Zacznę od pastora Janusza Modrzyńskiego,
jednego z prezbiterów naszego Kościoła, obecnego duszpasterza Betelu. Znam go od wielu lat, ale w
ostatnim okresie nasze braterskie relacje stały się bliższe. Nigdy nie
pomyślałem, a zresztą nikt takiej sugestii nie podsunął, że może pięknie
śpiewać. Na tle chóru zarówno w sobotę, jak i w niedzielę wykonał solo kilka
utworów. Od tego momentu ma u mnie przydomek: Pastor Śpiewający. Zresztą jego
(ich) syn też podąża śpiewająco, o czym mogłem się przekonać w sobotni wieczór.
Szkoda, że go nie znasz, ale to już inne pokolenie. Przynajmniej możesz go
zobaczyć na ich kościelnej stronie.
W sobotni wieczór usiadłem, by nie
powiedzieć, że zostałem posadzony, z przodu, mając po lewicy Danutę Hukisz (dziewczynę z gitarą,
jak mawialiśmy w młodzieńczych latach), a Henryk, jak na męża przystało, miał
ją po prawicy. Kiedy chór z dużym wyprzedzeniem zajął miejsce w prezbiterium, odnotowałem
tylko ogólnie jednakową kolorystycznie liczbę wykonawców. W pewnym momencie
Danusia powiedziała: Ktoś dyskretnie do
nas macha, nie wiem tylko, czy do mnie czy do ciebie. Spojrzałem raz
jeszcze i bez trudu zauważyłem, że w ten sposób pozdrawia mnie Dorota Bała (mąż
Daniel Cichocki), którą przed laty chrzciłem (a konkretnie 9 maja 1982 r.), im
też udzieliłem ślubu. By pójść w ślady prezb. Zdzisława Józefowicza, pastora
seniora, znanego ze skrupulatności, dodam, że ich ślub odbył się w naszej Betanii 12 grudnia 1988 roku. Od
wczesnej młodości pięknie śpiewała, jej pieśń wykonywana na tle szczecińskiego zespołu
utrwalona została w telewizyjnym filmie W
imię Ducha, którego cztery sekwencje nagrane zostały w naszej Betanii. Po koncercie przywitaliśmy się
serdecznie, przedstawiła śpiewającą córkę (stoją razem w pierwszym rzędzie od
lewej) oraz wspominała, że syn im towarzyszył grą na skrzypcach. Co za radość!
A źródło tej duchowej satysfakcji możesz bez trudu wskazać.
Już po sobotnim jubileuszowym koncercie
podszedł do mnie Wojciech Lidke (z Małgorzatą,
swą żoną), którego ochrzciłem wiele lat temu w Betanii. Zapamiętałem dobrze jego chrzest, potem ich ślub w
Bydgoszczy (egzamin ze skrupulatności już zdałem), a także wspólny pobyt w
Izraelu w 2008 roku. Wspomnieliśmy te wydarzenia z radością, ciesząc się z
podjętych decyzji. Przy tej okazji dowiedziałem się, że wskazywany jestem jako
pastor, a potem biskup, który udzielił im ślubu dwukrotnie, mimo że nigdy się
nie rozstawali. Budzi to zaciekawienie ich rozmówców i wtedy mają okazję do
złożenia świadectwa. Mówiąc o drugim ślubie, mają na myśli zaimprowizowaną
uroczystość w Kanie Galilejskiej. Każda para, gdy miała tylko chęć, wychodziła
do przodu i powtarzała za mną wyznanie, które różnie można nazwać. Niektórzy
mówili o odnowieniu ślubu, inni o dziękczynieniu za wspólne lata. Tekst
przygotowałem na podobieństwo pierwszego ślubowania i miałem wrażenie, że
niektóre małżeństwa z jeszcze większym wzruszeniem niż poprzednio przeżywały te
chwile. Błogosławieństwo na kolejne lata kończyło te radosne doznania. Ktoś
potem - wracam do głównego wątku - powiedział mi, że Wojciech jest jednym z lepiej
sytuowanych ludzi w swoim mieście, aktywnym wraz z rodziną członkiem lokalnej
wspólnoty, o czym trochę wiedziałem. Co za radość!
Wybrana Pani! Widzę, że w tym liście nie
zmieszczę wszystkich mych spostrzeżeń. Chętnie będę kontynuował, ale to zależy
od Twej zachęty. Mam co najmniej jeszcze trzy refleksje o podobnej duchowej
wymowie. O zdjęciach pamiętam. Może zamieszczę jedną parę pastorską, która
dziękowała w Kanie Galilejskiej (zdjęcia małżonków Lidke, niestety, nie mam).
Pokój Tobie! Pozdrawiam Słowem, które
zachęca do zachowania Bożych nakazów, bo
przyniosą Ci wiele dni życia i dobrobyt. To jest również droga do znalezienia laski i zrozumienia w oczach
Boga i ludzi. (por. Prz 3,1-4, PE).
bp senior Mieczysław