23 maja 2018

Archiwum - Z blogu na blog

Tekst powstał zapewne w 2009 roku (brak daty) pod  tytułem:
Żyjemy życiem naszego miasta.

Dziś Zielone Świątki, uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Z tej okazji rozmowa z biskupem Mieczysławem Czajko, pastorem Zboru Zielonoświątkowego „Betania” w Szczecinie.
Joanna Giza-Stępień: Spotykam się z Biskupem w przededniu Zielonych Świąt, ważnej – jak przypuszczam – dla zielonoświątkowców daty w kalendarzu. Czy można powiedzieć, że Zesłanie Ducha Świętego, to najważniejsze święto wspólnoty zielonoświątkowej?
Biskup Mieczysław Czajko: Każdy dzień jest ważny, bo akcentuje prawdę o możliwej, codziennej społeczności każdego człowieka z Bogiem. Każde święto z kolei podkreśla jakąś fundamentalną prawdę z naszego wyznania wiary. Nie używamy przywołanego w pytaniu sformułowania, choć ogromnie się radujemy z faktu, że i kalendarz przypomina wszystkim prawdę o Duchu Świętym, Trzeciej Osobie Trójcy Świętej.

 - Przez osiem ostatnich lat, a to maksymalny okres sprawowania tego urzędu, był Biskup Zwierzchnikiem Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Jak statystycznie, ilościowo wygląda Kościół w Polsce?
W świecie ruch zielonoświątkowy, charyzmatyczny sytuuje się na drugim miejscu wśród chrześcijan, zaraz po rzymskich katolikach. Natomiast w naszym kraju jesteśmy kościołem mniejszościowym. Główny Urząd Statystyczny umieszcza nas na 7. miejscu wśród wszystkich wyznań, a na 2. miejscu wśród protestantów, po luteranach. Wszyscy są zgodni, że zielonoświątkowcy to w naszej współczesności najdynamiczniej rozwijający się ruch na świecie.

- Mam wrażenie, że wokół nurtu zielonoświątkowego narosło wiele stereotypów i legend. Zarzuca się niekiedy wręcz niepolskość, sekciarstwo, literalne traktowanie Pisma Świętego, czy też ekstremalne ujęcie niektórych kwestii. Takim przykładem może być tzw. teologia sukcesu. Jaka jest prawda o zielonoświątkowcach?
Zachęcająca! Wszystkie uproszczenia, stereotypy wynikają z tego, że jesteśmy w mniejszości, a to z kolei prowadzi do braku wiedzy, czemu się nie dziwimy, ale nad czym ubolewamy.
W każdym kościele, w każdym kilkusetmilionowym ruchu mogą pojawić się zjawiska ekstremalne, ale zawsze są one marginalne i szybko korygowane. Jesteśmy otwartym ruchem, charyzmatyczność jest dziś duchowym, ponadwyznaniowym zjawiskiem. Pismo Święte
(„Sola Scriptura”) jest jedyną podstawą naszej wiary, a to musi prowadzić i prowadzi do solidnej egzegezy, bo wiara musi mieć solidny fundament.

- Czym wyróżniają się zielonoświątkowcy wśród innych chrześcijan? Słyszałam o tzw. drugim błogosławieństwie, o glosolalii.
Zachęcam do przejścia od słyszenia do doświadczenia, ale to tak przy okazji. A teraz ad rem. Podkreślamy potrzebę osobistej wiary w odkupieńczą śmierć Chrystusa Pana, potrzebę nawrócenia, świadome wyznanie swej wiary. I niektórzy nazywają to tym pierwszym błogosławieństwem. Zachęcamy ponadto każdego nawróconego człowieka do modlitwy o napełnienie, chrzest Duchem Świętym, o czym mówią Dzieje Apostolskie w relacji o wydarzeniu z Jerozolimy. I właśnie to przeżycie, mogące być doświadczeniem każdego wierzącego człowieka, teologowie nazwali drugim błogosławieństwem. A glosolalia? To znak, dar Ducha Świętego, objawiający się możliwością modlitwy w języku, którego się nie poznało w sposób naturalny. Oczywiste, że jest to ujęcie maksymalnie uproszczone, bo na ten jeden temat powstawały niekiedy opasłe książki.

- Szczecin, nasze miasto, jest wielokulturowe i mimo wszystko, wielowyznaniowe. Mamy prawosławnych, luteranów, baptystów. W jakich okolicznościach zielonoświątkowcy dotarli do Szczecina?
Założyciele Zboru zielonoświątkowego przybyli do naszego miasta z Wilna i jego okolic, a więc z terenów wschodnich II Rzeczypospolitej. Do 1960 roku nie mieliśmy swego obiektu sakralnego, nabożeństwa odbywały się przy ul. Stoisława, w kaplicy pobudowanej przez niemieckich baptystów, a udostępnionej nam przez metodystów, którzy byli głównymi najemcami. Od 1960 r. jesteśmy przy ul. ks. Piotra Wawrzyniaka 7.

