Zachęciłaś, a za to serdecznie dziękuję, bym się nie zastanawiał i więcej napisał o śp, Małgorzacie Sobuckiej w związku z jej odejściem do wieczności Jeśli nie było w poprzednim liście wyraźnej deklaracji z mej strony, to jedynie z tego względu, że na pewno nie była Tobie osobiście znana. Doszedłem jednak do wniosku, iż w Jej nie tylko duchowej biografii pojawiają się zarówno uniwersalne przesłania, jak i niektóre osoby, które przypomnisz sobie z mniejszym czy większym trudem. Odnoszę to również do usługujących w czasie liturgii pogrzebowej w ostatnim dniu ubiegłego roku. Rozpocznę zatem od Henryka Kowalińskiego, pastora Zboru Betezda w Szczecinie, który pod nieobecność pastora Dominika Jaworskiego (niedyspozycja zdrowotna) prowadził główną posługę. Śpiewał i śpiew prowadził Waldemar Heksel wraz z pastorową Katarzyną. Mówię o Waldemarze, że jest śpiewającym kaznodzieją, co znaczy, że śpiewająco śpiewa i śpiewająco głosi, czyli bardzo dobrze i z wielką łatwością, choć do ostatniej frazy sam mam zastrzeżenie, znając jego wrażliwość językową i proces przygotowania. Na skrzypcach grali profesjonalni muzycy, Marek i Oskar. Oskar pochodzi z rodziny Wandy Kowalczyk, która po II wojnie światowej przyjechała z Wilna i znalazła się w gronie założycieli naszego Zboru.
