20 stycznia 2022

Listy do Wybranej Pani - List Sto Czterdziesty

Zachęciłaś, a za to serdecznie dziękuję, bym się nie zastanawiał i więcej napisał o śp, Małgorzacie Sobuckiej w związku z jej odejściem do wieczności Jeśli nie było w poprzednim liście wyraźnej deklaracji z mej strony, to jedynie z tego względu, że na pewno nie była Tobie osobiście znana. Doszedłem jednak do wniosku, iż w Jej nie tylko duchowej biografii pojawiają się zarówno uniwersalne przesłania, jak i niektóre osoby, które przypomnisz sobie z mniejszym czy większym trudem. Odnoszę to również do usługujących w czasie liturgii pogrzebowej w ostatnim dniu ubiegłego roku. Rozpocznę zatem od Henryka Kowalińskiego, pastora Zboru Betezda w Szczecinie, który pod nieobecność pastora Dominika Jaworskiego (niedyspozycja zdrowotna) prowadził główną posługę. Śpiewał i śpiew prowadził Waldemar Heksel wraz z pastorową Katarzyną. Mówię o Waldemarze, że jest śpiewającym kaznodzieją, co znaczy, że śpiewająco śpiewa i śpiewająco głosi, czyli bardzo dobrze i z wielką łatwością, choć do ostatniej frazy sam mam zastrzeżenie, znając jego wrażliwość językową i proces przygotowania. Na skrzypcach grali profesjonalni muzycy, Marek i Oskar. Oskar pochodzi z rodziny Wandy Kowalczyk, która po II wojnie światowej przyjechała z Wilna i znalazła się w gronie założycieli naszego Zboru. 

 


Śp. Małgorzata, z d. Mikołajczak, była szczecinianką urodzoną w sierpniu 1955 roku. Gdy miała pięć lat, zmarła jej mama, więc półsieroce dzieciństwo nabrało innego wymiaru. Była zdolną i pilną uczennicą, Ukończyła VII Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie, a ze względu na brak środków materialnych musiała na później odłożyć marzenia o ukończeniu studiów wyższych, podejmując pracę zawodową m.in. w Danie, wiodącym wówczas zakładzie odzieżowym, dziś nieistniejącym. Z tego pragnienia nigdy nie zrezygnowała. Ukończyła studia, mając 46 lat, będąc żoną Henryka (ślub w 1976 r.) oraz matką dwójki dzieci, Agaty i Cyryla, oraz pracownicą Powiatowego Urzędu Pracy w Szczecinie, z którego po ponad dwudziestu latach pracy przeszła na emeryturę. Przy tym była bardzo dyskretna, nie rozgłaszała tego faktu, więc nie miałem na co dzień tej wiedzy, dlatego też nie wygłosiłem gratulacji z kazalnicy, czego ogromnie żałuję. Przesłanie: Trzeba mieć dobre marzenia i z nich nie rezygnować! 

Małgorzata kochała Boga i ustawicznie poszukiwała z Nim osobistej relacji. Na jednej ewangelizacji prowadzonej przez prezb. Leszka Mochę, naszego gościa, wtedy i dziś pastora Zboru w Jastrzębiu Zdroju, dziś też prezbitera Okręgu Południowego, powierzyła swe życie Panu Jezusowi. Na potwierdzenie swego przeżycia przyjęła chrzest wiary 8 sierpnia 1993 roku udzielony przez Jacka Wheadona (Polak, który przyjął nazwisko żony), wówczas pastora niedawno powstałego Zboru o charakterze zielonoświątkowym, dziś mieszkańca Chicago (nie mam żadnej wiedzy o jego pracy w tym mieście czy tym kraju). Kiedy nasz Zbór obchodził swe 50-lecie pracy w naszym mieście, była już z nami, czyli od 1996 roku. Organizatorzy uroczystości pamiętają, iż ręcznie przygotowała banery reklamowe, które zawisły na scenie dziedzińca Zamku Książąt Pomorskich z okazji jubileuszowego koncertu. Niektórzy wspominają potrawy, które przyniosła na uroczysty plenerowy posiłek z okazji Jubileuszu. Zresztą w tej kwestii oddam głos pastorowi, który w biogramie wygłoszonym na pogrzebie powiedział: Do końca swojego życia Małgosia prowadziła ofiarne i szczere życie, była otwarta na potrzeby ludzi. Na długo przed powstaniem inicjatywy kościołów ulicznych, Małgosia poruszona Bożą miłością na niedzielny obiad przygotowywała dużo więcej posiłków niż wynikało z wielkości jej rodziny. Agata i Cyryl wysyłani byli na okoliczne ulice, aby przyprowadzić głodnych , potrzebujących i bezdomnych , by ich nakarmić i opowiedzieć im Dobrą Nowinę o Panu Jezusie, który troszczy się o doczesność, jak również o wieczne życie i powodzenie każdego człowieka, ponieważ za to oddał On swoje życie. Przesłanie: Dziś, jak nigdy dotąd, trzeba praktycznego chrześcijaństwa! 

I jeszcze jedna spostrzeżenie. Pozwól i tym razem na cytat z biogramu: Małgosia do końca modliła się o przemianę życia swego męża, czego mogła doświadczyć w ostatnich dniach życia Henryka, który otoczony przez żonę i dwójkę dzieci [dodajmy, wierzących], w atmosferze miłości i modlitwy, ze słowem Jezus na ustach odchodził w pokoju do wieczności. Przesłanie: Niech  nie ustaje modlitwa i czyn w trosce o zbawienie najbliższych i każdego człowieka! 

Wybrana Pani! Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają i gdy czytam o odpoczynku oraz zmierzam do ostatniej frazy: uczynki ich bowiem idą za nimi, lubię podkreślać i to, że ważne są też czyny, które po nas zostają. (por. Ap14,13). 

Pokój Tobie! A w tym okresie niepokoju pod wieloma względami, zaśpiewajmy refren z naszej młodości: Gdy wokoło straszna burza, Jezus że mną w łodzi jest. Mocną ręką trzyma mnie, łódka nie wywróci się. Gdy wokoło straszna burza, Jezus ze mną w łodzi jest! 

bp senior Mieczysław