Żyjemy życiem naszego miasta.
Dziś Zielone Świątki,
uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Z tej okazji rozmowa
z biskupem Mieczysławem Czajko, pastorem Zboru Zielonoświątkowego
„Betania” w Szczecinie.
Joanna Giza-Stępień:
Spotykam się z Biskupem w przededniu Zielonych Świąt, ważnej – jak
przypuszczam – dla zielonoświątkowców daty w kalendarzu. Czy można
powiedzieć, że Zesłanie Ducha Świętego, to najważniejsze święto wspólnoty
zielonoświątkowej?
Biskup Mieczysław Czajko:
Każdy dzień jest ważny, bo akcentuje prawdę o możliwej, codziennej
społeczności każdego człowieka z Bogiem. Każde święto z kolei
podkreśla jakąś fundamentalną prawdę z naszego wyznania wiary. Nie używamy
przywołanego w pytaniu sformułowania, choć ogromnie się radujemy
z faktu, że i kalendarz przypomina wszystkim prawdę o Duchu
Świętym, Trzeciej Osobie Trójcy Świętej.
- Przez osiem ostatnich lat, a to maksymalny okres sprawowania tego urzędu, był Biskup Zwierzchnikiem Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Jak statystycznie, ilościowo wygląda Kościół w Polsce?
W świecie ruch zielonoświątkowy,
charyzmatyczny sytuuje się na drugim miejscu wśród chrześcijan, zaraz po
rzymskich katolikach. Natomiast w naszym kraju jesteśmy kościołem mniejszościowym.
Główny Urząd Statystyczny umieszcza nas na 7. miejscu wśród wszystkich wyznań,
a na 2. miejscu wśród protestantów, po luteranach. Wszyscy są zgodni, że
zielonoświątkowcy to w naszej współczesności najdynamiczniej rozwijający
się ruch na świecie.
- Mam wrażenie, że wokół
nurtu zielonoświątkowego narosło wiele stereotypów i legend. Zarzuca się
niekiedy wręcz niepolskość, sekciarstwo, literalne traktowanie Pisma Świętego,
czy też ekstremalne ujęcie niektórych kwestii. Takim przykładem może być tzw. teologia
sukcesu. Jaka jest prawda o zielonoświątkowcach?
Zachęcająca! Wszystkie
uproszczenia, stereotypy wynikają z tego, że jesteśmy w mniejszości,
a to z kolei prowadzi do braku wiedzy, czemu się nie dziwimy, ale nad
czym ubolewamy.
W każdym kościele, w każdym kilkusetmilionowym ruchu mogą pojawić się zjawiska ekstremalne, ale zawsze są one marginalne i szybko korygowane. Jesteśmy otwartym ruchem, charyzmatyczność jest dziś duchowym, ponadwyznaniowym zjawiskiem. Pismo Święte
(„Sola Scriptura”) jest jedyną podstawą naszej wiary, a to musi prowadzić i prowadzi do solidnej egzegezy, bo wiara musi mieć solidny fundament.
W każdym kościele, w każdym kilkusetmilionowym ruchu mogą pojawić się zjawiska ekstremalne, ale zawsze są one marginalne i szybko korygowane. Jesteśmy otwartym ruchem, charyzmatyczność jest dziś duchowym, ponadwyznaniowym zjawiskiem. Pismo Święte
(„Sola Scriptura”) jest jedyną podstawą naszej wiary, a to musi prowadzić i prowadzi do solidnej egzegezy, bo wiara musi mieć solidny fundament.
- Czym wyróżniają się
zielonoświątkowcy wśród innych chrześcijan? Słyszałam o tzw. drugim
błogosławieństwie, o glosolalii.
Zachęcam do przejścia od
słyszenia do doświadczenia, ale to tak przy okazji. A teraz ad rem.
Podkreślamy potrzebę osobistej wiary w odkupieńczą śmierć Chrystusa Pana,
potrzebę nawrócenia, świadome wyznanie swej wiary. I niektórzy nazywają to
tym pierwszym błogosławieństwem. Zachęcamy ponadto każdego nawróconego
człowieka do modlitwy o napełnienie, chrzest Duchem Świętym, o czym
mówią Dzieje Apostolskie w relacji o wydarzeniu z Jerozolimy.
