Pierwsze oczywiście związane z tym miastem. Pod koniec czwartej klasie mej średniej technicznej edukacji miałem miesięczną praktykę w Poznaniu. Byliśmy ulokowani w mieszkaniach pracowników zakładu, w którym naprawiano silniki samochodu marki Warszawa, na widok którego po wielu latach moi znajomi z Francji byli zdziwieni, że na ulicach naszych miast ubogich pod tym względem, porusza się tyle szwedzkich Saab-ów. Postanowiłem więc z któreś popołudnie odwiedzić Hukiszów, a szczególnie Henryka, bo do tej pory nigdy z nim się nie spotkałem, choć to mój rówieśnik. Miałem odszukać zabudowania przy ulicy Polnej 1. Szedłem więc od końcowego przystanku tramwajowego, minąłem tory kolejowe i dopytywałem się o tę ulicę. Nikt nie był w stanie jej wskazać. Chciałem już zrezygnować z poszukiwań w mej pieszej długiej wędrówce, ale ktoś na moje szczęście zapytał, do kogo chcę dotrzeć. Podałem nazwisko, wskazał drogę i pouczył, że trzeba było od razu nim się posługiwać. Teraz siedząc w aucie i słuchając relacji Henryka, musiałem wytężyć wyobraźnię, by wskrzesić poprzednie obrazy, bo nie został kamień na kamieniu, cegła na cegle, czy raczej pustak na pustaku, które Józef, ojciec Henryka, wytwarzał na własne potrzeby. Nie pozostało śladu na polnej drodze, została zaorana, wszędzie rosła dorodna zielona kukurydza, mimo suchego lata. Nastąpiła nostalgia i refleksja: Przemija bowiem postać tego świata. (1Kor 7,31). Nie muszę Ci przypominać, że mam i inne wspomnienia, wszak w wypożyczanej kaplicy baptystycznej w Poznaniu wielokrotnie odbywały się zjazdy młodzieżowe z naszym udziałem.
Napisałem poprzednio, że w gronie
ośmioosobowym wspominaliśmy z naszej
generacji i tych, których już nie ma wśród żyjących, i tych pielgrzymujących. Z
drugiej grupy przywołałem Wiesię, absolwentkę wrocławskiej germanistyki, po
mężu o dwuczłonowym nazwisku (do tej pory nie przestudiowałem RODO, więc taka
oto moja asekuracja). Nie widzieliśmy się co najmniej od kilkudziesięciu lat,
ale dzięki Facebookowi od pewnego czasu
okazjonalnie się kontaktujemy. W lutym napisałem m.in. tak: Wiesiu,
ogarnęło mnie pragnienie, by Ciebie pozdrowić. Nie pytaj o powód, bo naprawdę nie wiem, a że czynność
szlachetna, tym bardziej z radością to czynię. Odpowiedź otrzymałem na
początku sierpnia. Okazało się, że luty był trudnym miesiącem w jej życiu i
dopiero teraz miała okazję odczytać wiadomość. Jej mąż przeszedł operację
serca, potem była rehabilitacja w sanatorium. Przeżywała też chorobę i śmierć
swego ucznia sprzed lat, który potem stał się uczniem Chrystusa. Opowiedziałem
o tym na spotkaniu, by zastanowić się źródłem takich więzi, takiej komunikacji.
Kto inspiruje, kto jest faktycznym nadawcą takiego przesłania? Zresztą więcej
mam takich przykładów. Pojawiła się od razu taka parafraza: Podobnie
też Duch wspiera nas w naszej niemocy. Nie wiemy bowiem, o czym i jak należy
pisać, ale sam Duch wstawia się za nami w potrzebie, którą można wyrazić
słowami. (por. Rz 8,26 – BE).
I na koniec z rodzinnego podwórka. Laura,
nasza wnuczka, na koniec pobytu u dziadków bawiła się w przygotowywanie
prezentów. W mojej torebce znalazła się
odnaleziona przez nią piękna kartka z okazji urodzin wręczona mi 20 lutego 2001
roku, a więc przeszło osiemnaście lat temu. Podpisało się siedem osób (nazwały się moimi owieczkami z
Zastępu Jezusa), a mianowicie: Krysia Fila, Grażyna Kozak, Marzena Kudaj, Ola Motylewska,
Magda Szczęch, Małgosia Zygmańska i Robert Leszkiewicz. Była więc miła
sentymentalna chwila, nostalgia, zamyślenie, czego i ta refleksja jest potwierdzeniem.
Jeśli naruszyłem RODO, okażcie mi miłosierdzie
Załączam zdjęcie, to wcześniejsza wizyta
jeszcze przed remontem naszego domu w
Dąbiu. Dwie wyżej wymienione osoby znajdują się na tej fotografii.
Wybrana Pani! Na wspomnianej kartce było
m.in. Słowo: I wrócą odkupieni przez
Pana i przybędą na Syjon z okrzykiem radości, a wieczna radość będzie nad ich
głowami…
(Iz 51,11).
Pokój Tobie! Za Apostołem Pawłem życzę: Pamiętaj o Jezusie Chrystusie, który został
wskrzeszony z martwych zgodnie z moją Ewangelią. (2Tm 2,8 - BE).
bp senior Mieczysław