- Gdzie jeszcze w Szczecinie i w jego okolicach można znaleźć zielonoświątkowców?
Nasz zbór „Betania” – a jest to nazwa i biblijna, i historyczna, bo przed wojną cały kompleks przy Wawrzyniaka, diakonat luterański, nosił tę nazwę – powołał kilka zborów w okolicy, np. w Gryfinie, Goleniowie, Policach, jest także na Prawobrzeżu samodzielny zbór „Betezda”, który do tej pory nie ma własnego obiektu sakralnego, gromadzi się w wynajmowanym pomieszczeniu. Wystarczy tylko wejść na kościelną stronę internetową - www.kz.pl, aby uzyskać szczegółowe informacje.

- Chciałabym teraz poprosić o socjologiczne wręcz spojrzenie na wspólnotę.
Spróbuję, tym bardziej że przed laty takie badania przeprowadził dr Stanisław Lasek, właśnie
socjolog, pracujący wówczas w Wyższej Szkole Morskiej. Nie wiem, czy wyniki swych badań gdzieś opublikował. Wspomniałem przed chwilą o Wilnie, skąd przyjechało 7. zielonoświątkowców. Taki był początek. W tej chwili „Betania” należy do grona największych zborów Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. Skupia około 500 wiernych, członków i sympatyków. Najtrudniejszy był rok 1950, kiedy ówczesny pastor Aleksander Rapanowicz i aktywniejsi członkowie Rady Starszych (czyli rady parafialnej) zostali aresztowani pod zarzutem bycia agentami imperializmu amerykańskiego, a siedziba została zaplombowana. Zresztą, była to akcja ogólnopolska, w noc z 19 na 20 września w areszcie znalazło się 199 osób. Natomiast najłatwiejsze lata to okres przełomu, przede wszystkim dlatego, że ludzie garnęli się do Boga, bo wielu straciło swój dotychczasowy fundament. Niemniej przez wszystkie lata doświadczamy powolnego, systematycznego rozwoju, czego dowodem są także dziś samodzielne, przez nas założone zbory.

- Przejdźmy do przekroju zawodowego, społecznego zboru.
Powoli proszę, choć wywiad ze swej natury musi być dynamiczny. To, co powiedziałem przed chwilą to grunt, podstawa mojej socjologicznej refleksji. Powiem tak, służymy każdemu człowiekowi bez względu na jego status. Dr Lasek na przykład był zaskoczony, wręcz nie mógł uwierzyć, że tak duży w naszym kościele jest procent ludzi z wyższym wykształceniem. Powiedział, a to zapamiętałem, że jest to wynik dużo wyższy od średniej krajowej. Są wśród nas pracownicy naukowi szczecińskich uczelni, wysocy urzędnicy państwowi, oficerowie, literaci, dziennikarze, biznesmeni, nauczyciele, praktycznie przedstawiciele wszystkich zawodów. Ale nie ich status, lecz duchowość jest w centrum naszej posługi.

- Wiem, że z Kościołem Zielonoświątkowym związani są znani z pierwszych stron gazet, reprezentanci środowiska kulturalnego, czy sektora administracji publicznej. Zdradzi Biskup nazwiska?
Ci, którzy mnie lepiej znają, wiedzą, że lubię mówić „o zjawiskach, a nie o nazwiskach”. Zielonoświątkowcy nie są anonimowi w swych środowiskach, ale każdy niech jeszcze w swej dziedzinie solidnie popracuje na rzecz naszego miasta, a później o takich osobistościach sobie powiemy. Niektórzy i tak są przecież znani i nie jest to wiedza tajemna. A może to moja wynikająca z mniejszości asekuracja?

- Dobrze, więc dajmy spokój z tymi nazwiskami. Porozmawiajmy jeszcze o atmosferze, panującej podczas nabożeństw. Pytałam różne osoby o ich ocenę. Jak można było się spodziewać, różnie rozkładały się akcenty, choć wszyscy podkreślali spontaniczność oraz bezpośredniość relacji, podmiotowe traktowanie każdego człowieka.
Cieszymy się z takiej opinii. Z radością sprawujemy ustanowienia Chrystusowe (czyli sakramenty), radośnie śpiewamy i gramy na chwałę Bożą (mówię o tzw. uwielbieniu), dbamy o solidność w zwiastowaniu Słowa Bożego. Oczekujemy na manifestację charyzmatów Ducha Świętego, a więc mamy m.in. przywilej modlić się o chorych, namaszczając ich olejem ku uzdrowieniu.

- Wiem też, że zielonoświątkowcy są w naszym mieście aktywni społecznie. Jak to wygląda?
Tak, żyjemy także życiem naszego miasta. Proporcjonalnie do możliwości uczestniczymy w każdym dobrym przedsięwzięciu. W latach osiemdziesiątych właśnie z „Betanii” emitowaliśmy chrześcijańskie programy radiowe na cały kraj, a także poza jego wschodnie granice. Zaangażowani jesteśmy w pomoc dzieciom, sponsorowaliśmy wydanie „Encyklopedii Szczecina”, organizujemy koncerty, a gdy pojawiło się jakieś nieszczęście (np. pożar szpitala), sami pomagaliśmy i innych zachęcaliśmy do tego dzieła.

