9 grudnia 2023

Listy do Wybranej Pani - List Sto Siedemdziesiąty

Pora na wyjaśnienie trudnych przeżyć z ostatnich dni, jak zasygnalizowałem w poprzednim liście. Miałem na myśli śmierć Taty, Teścia, choć tym  drugim słowem posługiwałem się sporadycznie. Uroczystość żałobną w dniu 2 grudnia prowadził prezb. Dominik Jaworski, pastor Betanii Szczecin, w asyście diakona Jacka Dudy (mąż wnuczki) i mojej (mąż córki, jak wiesz). Był z nami prezb. Stefan J. Archutowski, pastor senior Betanii, z Małżonką, oraz prezb. Henryk Kowaliński, pastor Betezdy Szczecin, też z Małżonką. Oczywiście, był z nami prezb. Edward Wraga z Małżonką, pastor stargardzkiego Zboru, liczne grono wnucząt i prawnucząt oraz wierni ze Stargardu i Gryfina.

Śp. Jan Wraga, syn Marii i Jana, urodził się w 17 dniu grudnia 1929 r. w Gliniance na Ziemi Rzeszowskiej jako jedyny syn. Miał jeszcze siostrę, która zmarła jako niemowlę na dyfteryt, błonicę, panującą wówczas groźną chorobę zakaźną. Odszedł do wieczności, do domu Ojca, 23 listopada, a więc pod koniec 94. roku życia.

 Gdy rodzice zerwali z katolicyzmem, byli prześladowani przez mieszkańców. Postanowili więc wyprowadzić się. Kupili działkę w Rogalinie, rozebrali drewniany dom i furmankami oraz koleją przewieźli materiały, by ponownie zrekonstruować budynek. Te obrazy zostały na stałe w jego wspomnieniach, wtedy sześciolatka. Stały się też symbolicznym znakiem pierwszej, a nie ostatniej wędrówki. Kiedy Jan miał 10 lat, cała rodzina opuszcza Rogalin, biedne rodzinne strony, i udaje się do Francji, do Liege, gdzie ojciec pracuje w kopalni węgla kamiennego, a Jan rozpoczyna naukę w szkole podstawowej, czego efektem była m.in. doskonała znajomość języka francuskiego. Ze względu na działania wojenne i w tym kraju muszą przemieszczać się, ale przy pomocy władz francuskich. Gdy kończy się II wojna światowa, a Jan ma 15 lat, postanawiają wrócić do kraju, ulegając zachętom ze strony nowych władz. Przez dwa tygodnie przez Niemcy, Czechosłowację i zburzoną Warszawę docierają do rodzinnych stron, ale z różnych powodów rzeczywistość okazuje się inna niż spodziewana. Sentyment do Francji pozostał na całe życie.

Przed nimi kolejna wędrówka, tym razem na Opolszczyznę, na Ziemie Odzyskane, jak wtedy mówiono. 19 grudnia 1948 r. powstaje Dom Starców Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Tułowicach, w którym rodzice zostają zatrudnieni. Stojący obok nieduży kościółek staje się siedzibą nielicznej wspólnoty zborowej. Można więc powiedzieć, że jest to początek samodzielnej drogi śp. Jana. Przyjmuje w 1948 r. chrzest wiary na potwierdzenie swej osobistej wiary i gotowości pójścia za Chrystusem przez całe swe życie. Kiedy na początku 1949 r. powstaje Szkoła Biblijna ZKE w Warszawie, udaje się do stolicy i dołącza do grona 14 stałych słuchaczy, liczba była limitowana miejscami w internacie. Bierze udział w międzyzborowych spotkaniach młodzieży, jest na kursie muzycznym w Łobzie, zwanym oficjalnie kursem dyrygenckim. Z Edwardem Kowalińskim, późniejszym pastorem w tym mieście, znał się z wymienionej szkoły. W ich trakcie poznaje Emilię, katowiczankę, z którą żeni się 7 maja 1950 r. w Tułowicach. Po ślubie na krótko zamieszkuje w Opolu w lokalu szwagierki i staje się ojcem Danuty, by powrócić do Tułowic i oczekiwać na Edwarda (urodzony w pobliskim Niemodlinie).  Pracuje w tej miejscowości  w dziale zaopatrzenia  Fabryki Porcelitu. Kiedy władze komunistyczne  we wrześniu 1950 r. zamknęły  dom opieki i zbór, i nigdy nie otwarły, przenosi się do Brzegu w 1956 r. i staje się członkiem Rady Starszych i kaznodzieją podczas posługi pastorskiej prezb. Mieczysława Suskiego sen. i jego następcy, prezb. Józefa Suskiego. Zatrudniony zostaje w Fabryce Maszyn Rolniczych jako kierownik zaopatrzenia, pracuje w niej 18 lat aż do przejścia na rentę chorobową, a potem na wcześniejszą emeryturę. W tym czasie kończy szkołę średnią, choć miał rozliczne inne obowiązki. Nauczył się również krawiectwa u Aleksandra Rychtowskiego i po dwóch latach szył samodzielnie garnitury. Jako ciekawostkę można podać epizod związany z jednostką sowiecką (żołnierzy z tego kraju w tym mieście nie brakowało), bowiem przez pewien czas szył mundury, ale słabo płacili, więc szybko zrezygnował.

W 1992 r. zamieszkał w Stargardzie w jednym domu z synem i jego rodziną. Bardzo cenił ich opiekę, a szczególnie Heleny, synowej, nie tylko za jej wiedzę fachową, ale i ogromne serce. W razie potrzeby zastępstwa do dyspozycji była córka. W tym okresie poddał się operacji serca i chociaż lekarz dawał gwarancję na 10 lat, przeżył 25. Tutaj też przeszło 3 lata temu (dokładnie 3 września 2020 r.) pożegnał żonę Emilię w 71 r. małżeństwa, co dziś spotykane jest sporadycznie. Jego radością były wierzące dzieci i fakt błogosławieństwa przechodzącego na kolejne generacje.

Pozostawił córkę Danutę z mężem, syna Edwarda z żoną, 7 wnucząt, 15 prawnucząt. Pozostawił wszystkich nas złączonych z Nim latami wspólnej modlitwy i lektury Słowa Bożego. Bez względu na przeżyte lata, przeżywamy smutek, bo znika też cząstka nas. Pamiętamy jednak, jak powiada Słowo Boże: Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana. Tę pewność miał śp. Jan, wyraził ją kolejny raz, gdy byliśmy z Nim w 5-osobowym gronie kilkadziesiąt godzin przed odejściem do wieczności. 

Mniej więcej te słowa wypowiedziałem, gdy przedstawiałem biogram Jana w trakcie uroczystości żałobnej, a o udziale wnucząt i prawnuków, napiszę w następnym liście, jeśli będziesz miała takie życzenie.

Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo: Obdarzę go długim życiem i ukażę mu swoje zbawienie. (Ps 91,16).

Pokój Tobie! A na koniec zachęta rodem wręcz z matematyki: Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy  zyskali mądre serce! (Ps 90,12).

bp senior Mieczysław