I właśnie to przeżycie, mogące być doświadczeniem każdego wierzącego
człowieka, teologowie nazwali drugim błogosławieństwem. A glosolalia? To
znak, dar Ducha Świętego, objawiający się możliwością modlitwy w języku,
którego się nie poznało w sposób naturalny. Oczywiste, że jest to ujęcie
maksymalnie uproszczone, bo na ten jeden temat powstawały niekiedy opasłe
książki.
- Szczecin, nasze miasto,
jest wielokulturowe i mimo wszystko, wielowyznaniowe. Mamy prawosławnych,
luteranów, baptystów. W jakich okolicznościach zielonoświątkowcy dotarli
do Szczecina?
Założyciele Zboru
zielonoświątkowego przybyli do naszego miasta z Wilna i jego okolic,
a więc z terenów wschodnich II Rzeczypospolitej. Do 1960 roku nie
mieliśmy swego obiektu sakralnego, nabożeństwa odbywały się przy ul. Stoisława,
w kaplicy pobudowanej przez niemieckich baptystów, a udostępnionej
nam przez metodystów, którzy byli głównymi najemcami. Od 1960 r. jesteśmy przy
ul. ks. Piotra Wawrzyniaka 7.
- Gdzie jeszcze w Szczecinie i w jego
okolicach można znaleźć zielonoświątkowców?
Nasz zbór „Betania” – a jest
to nazwa i biblijna, i historyczna, bo przed wojną cały kompleks przy
Wawrzyniaka, diakonat luterański, nosił tę nazwę – powołał kilka zborów
w okolicy, np. w Gryfinie, Goleniowie, Policach, jest także na
Prawobrzeżu samodzielny zbór „Betezda”, który do tej pory nie ma własnego
obiektu sakralnego, gromadzi się w wynajmowanym pomieszczeniu. Wystarczy
tylko wejść na kościelną stronę internetową - www.kz.pl,
aby uzyskać szczegółowe informacje.
- Chciałabym teraz
poprosić o socjologiczne wręcz spojrzenie na wspólnotę.
Spróbuję, tym bardziej że przed
laty takie badania przeprowadził dr Stanisław Lasek, właśnie
socjolog, pracujący wówczas w Wyższej Szkole Morskiej. Nie wiem, czy wyniki swych badań gdzieś opublikował. Wspomniałem przed chwilą o Wilnie, skąd przyjechało 7. zielonoświątkowców. Taki był początek. W tej chwili „Betania” należy do grona największych zborów Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Skupia około 500 wiernych, członków i sympatyków. Najtrudniejszy był rok 1950, kiedy ówczesny pastor Aleksander Rapanowicz i aktywniejsi członkowie Rady Starszych (czyli rady parafialnej) zostali aresztowani pod zarzutem bycia agentami imperializmu amerykańskiego, a siedziba została zaplombowana. Zresztą, była to akcja ogólnopolska, w noc z 19 na 20 września w areszcie znalazło się 199 osób. Natomiast najłatwiejsze lata to okres przełomu, przede wszystkim dlatego, że ludzie garnęli się do Boga, bo wielu straciło swój dotychczasowy fundament. Niemniej przez wszystkie lata doświadczamy powolnego, systematycznego rozwoju, czego dowodem są także dziś samodzielne, przez nas założone zbory.
socjolog, pracujący wówczas w Wyższej Szkole Morskiej. Nie wiem, czy wyniki swych badań gdzieś opublikował. Wspomniałem przed chwilą o Wilnie, skąd przyjechało 7. zielonoświątkowców. Taki był początek. W tej chwili „Betania” należy do grona największych zborów Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Skupia około 500 wiernych, członków i sympatyków. Najtrudniejszy był rok 1950, kiedy ówczesny pastor Aleksander Rapanowicz i aktywniejsi członkowie Rady Starszych (czyli rady parafialnej) zostali aresztowani pod zarzutem bycia agentami imperializmu amerykańskiego, a siedziba została zaplombowana. Zresztą, była to akcja ogólnopolska, w noc z 19 na 20 września w areszcie znalazło się 199 osób. Natomiast najłatwiejsze lata to okres przełomu, przede wszystkim dlatego, że ludzie garnęli się do Boga, bo wielu straciło swój dotychczasowy fundament. Niemniej przez wszystkie lata doświadczamy powolnego, systematycznego rozwoju, czego dowodem są także dziś samodzielne, przez nas założone zbory.