- A najbliższe plany?
Powstająca na uniwersytecie praca magisterska o poezji protestanckiej zainspirowała nas do ogłoszenia niebawem konkursu poetyckiego. Myślimy też o festiwalu piosenki protestanckiej. Chcemy ponadto, wzorem kilku polskich miast, zorganizować tutaj, wraz z Towarzystwem Biblijnym z Warszawy, „Święto Biblii”.

- To brzmi interesująco. Przejdźmy teraz do kolejnego wątku. Żyjemy w trudnych duchowo, emocjonalnie i psychicznie czasach. Nie radząc sobie z codziennością, popadamy w nałogi, depresje, konflikty z prawem. Wielu szuka pomocy u psychoterapeutów. Gdzieś przeczytałam, że najlepszym terapeutą jest Pan Jezus.
O, nowy tytuł Pana Jezusa! Powiem tak, błogosławimy każdego, kto właściwie pomaga innemu człowiekowi. Ale z drugiej strony chcę stwierdzić, że najlepsze rozwiązanie jest w Bogu. Wierzę, że gdy Chrystus wyzwoli, naprawdę wolnymi jesteśmy. Im więcej Słowa i modlitwy w naszym indywidualnym, codziennym życiu, tym mniej wizyt u psychoterapeutów. O tym przekonujemy się prowadząc ośrodki w Broczynie (dla narkomanów) i w Janowicach Wielkich (dla alkoholików). Pacjenci mówią - to będzie skrót myślowy, że leczymy Panem Jezusem.

- Znam w części biografię Biskupa i wiem, że jest pastorem zboru „Betania” od 1982 roku. Jak to się stało, że nauczyciel akademicki, doktorant wiodącej placówki literaturoznawczej w naszym kraju, został pastorem?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Powołanie! Pochodzę z rodziny pastorskiej, nawróciłem się na pierwszym roku studiów uniwersyteckich we Wrocławiu, mniej więcej po roku przeżyłem chrzest Duchem Świętym (czyli wspomniane wcześniej drugie błogosławieństwo) i od tego momentu jestem w służbie publicznego zwiastowania Słowa. Gdy można było pogodzić obydwie aktywności, godziłem, a gdy trzeba było dokonać wyboru, to po prostu dokonałem. A wiedza i praktyka teoretyka literatury bardzo przydają się w mym kaznodziejstwie i z tego zakresu prowadzę zajęcia w naszym wyższym seminarium teologicznym. A szczegóły pojawią się w mej autobiografii, nad którą pracuję.

- Jeśli można, jedno z ostatnich pytań. Wiem, że dzieci Pastora są świadomymi chrześcijanami, a dwoje misjonarzami. Jakie refleksje rodzą się w sercu Ojca?
Tylko radosne! Naszą (żony i moją) modlitwą i marzeniem było, byśmy mogli służyć Bogu wraz z naszymi dziećmi. Pierworodna córka po ukończeniu studiów przez dwa lata była misjonarką na statku misyjnym „Doulos”, odwiedziła większość krajów Azji i Oceanii, a misję zakończyła w Sydney. Na początku czerwca wyjeżdża z kolei do Macedonii. Syn wraz z żoną, a pobrali się 9 maja br., udają się na dwa lata do Afryki, ich bazą będzie RPA.

- Biskupie, czego Pastor życzy portalowi Stetinum.pl?
Rozwoju, radości z realizacji dobrego dzieła. Zgodnie ze Słowem Bożym, tego samego życzę naszemu miastu, a wszystkich ogarniam modlitwą , „abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości”. Z serca błogosławię!

- Przepraszam bardzo, a czy możemy tę rozmowę zakończyć jeszcze radośniej – najlepiej jakąś anegdotą?
Dobrze, choć wolę błogosławieństwo (śmiech). Oto ona, mam nadzieję, że będzie pasowała. Przed laty sędziwy pastor złożył wizytę prezydentowi polskiego miasta, bo ubiegał się o obiekt sakralny dla zboru. Wtedy - jak zazwyczaj w takich sytuacjach bywa - padło  sakramentalne wręcz pytanie: Kiedy powstał Kościół Zielonoświątkowy? – zapytał młody prezydent. - Jak sama nazwa wskazuje – z poważną miną odpowiadał pastor, w dzień Zielonych Świat, gdy został zesłany Duch Święty. Ale w IV wieku, (tu mina jego stała się jeszcze poważniejsza i bardziej zakłopotana), odłączyli się od nas rzymscy katolicy! A miał na myśli okres, gdy chrześcijaństwo stało się religią państwową. Młody prezydent nie wiedział, co o tym sądzić, choćby ze względu na wiek swego rozmówcy. Sędziwy pastor wyszedł z gabinetu z przydzielonym obiektem sakralnym. I to jest właściwa pointa. Może być?

Tak, choć chyba będę musiała tę anegdotę przemyśleć (śmiech). Raz jeszcze dziękuję za poświęcenie mi czasu i tak wyczerpującą rozmowę.
rozmowę przeprowadziła Joanna Giza Stępień, materiał z www.naszemiasto.stetinum.pl