17 kwietnia 2021

Listy do Wybranej Pani - List Sto Trzydziesty Trzeci

Jestem mile zaskoczony Twą reakcją na słowa rzymskiego historyka, który powiedział, że historia to świadek czasów, żywa pamięć, mistrzyni życia. Można by było te trzy stwierdzenia, a nie są to wszystkie elementy wypowiedzi, rozwinąć i napisać co najmniej budujące przyczynki. Zgadzam się całkowicie, iż nie musimy sięgać do Liwiusza, choć to intelektualna przygoda, bo w Biblii, a to nieporównywalnie większe doznanie, mamy mnóstwo zachęt, aby pamiętać, wszak ożywiona w teraźniejszości przeszłość, a więc historia, może być pomocą w naszych współczesnych dylematach. Nie będę tego wątku rozwijać, choć z radością napiszę, że od razu, wręcz automatycznie, pojawia się w mej pamięci werset: Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia napisano, abyśmy przez cierpliwość i pociechę z Pism nadzieję mieli. (Rz 15,4). W tym kontekście prosisz o więcej refleksji na temat kętrzyńsko - szczecińskich relacji, bo nie miałaś na ten temat żadnej wiedzy, a chociażby odległość między naszymi miastami nie zachęcała do poszukiwań.

 

 

Nie zacznę od powyższego zdjęcia, ale najpierw parę słów napiszę, odwołując się do niżej załączonej fotki. Szczeciński Zbór miał pierwszą tego rodzaju uroczystość, a mianowicie, w 1971 roku obchodził  25- lecie swej pracy w naszym mieście. I choć ten rok był trudny w jego historii, udało się zrealizować tę dziękczynną uroczystość. W przygotowania i wykonawstwo byłem osobiście zaangażowany (przedstawiłem okolicznościowy referat z późniejszą publikacją w kościelnym miesięczniku). Ale nie o tym chcę przede wszystkim napisać. Na tę uroczystość zaprosiliśmy wielu gości z całego kraju, a wśród nich był Jan Marczuk, pierwszy pastor, zwany wtedy przełożonym, naszego Zboru. Jego misja trwała krótko, to znaczy, do przeprowadzki Aleksandra Rapanowicza w 1947 roku ze Stargardu Szczecińskiego. Zamieszczam zdjęcie z jubileuszowej uroczystości, aby wskazać właśnie Jana Marczuka (drugi rząd, drugi z prawej). A pozostałych, przynajmniej niektórych, spróbuj rozpoznać, chociaż minęło już półwiecze.

 

  

A teraz wracam do fotografii dołączonej na początku. W przedostatni weekend września 1999 r. gościliśmy jedyny raz Borysa Filona, pastora wileńskiego Zboru. Usługiwał nie tylko w naszej wspólnocie, ale i w Goleniowie, bo paralelnie, jak napisałem w moim biogramie, usługiwałem w tym mieście, będąc jednocześnie organem osoby prawnej, by użyć  prawniczego języka. Pastor Borys siedzi w naszym gronie na trzecim krześle, licząc od prawej strony. A pozostałe osoby z Betanii rozpoznaj, nie komentując wyglądu, bo przecież jest to też historyczne zdjęcie. A dlaczego w tym kontekście pojawia się Wilno i duszpasterz tamtejszego Zboru? Pamiętamy i chcemy pamiętać, że pierwszymi  członkami założycielami naszej społeczności były nieliczne osoby pochodzące z tego miasta i jego okolic, które po II wojnie światowej opuściły tereny II Rzeczypospolitej. Zapewne myślisz i o tym, dlaczego tę kwestię poruszam w tym kontekście? Tłumaczem pastora Filona był Arkadiusz Jurgiełajtis pracujący wtedy wraz z żoną Anną  misyjnie wśród Polaków na Litwie. Dziś jest prezbiterem i wieloletnim pastorem Zboru w Kętrzynie. Jak zapewne pamiętasz, moje historyczne reminiscencje zaczęły się od lektury pracy licencjackiej Anny. Myślę, że ich bez trudu zauważysz, ale na wszelki wypadek podam, że zajmują pierwsze dwa miejsca z dzieckiem, patrząc tym razem od lewej strony. I w ten sposób symboliczną klamrą zamykam relacje kętrzyńsko - szczecińskie, nie wspominając tym razem, uczyniłem to w przedostatnim liście, Władysława Plewińskiego, dziś pastora w Yorku w Wielkiej Brytanii, czy Reinharda Pasa, mieszkańca Hamburga.

Wybrana Pani! Dziś przypomnijmy sobie  źródło radości Apostoła Pawła, który napisał: Wszak pamiętacie, bracia, trud nasz i mozół; pracując nocą i dniem, aby dla nikogo z was nie być ciężarem, głosiliśmy wam ewangelię Bożą. (1Ts 2,9).

Pokój Tobie!  Niech raz jeszcze zabrzmi Słowo: Miej w pamięci Jezusa Chrystusa… (2Tm 2,8), bo historia zbawienia, jest i ma być naszą historią i teraźniejszością.

bp senior Mieczysław