- Przejdźmy do przekroju
zawodowego, społecznego zboru.
Powoli proszę, choć wywiad ze
swej natury musi być dynamiczny. To, co powiedziałem przed chwilą to grunt,
podstawa mojej socjologicznej refleksji. Powiem tak, służymy każdemu
człowiekowi bez względu na jego status. Dr Lasek na przykład był zaskoczony,
wręcz nie mógł uwierzyć, że tak duży w naszym kościele jest procent ludzi
z wyższym wykształceniem. Powiedział, a to zapamiętałem, że jest to
wynik dużo wyższy od średniej krajowej. Są wśród nas pracownicy naukowi szczecińskich
uczelni, wysocy urzędnicy państwowi, oficerowie, literaci, dziennikarze,
biznesmeni, nauczyciele, praktycznie przedstawiciele wszystkich zawodów. Ale
nie ich status, lecz duchowość jest w centrum naszej posługi.
- Wiem, że
z Kościołem Zielonoświątkowym związani są znani z pierwszych stron
gazet, reprezentanci środowiska kulturalnego, czy sektora administracji
publicznej. Zdradzi Biskup nazwiska?
Ci, którzy mnie lepiej znają,
wiedzą, że lubię mówić „o zjawiskach, a nie o nazwiskach”. Zielonoświątkowcy
nie są anonimowi w swych środowiskach, ale każdy niech jeszcze w swej
dziedzinie solidnie popracuje na rzecz naszego miasta, a później
o takich osobistościach sobie powiemy. Niektórzy i tak są przecież
znani i nie jest to wiedza tajemna. A może to moja wynikająca
z mniejszości asekuracja?
- Dobrze, więc
dajmy spokój z tymi nazwiskami. Porozmawiajmy jeszcze
o atmosferze, panującej podczas nabożeństw. Pytałam różne osoby o ich
ocenę. Jak można było się spodziewać, różnie rozkładały się akcenty, choć
wszyscy podkreślali spontaniczność oraz bezpośredniość relacji, podmiotowe
traktowanie każdego człowieka.
Cieszymy się z takiej
opinii. Z radością sprawujemy ustanowienia Chrystusowe (czyli sakramenty),
radośnie śpiewamy i gramy na chwałę Bożą (mówię o tzw. uwielbieniu),
dbamy o solidność w zwiastowaniu Słowa Bożego. Oczekujemy na
manifestację charyzmatów Ducha Świętego, a więc mamy m.in. przywilej
modlić się o chorych, namaszczając ich olejem ku uzdrowieniu.
- Wiem też, że
zielonoświątkowcy są w naszym mieście aktywni społecznie. Jak to wygląda?
Tak, żyjemy także życiem naszego
miasta. Proporcjonalnie do możliwości uczestniczymy w każdym dobrym
przedsięwzięciu. W latach osiemdziesiątych właśnie z „Betanii”
emitowaliśmy chrześcijańskie programy radiowe na cały kraj, a także poza
jego wschodnie granice. Zaangażowani jesteśmy w pomoc dzieciom,
sponsorowaliśmy wydanie „Encyklopedii Szczecina”, organizujemy koncerty,
a gdy pojawiło się jakieś nieszczęście (np. pożar szpitala), sami
pomagaliśmy i innych zachęcaliśmy do tego dzieła.
- A najbliższe
plany?
Powstająca na uniwersytecie praca
magisterska o poezji protestanckiej zainspirowała nas do ogłoszenia
niebawem konkursu poetyckiego. Myślimy też o festiwalu piosenki
protestanckiej. Chcemy ponadto, wzorem kilku polskich miast, zorganizować
tutaj, wraz z Towarzystwem Biblijnym z Warszawy, „Święto Biblii”.
- To brzmi interesująco.
Przejdźmy teraz do kolejnego wątku. Żyjemy w trudnych duchowo,
emocjonalnie i psychicznie czasach. Nie radząc sobie z codziennością,
popadamy w nałogi, depresje, konflikty z prawem. Wielu szuka pomocy
u psychoterapeutów. Gdzieś przeczytałam, że najlepszym terapeutą jest Pan
Jezus.
