14 sierpnia 2022

Listy do Wybranej Pani - List Sto Pięćdziesiąty Drugi

Wracam, jak chcesz, do rozpisanego przeze mnie konkursu na zidentyfikowanie wszystkich osób utrwalonych na zdjęciu, które zostało zamieszczone w okolicznościowej publikacji poświęconej Krępskowi (vide list 146). Znalazł się w niej tekst prezb. Mirona Paszuna o zielonoświątkowcach w tej miejscowości. Zbór powstał  zaraz po zakończeniu II wojny światowej i składał się w części z wiernych przybyłych z Nowogródczyzny (druga grupa osiedliła się w okolicach  Zofiowa). Kiedyś napisałem, że z tej niewielkiej przecież wspólnoty w Kuźmiczach pochodziło i pochodzi proporcjonalnie liczne grono pastorów pracujących w naszym kraju i za granicą. Wspomniałem nawet o nagrodzie, mając przekonanie, że nikt tego zadania nie wykona, dlatego też nie podałem szczegółów, na co zwrócił mi uwagę prezb. Henryk Hukisz, nasz Henryk, jak go przy innej okazji określiłem. Nasz Henryk rozpoznał swego stryja, też Henryka Hukisza, przyszłego pastora metodystycznego, ja z kolei Józefa, mego najstarszego brata. W 1935 roku mieli oni kilka lat (Henryk siedem, a Józef pięć). To zachęciło do zweryfikowania daty powstania zdjęcia, co ostatecznie rozstrzygnął Henryk i podał, że miało to miejsce 2 września 1945 roku, a wiec dziesięć lat później. Udało się jeszcze wskazać 5 osób (trzy z Dziemiańczyków, Ninę Szyntar i Adelę Karkowską z domu Amielko). I niestety, ani jednej osoby więcej, zatem konkurs nie został rozstrzygnięty. Jeśli chciałabyś się pobawić się z poniższym zdjęciem, to serdecznie zapraszam, bo zadanie na pewno łatwiejsze.


 

Pamiętam, że na obozach młodzieżowych, a szczególnie studenckich, bo w nich częściej uczestniczyłem, niektórzy mieli zwyczaj prosić o czytelne podpisy na rewersach okolicznościowych fotografii. Powiem szczerze, iż ta praktyka nie bardzo mi się podobała. Teraz myślę inaczej, bo coraz częściej pojawiają się prośby w Internecie, by rozpoznać osoby utrwalone na zdjęciach z dawnych lat. Niekiedy nam się nie udaje, bo czas robi swoje. Zanika pamięć, a my także się  zmieniamy. Edward, mój brat,  musiał wymienić  rozrusznik serca, więc zapytany po zabiegu o samopoczucie, odpowiedział: Silnik naprawiony, ale karoseria stara. Mogłem się o tym przekonać na ostatnim, jubileuszowym, bo XXV Kongresie. Byłem bowiem ciekawy, ile osób z tego świnoujskiego grona uczestniczyło w pierwszym kongresie w Rzemieniu, bo chciałem ich prywatnie uhonorować skromnym upominkiem. Gdy  go wręczałem Halinie Kułakowskiej ze świdnickiego Zboru, byłem pewny, że tylko ona i ja z Danusią jesteśmy tymi osobami. Potem dowiedziałem się, że do tego grona należeli również Wiesława i Marek Soboniowie, mieszkający teraz w Niemczech. Kiedy zaś usłyszałem z ust Dorothei Ratz, też mieszkanki Niemiec, komplement pod moim adresem, to zaskoczony wypowiedziałem zdanie, które niech pozostanie naszą miłą tajemnicą. Powiem szczerze, to jakby podsumowanie tego akapitu, przerażony jestem coraz bardziej postępującą anonimowością, ale  to już inny temat, z którym  może  zmierzę się w przyszłości.

Zapewne wiesz, że uczestniczyłem w kongresach od początku aż do 2009 roku włącznie. Kiedy zbliżało się zakończenie pierwszego tegorocznego turnusu, prezb. Piotr Cieślar, odpowiedzialny za całokształt  przedsięwzięcia, a więc zapracowany, rzucił krótkie pytanie, gdyśmy wracali po wspaniałym obiedzie do naszych też wspaniałych pokoi: Jakie masz spostrzeżenia na temat Kongresu po swej długiej przecież nieobecności? Zaskoczony trochę odpowiedziałem mniej więcej tak: Podoba mi się anonimowa opaska na rękę, która umożliwia poruszanie się po wspólnych kongresowych pomieszczeniach, sygnalizuje ona, że mamy do czynienia z pełnoprawnym uczestnikiem, co ważne jest szczególnie przy wejściu do kongresowej restauracji kontrolowanej dyskretnie przez pracownika ośrodka Graal.  Brakuje mi, dodałem nieśmiało, identyfikatora, tzn. plakietki z imieniem i nazwiskiem noszącej ją osoby wraz nazwą zboru i miejscowości, bo w ten sposób zostałaby wyeliminowana anonimowość. Dodam teraz, że gdyby wspomniana Dorothea miała postulowany identyfikator, to na pewno byłbym pierwszą osobą, z którą bym chciał porozmawiać. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z dodatkowej pracy, ale warto ją wykonać, by wyeliminować anonimowość i jeszcze bardziej zintegrować tak liczną kongresową wspólnotę. Nie jest to narzekanie, lecz twórcza odpowiedź na pytanie Piotra, tym bardziej że już w przeszłości sprawdzona.

A tak na marginesie. Rozprowadziłem 44 egzemplarze książki Piotra Cieślara pod  tytułem Rodem z Głębieczka. Powiem więcej, każdy, kto uczestniczył przynajmniej w jednym kongresie albo ma zamiar to uczynić, winien ją nabyć, bo lektura będzie błogosławieństwem w wielu dziedzinach życia. Warto!

Wybrana Pani! Przypomnijmy - bez bezpośredniego związku z powyższym tekstem - Słowo: Jak mnie umiłował Ojciec, tak i ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej. (J 15, 9).

Pokój Tobie! Chcemy za Psalmistą z radością wyznać: Jego gniew bowiem trwa tylko chwilę, a jego łaskawość przez całe życie, choćby płacz trwał przez noc, rankiem nastanie radość. (Ps 30,6).

bp senior Mieczysław