11 stycznia 2024

Listy do Wybranej Pani - List Sto Siedemdziesiąty Pierwszy

Przed kilku laty, by zacząć trochę tajemniczo, publicznie powiedziałem m.in. tak: Siedząc na scenie zamienioną na prezbiterium, szepnąłem do bpa Andrzeja Bajeńskiego, zwierzchnika Kościoła, że Pastor to renesansowy chrześcijanin (naucza, duszpasterzuje, komponuje, śpiewa, gra, zarządza, cieszy się szacunkiem lokalnych władz) i można by tę wyliczankę kontynuować. Gdybym to czynił dzisiaj, to na pewno dodałbym, iż jest autorem książki autobiograficznej, w której jego życie nierozłącznie splata się z historią konkretnego i nie tylko lokalnego Kościoła. Kogo miałem wtedy i kogo mam teraz na myśli? Znasz go doskonale, choć od naszej wczesnej młodości minęło już kilkadziesiąt lat, a my ciągle inaczej piękni i inaczej młodzi. Przejdę do konkretu i powiem, że prezb. Piotr Karel, wtedy student teologii, a dziś pastor senior, założyciel Zboru Kościoła Chrystusowego w Kołobrzegu, wydał książkę W drodze do Domu Ojca. Nie jesteś zapewne zaskoczona, bo z radością o jego zamiarze pisałem, zachęcając niektórych z naszej generacji do wejścia na tę drogę.

 

Oczywiście, nie będzie to recenzja, bo nie sposób w krótkim liście odnieść się do bogactwa tej publikacji. Ograniczę się do kilku refleksji, które zrodziły się w trakcie lektury. Chcę więc pogratulować zamiaru i jego realizacji. Jak wiesz, przez trzy lata mieszkałem w stolicy i z Piotrem byliśmy sąsiadami na tej samej klatce. Szykował się w tym czasie przełom generacyjny w historii Zboru na Puławskiej, bo tak na co dzień nazywaliśmy  tę wspólnotę. Nie zapomnę nigdy dyskretnego pukania dra Jerzego Sacewicza, który przed niedzielnym wieczorowym nabożeństwem prosił mnie o kazanie. Przeważnie nie odmawiałem, choć przed południem usługiwałem w Zborze zielonoświątkowym w Henrykowie (dziś Zbór Stołeczny). Aż wreszcie zachęciłem go, by korzystał w pełni z młodych kaznodziejów ze swej wspólnoty. Wymieniłem dwóch i na pewno jako pierwszego Piotra Karela. Może jestem trochę zarozumiały, ale przypisuję sobie pozytywny udział w zasygnalizowanym przełomie. I oto Piotr, absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, opuszcza stolicę i udaje się do Kołobrzegu, ażeby tam rozpocząć służbę praktycznie od zera. Wzruszyłem się, kiedy przeczytałem listę pierwszych członków składającą się z 15 osób, a w tej grupie był Piotr z Nelly, swą małżonką. Dziś ta wspólnota liczy ponad 200 członków, nie dodając dzieci i sympatyków. Spoglądam na to w szerszym kontekście. Niekiedy można spotkać sług, którzy sobie depczą po piętach, jak ktoś określił, wygłaszają jedno kazanie w miesiącu i są zmęczeni, ale nie chcą rozpocząć samodzielnej, pionierskiej posługi.

Książka jest bardzo szczegółowa i odnosi się to stwierdzenie do wszystkich rozdziałów i podrozdziałów. Oto ilustracja. Do momentu lektury przekonany byłem, że znałem wszystkie dzieci Władysławy i Wacława Janaszaków na czele z Krystyną mniej więcej moją rówieśniczką. Brat Wacław był kaznodzieją, członkiem Rady Zborowej, zapamiętany został przez wielu (zmarł w 1971 roku) z faktu, że w trakcie wieczornej osobistej modlitwy w domu przeżył chrzest w Duchu Świętym ze znakiem innych języków. Okazuje się, że miał jeszcze jedną córkę, Genowefę, która dość szybko opuściła dom i zamieszkała wraz z mężem w Kołobrzegu. Na spotkaniu naszej grupy 70+ dopytywałem się o Genowefę i nikt nie wiedział o jej istnieniu. Skontaktowałem się z Romanem Janaszakiem, wnukiem Wacława, a potem z Krystyną i okazało się, że Janaszakowie mieli sześcioro dzieci (trzy córki i trzech synów). Dzięki skrupulatności autora dowiedziałem się, że wraz z mężem Zygmuntem przyjęła chrzest wiary 27 września 1981 r. Byłem wraz z moją Danusią na tej uroczystości i nie wiedziałem, iż w gronie ósemki katechumenów były dwie przed chwilą wymienione osoby. Ta sama szczegółowość, za którą pochwalam autora, pozwala precyzyjnie podać datę pogrzebu Zygmunta, a potem Genowefy.

Powoli będę zmierzał do zakończenia listu. W książce Piotra jest mnóstwo różnorodnych i ciekawych relacji. Oto wybrane przykłady. Kiedy Piotr oświadczył się Nelly, w odpowiedzi otrzymał bilet tramwajowy, na którym znalazła się data 6 czerwca 1971 roku wraz ze zdaniem: Jeśli nie rozmyślisz się się do tej daty za rok, to wtedy porozmawiamy. Czy wytrwali?  Oto jest pytanie, a odpowiedź znajduje się w książce. Jak legenda krąży opowieść o tym, w jakich okolicznościach I sekretarz lokalnej siły przewodniej narodu, jak wtedy mówiono, przyczynił się do otrzymania przez Zbór zrujnowanego przedwojennego budynku kościelnego zamienionego w piekarnię.Więcej, każdy tytuł, każdy podtytuł to zapowiedź przygody historycznej i intelektualnej. Aneks odgrywa w tym wyjątkową rolę. Wystarczy, że przywołam chrzty członków Zboru, śluby, tematy kazań wygłoszone przez autora w Zborze w latach 1997- 2023 (do sierpnia), czy wykaz zespołów, chórów, solistów i orkiestr, które występowały w Kołobrzegu (wszystkie opatrzone pełnymi datami). Piękny materiał!

I tak Piotr, syn z pastorskiej rodziny, urodzony w Siemianowicach Ślaskich, poprzez Zbór Chorzowie, a potem Warszawę poświęcił swe życie Zborowi w Kołobrzegu i dzięki łasce Bożej i swemu zaangażowaniu wraz z Małżonką osiągnął ponadprzeciętne rezultaty. A klamrą zamykającą me wybiórcze refleksje niech będzie powrót do cytatu z początku listu. W trakcie 40 -lecia Zboru, a byliśmy z Danusią gośćmi, wygłosiłem zwięzłe przesłanie, które Piotr zamieścił w całości w swej książce. Dzięki temu zachował się ten tekst!

Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo:  Teraz idź, napisz to wobec nich na tablicy i utrwal to w księdze, i niech to będzie na przyszłość świadectwem wiecznym. (Iz 30, 8).

Pokój Tobie! A w sercach naszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też jesteśmy powołani w jednym ciele; a bądźmy wdzięczni. (por. Kol 3, 15).

bp senior Mieczysław