16 grudnia 2019

Listy do Wybranej Pani - List Dziewięćdziesiąty Pierwszy

Nie miałem wątpliwości, że bez większych kłopotów dotrzesz do wywiadów, o których poprzednio wspomniałem. Jeśli mam jakiś niedosyt (to odpowiedź na Twe pytanie), to wynika on z żalu co do ich liczby, choć bez wcześniejszych założeń zachowałem równowagę pod względem płci. Nie o nią mi zresztą chodziło, lecz o pokazanie ciekawych osób wyróżniających się w środowisku pracowniczym i w swej publicznej działalności. Niekiedy właśnie to grono bardziej przyczyniało się do promocji Kościoła niż niejeden duchowny. Dziś jeszcze nie pojawi się zapowiadana na grudzień ostatnia odsłona sygnalizowanego tryptyku, chcę bowiem słów kilka napisać o innej bliskiej mi osobie.

Kiedy rozmyślałem nad zwięzłą formą ujęcia, trafiłem w niedzielnym dodatku do popularnej codziennej gazety m.in. na taki fragment mający udialogizowaną strukturę. Wyrywam go z kontekstu,  nie mam bowiem żadnych wątpliwości, iż stanowi on samoistne w swej wymowie przesłanie. Na początku drugiej wojny  światowej 18-letni Boaz wstąpił do armii polskiej, potem został zesłany na Syberię. Przez trzy lata nie miał żadnych informacji od rodziny. Kiedy po wojnie wrócił do domu, dowiedział się, że wszyscy jego bliscy zostali zamordowani w Treblince: mama, tata, żona, dwuletni synek, siostry, bracia. W sumie 17 osób. Nie miał nikogo, uciekł do Izraela. Tam założył nową rodzinę. Chcąc podtrzymać tradycję żydowską i zachować pamięć o przodkach, nadał ich imiona swoim dzieciom i wnukom. Nic dodać, nic ująć! Jedynie mogę zachęcić do dziękczynienia Bogu, że  nasze pokolenie - jak dotąd - to wyjątkowo szczęśliwi ludzie!

A teraz ad rem bez bezpośredniego związku z powyższym fragmentem. Jutro, tzn. 17 grudnia, JAN WRAGA, mąż Emilii, ojciec Danusi i Edwarda, nasz Tata (że o 7. wnucząt i 15. prawnucząt imiennie nie wspomnę) kończy 90 lat. Kiedy miał ich osiem, a więc dwa lata przed drugą wojną światową, wyjechał z rodzicami (Marianną i Janem) z Rogalina, miejscowości niedaleko Hrubieszowa, do Francji za chlebem, jak nie tylko wtedy tak mówiono. Zamieszkał w Crusnes położonym w Lotaryngii (fr. Lorraine), gdzie ojciec pracował w kopalni rudy żelaza, a potem węgla kamiennego. Tam ukończył szkołę podstawową i od tego czasu trwa jego sentyment do tego kraju.

Po zakończeniu II wojny światowej, a konkretnie w 1946, wrócił z rodzicami do Polski, na ich ojcowiznę. Jan opuścił niebawem Rogalin i udał się do Warszawy, do Szkoły Biblijnej ZKE, zapewne rekomendowany przez Zbór w Hrubieszowie. Był słuchaczem pierwszego rocznika tej szkoły powstałej w 1948 roku. Po jej zakończeniu  przeniósł się do Tułowic, gdzie istniał kościelny Dom Starców oraz Zbór mający swą siedzibę w niedużym kościółku usytuowanym po sąsiedzku. Tu w maju 1950 roku założył  rodzinę, ma więc dziś za sobą 69 lat małżeństwa. Aresztowania we wrześniu tego samego roku doprowadziły do zamknięcia domu opieki i likwidacji Zboru. Jubilat przebywał w tym miasteczku do 1956 roku i najdłużej pracował w Fabryce Porcelitu na stanowisku szefa działu zaopatrzenia.

We wspomnianym roku kilka wierzących rodzin przeniosło się do Zboru w Brzegu, któremu służył prezb. Mieczysław Suski senior. Jan stał się kaznodzieją i był do jego dyspozycji jako współpracownik. Gdy pastor odszedł do wieczności, a  następcą został Józef, jego syn, ich relacje stały się jeszcze intensywniejsze, wszak należeli mniej więcej do tej samej generacji. Zarówno pastor Józef, jak i Lidia, jego małżonka, stali się nie tylko ich przełożonymi, ale i przyjaciółmi. Te osoby wspomina z największym sentymentem. By utrzymać rodzinę, Jubilat pracował przez kilka lat w Lewinie Brzeskim, by następnie aż do renty związać się z Fabryką Siewników w Brzegu jako kierownik zaopatrzenia (1962 - 1980).

Ze względu na niedomagania serca w wieku 51 lat przeszedł na rentę. W 1990 roku opuścił Brzeg i udał się do Stargardu, by zamieszkać z synem i jego rodziną. Osiem lat później poddał  się wszczepieniu bypassów w szczecińskiej klinice. Operacja się powiodła i od tego momentu stan zdrowia znacznie się poprawił (oczywiście proporcjonalnie do wieku), czego codziennym dowodem są jego chętne wyjazdy autem po zakupy. Mieszka w dobrych warunkach na parterze w budynku wolnostojącym, mając na pierwszym piętrze i poddaszu Helenę, synową, i Edwarda, syna, pastora Zboru w Stargardzie. Ma nie tak daleko (Szczecin Dąbie) córkę Danutę, moją żonę, i mnie, bo nasze relacje rodzinne mogą być uznawane za  wzorcowe, czego dowody wskazałem w mojej książce. TATO! AD MULTOS ANNOS!


I tyle mych zwięzłych refleksji z okazji Jubileuszu. Wybacz, że prawie nie przywołałem Emilii, jego żony, naszej Mamy. Mam nadzieję, iż pojawi się taka okazja. Ze względu na długość listu kilkakrotnie też chciałem usunąć drugi fragment, ale nie dałem rady, bo przytoczony cytat ma ważne przesłanie niezależnie od kontekstu i pojawił się w trakcie jubileuszowych rozmyślań.

Wybrana Pani! Chcę przy tej okazji przypomnieć Słowo: Przed człowiekiem o siwych włosach wstaniesz i uszanujesz starca, a okażesz bojaźń wobec swojego Boga. Ja jestem PANEM. (Kpł 19,32 – BE).

Pokój Tobie! Z życzeniem powodzenia, a o jego źródle tak mówi Słowo: Czcij swego ojca i matkę – to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: aby ci się dobrze powodziło i abyś długo żył na ziemi. (Ef 6, 2-3 – BE).
                                                                                                                      

bp senior Mieczysław