności i 1 października s. Zofia Waszkiewicz w moim towarzystwie odbyła lot do stolicy i z powrotem, tym samym zostało spełnione jej marzenie! A jakie towarzyszyły jej doznania, to inny temat. Na pewno miłe !

Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci [sióstr], mnie uczyniliście. (Mt 25,40).

Pokój Tobie! Podziękowanie i dalsza zachęta: A czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia. Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim , a najwięcej domownikom wiary. (Ga 6, 9-10).

bp senior Mieczysław