Gdybyś chciała utrzymać takie tempo korespondencji, obawiam
się, że nie podołam, bo seniorowi też brakuje czasu. Zresztą jak w każdym
okresie życia rozstrzygająca jest organizacja dnia i też nie do końca. Kiedy
umawiałem się na spotkania duszpasterskie (kancelaria, wizyty domowe), zawsze
podkreślałem, że nie są one aktualne w stu procentach. Widząc niekiedy
zdumienie, przywoływałem porównanie z pracą pogotowia ratunkowego. Niekiedy
bowiem wszystko burzył jeden telefon z prośbą o pomoc w sytuacji bez zwłoki albo
– jak niekiedy się powiada – na wczoraj.
Zaintrygowała Ciebie moja zapowiedź w ostatnim liście,
nazwałaś go świnoujskim, o tym, co działo się w trakcie i po zakończeniu
nabożeństwa, choć nie odpuszczasz ślubów przeze mnie udzielonych, stawiając
dodatkowe inspirujące pytania.
Po wygłoszeniu kazania, pastor w asyście dwóch braci,
zapewne członków rady zborowej, sprawował Wieczerzę Pańską. Nie muszę Ci
przypominać, że w trakcie podawania chleba i wina zebrani są zachęcani do
indywidualnych, głośnych, przede wszystkich dziękczynnych modlitw. Ku mojemu
zaskoczeniu usłyszałem, że osoba niewieścim głosem dziękuje, wymieniając z imienia i nazwiska,
że po 36. latach mogła mnie zobaczyć i wysłuchać kazania. Nie wiedziałem, kto te
słowa wypowiada, bo w czasie głównego kazania nikogo z moich dawnych znajomych
nie zauważyłem. Z dużym zaciekawieniem oczekiwałem na wyjaśnienie, nawet
chciałem o to pytać pastora, ale dostrzegłem, że niewiasta o dojrzałej młodości
czeka na zakończenie kontynuowanej przeze mnie rozmowy i chce uścisnąć moją
dłoń. Gdy się przedstawiła, był nie tylko uścisk dłoni, ale i przytulenie
święte na wzór pozdrowienia pocałowaniem
świętym.
Wrócił we wspomnieniach piątek sprzed podanego okresu.
Zgodnie z planem miałem wygłosić kazanie, a że był to dzień powszedni (soboty
były pracujące), miało ono mieć jak zawsze charakter nauczający. Kiedy wszedłem
do kancelarii, pastor Aleksander Rapanowicz powiedział, że został telefonicznie
powiadomiony o wizycie trzech gości, możliwie kaznodziei, z kraju północnie
położonego, na tym nabożeństwie. Dał do zrozumienia, a uczynił to z empatią, iż
będę musiał zrezygnować z kazania.
Po kilku minutach weszło do naszego biura sześć osób, trzech
młodych mężczyzn i trzy jeszcze młodsze kobiety(opiszę to trochę zawile, metaforycznie,
proszę więc o wysiłek). Nastąpiła pewna konsternacja, bo nie tylko słowa, ale i
wygląd, strój człowieka charakteryzuje, o czym powinni pamiętać wszyscy na
czele z osobami publicznie występującymi. Padły nieśmiałe pytania, z odpowiedzi
dowiedzieliśmy się, że nie są kaznodziejami, co w tej sytuacji zostało przyjęte
z ulgą. Dodali ponadto, że osoby towarzyszące są im znane z poprzednich wizyt(
posługuję się eufemizmami, choć ich język był bardzo konkretny). Konkluzja
brzmiała mniej więcej tak: Kilka miesięcy
temu Chrystus Pan nas nawrócił, przyjechaliśmy do tego miasta, aby im o tym
powiedzieć i zaprosić na dzisiejsze nabożeństwo.
Rozpoczęło się nabożeństwo z moim kazaniem nauczającym, nie
ewangelizacyjnym. Po chwili zauważyłem, że jedna z nich nie może opanować
płaczu, co wzbudziło nawet moje zdziwienie, wszak poprzez Słowo apelowałem
bardziej do umysłu niż uczuć. Jej koleżanki chyba nie dotrwały do końca,
nazwały ją słowem rozpoczynającym się na spółgłoskę w, a ona po zakończeniu jeszcze w szatni otoczona kobietami ze
Zboru długo nie była w stanie opanować swych pokutnych emocji.
Potem był jej chrzest wiary (ostatni udzielony przez prezb.
Aleksandra), następnie aktywna praca w dystrybucji darów w okresie stanu wojennego aż po wyjazd
i zamążpójście w kraju północnie położonym, jak wcześniej określiłem. Potem nie
miałem możliwości interesować się jej duchowym losem, ale fakt spotkania teraz
na nabożeństwie przy okazjonalnej jej
wizycie, głośna modlitwa, a potem rozmowa była źródłem tych wspomnień, jak
również znakiem zapewne trwania jej wcześniejszych przeżyć.
Wybrana Pani! Niech Twą i moją ustawiczną radością będzie,
że darem
łaski Bożej jest życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. (Rz
6,23).
Pokój Tobie! Wpisuj się nadal, dzięki łasce Pana, w
biografie ludzi i innych zachęcaj, by stali się jak Barnaba w życiu Apostoła Pawła.
(Dz 9, 26 -27).
bp senior Mieczysław