14 listopada 2022

Listy do Wybranej Pani - List Sto Pięćdziesiąty Siódmy

Jeszcze nie minęła nostalgia związana z początkowymi dniami listopada, czego dałem dowód, gdy wspominałem ojców wiary, którzy ordynowali mnie na prezbitera, a potem biskupa, a już pojawiły się nowe doznania, z którymi nie mogę sobie do tej chwili poradzić, a szczególnie z jednym wzruszającym obrazem. I od niego zacznę, zgodnie zresztą z kolejnością odwiedzin. Ale przedtem krótkie wprowadzenie. 

 

 Pastor Dominik Jaworski, mój następca w posłudze pastorskiej w naszej Betanii, jak zresztą doskonale wiesz, zaproponował, byśmy w ubiegłym tygodniu, a konkretnie w minioną środę, we dwójkę udali się z Wieczerzą Pańską do dwóch osób, które ze względu na wiek i wynikający z niego stan zdrowia przebywają w prywatnych domach opieki senioralnej. Dotarliśmy najpierw do Klinisk Wielkich, miejscowość na trasie do Goleniowa, a dalej w różnych kierunkach nad Bałtyk, w której rezyduje Stanisław Pohoryło, wdowiec, legenda naszej wspólnoty. Nie była to moja pierwsza wizyta, ale miała ona wtedy, że tak powiem, charakter prywatny. Gdyśmy teraz docierali do Senior Parku, prezbiter Dominik wspomniał, że Stanisław będzie oczekiwał na nas przy drzwiach wejściowych, choć nie wie o naszym przybyciu. Tę uwagę wręcz zignorowałem albo ujmując delikatniej, nie zrobiła ona na mnie właściwego wrażenia. Kiedy byliśmy już przed drzwiami, przez szybę zobaczyłem na wózku Stanisława i wtedy ogarnęło mnie niesamowite wzruszenie. Przypomniano nam również, że plan dnia Stanisława składa się przede wszystkim z posiłków i nieformalnych dyżurów przy drzwiach wejściowych z nadzieją, iż ktoś go odwiedzi. I chociaż ma to miejsce, to w jego subiektywnym odbiorze jest tych odwiedzin ciągle za mało. Stanisław przez dziesiątki lat był naszym kościelnym, oczywiście, wolontariuszem, co najmniej godzinę wcześniej otwierał kościół, witał przybywających, zawsze był przy drzwiach, a kiedy jeszcze nie było kawiarenki, to także wszystko sprawdzał i zamykał. Zawsze był na nabożeństwach. Raz tylko przez te lata nie pojawił się na piątkowej społeczności, co wzbudziło sensację. Okazało się niebawem, że w drodze na nabożeństwo został niegroźnie potracony przez samochód. Kiedy pastor Dominik wręczył mu laurkę przygotowaną przez zborowe dzieci i bombonierkę, miałem wrażenie, że zobaczył nie tylko dzieci, ale całą wspólnotę kościelną. I ten obraz Stanisława przy drzwiach wciąż mnie nie opuszcza. Wręcz marzy mi się, by stworzyć listę, ażeby każdy, kto zna Stanisława, mógł go odwiedzić. Stanisław na wózku, przy drzwiach wejściowych, czeka! I jeszcze jedna uwaga, by nie było wątpliwości. Jego pobyt w tym miejscu to najlepsze rozwiązanie przy potrzebie całodobowej opieki, inne rozwiązania zostały już sprawdzone. Starałem się jedynie podkreślić jego tak przecież ważne subiektywne odczucia. 

Druga wizyta z tą samą posługą u Zofii Waszkiewicz, miała miejsce w Lipianach (stara trasa na Zieloną Górę) w kameralnym, prywatnym domu opieki i wsparcia. Zapewne pamiętasz, że jest to osoba, która na swe osiemdziesiąte urodziny miała pragnienie po raz pierwszy polecieć samolotem, co się ziściło przy moich udziale, a przy finansach córek. Ten wypad do Warszawy zrelacjonowałem wcześniej, więc możesz ten list odnaleźć. Zofia niebawem skończy 84 lata, jest osobą chodzącą, z humorem, ale można zauważyć podobną tęsknotę jak u Stanisława. Przez 40 lat była bardzo zaangażowana w życie Kościoła, była i jest niewiastą modlitwy. W modlitwie miała pewność, że w tym dniu ktoś ją odwiedzi, chociaż nie wiedziała, kto to imiennie uczyni. Od swego nawrócenia jako wolontariuszka odwiedzała po domach osoby starsze, schorowane. Kiedyś na moją prośbę sporządziła listę swych podopiecznych, na której znalazło się około 20 osób. Przez pewien czas przebywała u córki w Niemczech, ale nieznajomość niemieckiego uniemożliwiała  kontakty z ludźmi, co przy jej zaangażowaniu w Szczecinie było trudnym doświadczeniem. Choć ośrodek jest kameralny, pragnie być w naszym mieście, czyli w swym sąsiedzkim i kościelnym środowisku. Ciągle powtarzała, żebyśmy ją ze sobą od razu zabrali. Dopiero argument, że będzie to porwanie w świetle prawa, że będziemy ścigani, na chwilę ją przekonywało. Powtórzę i w tym przypadku, jest to najlepsze rozwiązanie, ale istotne są subiektywne odczucia, których nie wolno nam ignorować.

Wybrana Pani! Werset z wczorajszego kazania w Gryfinie: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście. (Mt 25,40).

Pokój Tobie! Jako zasmuceni, ale zawsze weseli, jako ubodzy, jednak wielu ubogacający, jako nic nie mający, a jednak wszystko posiadający. (2 Kor 6,10).

bp senior Mieczysław