O, nowy tytuł Pana Jezusa! Powiem
tak, błogosławimy każdego, kto właściwie pomaga innemu człowiekowi. Ale
z drugiej strony chcę stwierdzić, że najlepsze rozwiązanie jest
w Bogu. Wierzę, że gdy Chrystus wyzwoli, naprawdę wolnymi jesteśmy. Im
więcej Słowa i modlitwy w naszym indywidualnym, codziennym życiu, tym
mniej wizyt u psychoterapeutów. O tym przekonujemy się prowadząc
ośrodki w Broczynie (dla narkomanów) i w Janowicach Wielkich (dla
alkoholików). Pacjenci mówią - to będzie skrót myślowy, że leczymy Panem
Jezusem.
- Znam w części
biografię Biskupa i wiem, że jest pastorem zboru „Betania” od 1982 roku.
Jak to się stało, że nauczyciel akademicki, doktorant wiodącej placówki
literaturoznawczej w naszym kraju, został pastorem?
Odpowiedź jest bardzo prosta.
Powołanie! Pochodzę z rodziny pastorskiej, nawróciłem się na pierwszym
roku studiów uniwersyteckich we Wrocławiu, mniej więcej po roku przeżyłem
chrzest Duchem Świętym (czyli wspomniane wcześniej drugie błogosławieństwo)
i od tego momentu jestem w służbie publicznego zwiastowania Słowa.
Gdy można było pogodzić obydwie aktywności, godziłem, a gdy trzeba było
dokonać wyboru, to po prostu dokonałem. A wiedza i praktyka teoretyka
literatury bardzo przydają się w mym kaznodziejstwie i z tego zakresu
prowadzę zajęcia w naszym wyższym seminarium teologicznym.
A szczegóły pojawią się w mej autobiografii, nad którą pracuję.
- Jeśli można, jedno
z ostatnich pytań. Wiem, że dzieci Pastora są świadomymi chrześcijanami,
a dwoje misjonarzami. Jakie refleksje rodzą się w sercu Ojca?
Tylko radosne! Naszą (żony
i moją) modlitwą i marzeniem było, byśmy mogli służyć Bogu wraz
z naszymi dziećmi. Pierworodna córka po ukończeniu studiów przez dwa lata
była misjonarką na statku misyjnym „Doulos”, odwiedziła większość krajów Azji
i Oceanii, a misję zakończyła w Sydney. Na początku czerwca
wyjeżdża z kolei do Macedonii. Syn wraz z żoną, a pobrali się 9
maja br., udają się na dwa lata do Afryki, ich bazą będzie RPA.
- Biskupie, czego Pastor
życzy portalowi Stetinum.pl?
Rozwoju, radości
z realizacji dobrego dzieła. Zgodnie ze Słowem Bożym, tego samego życzę
naszemu miastu, a wszystkich ogarniam modlitwą , „abyśmy ciche
i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości”.
Z serca błogosławię!
- Przepraszam bardzo,
a czy możemy tę rozmowę zakończyć jeszcze radośniej – najlepiej jakąś
anegdotą?
Dobrze, choć wolę
błogosławieństwo (śmiech). Oto ona, mam nadzieję, że będzie pasowała. Przed
laty sędziwy pastor złożył wizytę prezydentowi polskiego miasta, bo ubiegał się
o obiekt sakralny dla zboru. Wtedy - jak zazwyczaj w takich
sytuacjach bywa - padło sakramentalne wręcz pytanie: Kiedy powstał
Kościół Zielonoświątkowy? – zapytał młody prezydent. - Jak sama nazwa wskazuje
– z poważną miną odpowiadał pastor, w dzień Zielonych Świat, gdy
został zesłany Duch Święty. Ale w IV wieku, (tu mina jego stała się
jeszcze poważniejsza i bardziej zakłopotana), odłączyli się od nas rzymscy
katolicy! A miał na myśli okres, gdy chrześcijaństwo stało się religią
państwową. Młody prezydent nie wiedział, co o tym sądzić, choćby ze
względu na wiek swego rozmówcy. Sędziwy pastor wyszedł z gabinetu
z przydzielonym obiektem sakralnym. I to jest właściwa pointa. Może
być?
Tak, choć chyba będę
musiała tę anegdotę przemyśleć (śmiech). Raz jeszcze dziękuję za poświęcenie mi
czasu i tak wyczerpującą rozmowę.
rozmowę przeprowadziła Joanna Giza Stępień, materiał z
www.naszemiasto.stetinum.pl