Nie przypomniałaś sobie wpisu po łacinie na ofiarowanej mi fotografii. Na pewno pewien trop wyznacza informacja, że posłużyłaś się językiem obcym. Więcej już nie podpowiem, tym bardziej że nie pamiętam, czy była to wymiana naszych zdjęć, a jeśli tak, to możesz postawić mi identyczne pytanie. Choć nie jestem pewny, to przypuszczam, że życzenie wyraziłem w ojczystym języku, jak przystało nieopierzonemu do końca teoretykowi literatury.
Dziś ponownie refleksja o mocy słowa pisanego.
Byłem poproszony przez jego żonę i córkę, bym go rozpoznał
przed samą kremacją, a na cmentarzu na życzenie rodziny podzieliłem się krótką refleksją. Powiedziałem m.in. o jego
długiej drodze do Pana Boga. Odświeżyłem sobie w pamięci późną sobotnią porę w marcu 2015 roku - kościół był już pusty po
ostatniej mszy. Do ich trójki dołączyłem wraz z Magdaleną, córką, a za chwilę w
prezbiterium pojawił się ksiądz proboszcz. Wcześniej bowiem zostałem poproszony
wraz z córką, bym uczestniczył w jego chrzcie w wieku 65. lat w Kościele
katolickim( jako protestant nie mogłem być świadkiem), a także pełnoprawnym
świadkiem ich ślubu kościelnego(nastąpił od razu po chrzcie), choć mieszkałem już wtedy przez wiele lat w
innej dzielnicy. Szczegóły i dodatkowe refleksje to temat na oddzielne
wspomnienie.
Przed rozpoczęciem stypy każdy z uczestników krótko się
przedstawiał, a Aldona, jego żona, i Karolina, córka, równie zwięźle
uzupełniały każdą wypowiedź. Aldona wspomniała nasze przesłanie, które
wręczyliśmy wszystkim sąsiadom nie tylko w naszej klatce bloku
czteropiętrowego. Dowiedziałem się, że na pewno dwie rodziny( Muchowie i
Spaczyńscy) aż to tej pory z pietyzmem zachowują ten list, mogę więc
teraz przytoczyć ten tekst sprzed prawie dwudziestu lat, fascynując się na nowo
słowem pisanym. O tym fakcie pamiętałem, a teraz mam tekst, który gdzieś zaginał w moich annałach.
Napisałem tak:
Szanowni Państwo, drodzy Sąsiedzi,
w dniu dzisiejszym opuściliśmy już definitywnie nasze dotychczasowe
mieszkanie/ zamieszka w nim nasz siostrzeniec z żoną/. Spędziliśmy w nim
przeszło 20 lat. Tutaj po raz pierwszy „ urządzaliśmy się”, tutaj urodziły się
nasze dzieci, tutaj poświęciłem się całkowicie służbie kościelnej, tutaj nasze
dzieci rozpoczęły swoją edukację, tutaj wreszcie miały miejsce inne ważne
chwile w naszym życiu. Pozostaję więc sentyment i miłe wspomnienie Sąsiadów!
Pragniemy więc Was, drodzy
Sąsiedzi, pożegnać i podziękować za 20 lat pod wspólnym dachem. Wszystkich
pozostawiamy w serdecznej pamięci! Szczególne słowa wdzięczności kierujemy do
Państwa Muchów, którzy byli na każde zawołanie i z którymi byliśmy i jesteśmy najbardziej
zaprzyjaźnieni, do Państwa Nasiłowskich/ wszak Pani Maria wprowadzała naszego
Szczepana[a teraz dodam i Magdalenę] w świat liter i cyfr/, do Państwa Spaczyńskich/
te ułatwione wizyty w przychodni/ i do Pani Haliny Kobylińskiej, która jako
pierwsza, gdy mówiono o możliwości zalania parterowych mieszkań w czasie
powodzi, wyraziła gotowość przyjęcia całej naszej rodziny do swego mieszkania.
Raz jeszcze serdecznie dziękujemy i wszystkim
Wam z serca błogosławimy!
Danuta i Mieczysław
Magdalena, Szczepan i Małgorzata Czajko
Szczecin, 27 września 1998 roku Nasz
nowy nr telefonu: 469-14-23
Wybrana Pani! Na nowo wzruszyłem się przy przepisywaniu tego
opatrzonego autografem listu. Zachęcam do utrwalania wszystkich zdarzeń i
fascynacji słowem pisanym. Prosi o to kaznodzieja, który przez dziesięciolecia
wygłaszał i wygłasza kazania, czyli posługuje się słowem mówionym.
Pokój Tobie! Choć już minął jubileusz 200-lecia Towarzystwa
Biblijnego, a ja nie jestem już wiceprezesem, bo upłynęły dwie kadencje z dodatkiem,
dziękuj Odwiecznemu(i innych do tego zachęcaj) za Słowo, które do naszych
czasów i serc dotarło!
bp senior Mieczysław