1 grudnia 2017

Z DRUGIEJ STRONY - Odcinek 10


Kiedy najczęstszy i w sumie tragiczny wysłannik donosiciela, nazwisko pojawia się w innych opracowaniach, dał do zrozumienia, że nie mogę być pewny pracy w wyższej uczelni, najpierw potraktowałem to z niedowierzaniem jako przejaw jego megalomanii. Jednak głębsza obserwacja dotychczasowych poczynań mających doprowadzić do usunięcia Aleksandra Rapanowicza ze stanowiska przełożonego, dała asumpt do poszukiwania jakiejś formy zabezpieczenia, wszak ostrze ataku było również na mnie skierowane.
Uzgodniłem zatem z przełożonym, że złożę w radzie zborowej pismo informujące
o rezygnacji z dniem 1 stycznia 1973 r. z odpowiedzialności za pracę wśród młodzieży,
a także z publicznego wygłaszania kazań. Wpływanie na zmianę mej decyzji „ będę traktował jako ograniczanie wolności osobistej” - dodałem. Od tego momentu stałem się szarą eminencją i mogłem  troszczyć się o Zbór, będąc mniej widoczny.

W dniu 5 stycznia 1973 r. TW Doktór doniósł (pisownia oryginalna), że

 Rapanowicz(zielonoświątkowiec) wraz z Fochtmanem, M. Czajko i innymi zielonoświątkowcami na tajnych zebraniach u Fochtmana przygotowują program wystąpień szkalujących grupę wyznawców Ew. Chrześcijan, w tym czł. Rady Zborowej w Szczecinie, Czł. Prezydium Rady Kościoła i prezbitera okręgu szczecińskiego.

   W  dniu 27-XII-72 r. czł. rady zborowej i członkowie zboru w Szczecinie napisali skargę do Prezydium Rady ZKE, w której żądają zdjęcia ze stanowiska Rapanowicza – przełożonego zboru 
w Szczecinie. Skargę tę podpisało 21 członków zboru w Szczecinie.

   W dniu 11-I- 73 r. do Szczecina mają się udać członkowie Prez. Rady Kościoła, celem rozstrzygnięcia sporu i ewentualnego zdjęcia z zajmowanego stanowiska Rapanowicza.

Oto mój komentarz w odwrotnej kolejności niż doniesienie. Będzie on skrótowy, bowiem bardziej szczegółowo napisałem w mej autobiografii i w drugiej części artykułu Prezbiter Aleksander Rapanowicz- droga cierpienia, nie znając oczywiście tego materiału. Zgodnie z zapowiedzią 11 stycznia 1973 r. przybył do Zboru TW Doktór stojący na czele ZKE. Zażądał spotkania tylko w gronie członków rady zborowej, na którym powiedział, że nie ma mowy o zmianie przełożonego, przybył bowiem nie po to, by zawieszać lub wyłączać, lecz przynieść pokój. Dodał jednocześnie, że A. Rapanowicz bezwzględnie pozostanie przełożonym. Za tydzień podjęta została inna decyzja, a na niej jemu najbardziej zależało.

Przywołany w doniesieniu list nie był brany pod uwagę w toku narady, bowiem nie był znany, pojawiały się jedynie jakieś sugestie z tej dziedziny. Trzeba było trochę czasu, aby dowiedzieć się, kto był autorem i kto podpisał ten niechrześcijański, pełen zwulgaryzowanych zarzutów list. Swe podpisy złożyły cztery osoby, a wspomniana lista, jeśli istniała, sporządzona została - jak przypuszczam- do innych celów. W każdym razie nie zachował się pełny taki dokument. Warto zauważyć, że został on użyty do uzasadnienia decyzji o zawieszeniu A. Rapanowicza nie tylko jako przełożonego, lecz również jako duchownego, członka przecież Rady Kościoła. Na marginesie warto dodać, że odnotowany na początku wysłannik i tym razem został tragiczną postacią, bo odczytał decyzję o powołaniu innej osoby na p.o. przełożonego, a po sześciu dniach z nowym aktem pojawił się niedawno wyznaczony prezbiter okręgowy.

I ostatni wątek z donosu. Kilka takich (ale nie tajnych) spotkań się odbyło w mieszkaniu Ignacego Fochtmana. Ich celem nie było szkalowanie kogokolwiek, lecz troska o przełożonego atakowanego
 w zasadzie przez jednego ze swych długoletnich współpracowników na zlecenie niektórych osób 
z kierownictwa ZKE. Dowodem na brak konspiracji był udział ówczesnego skarbnika, który potem odegrał wiodącą rolę w przygotowaniu wzmiankowanego listu. Prawdziwy obraz tych zdarzeń przedstawił on po kilku latach w rozmowie z dyrektorem lokalnej  administracji wyznaniowej, a notatka ze spotkania zachowała się w archiwum państwowym.