Byłem pewny, że bez większego trudu zauważysz mój niebezpośredni sposób odpowiedzi na Twe dylematy związane z wypychaniem. Ucieszyłem się z Twych refleksji odnośnie do moich wspomnień o nabożeństwach w godzinach południowych adresowanych do osób starszych. Zareagował nawet wymieniony Aram, mój muzyczny asystent - niech tymi słowy go teraz określę. Zgadzam się z Tobą, iż nie tylko ciemności zimowe zainspirowały do tej praktyki. Z Twoimi spostrzeżeniami w pełni się identyfikuję. Nic dodać, nic ująć! A szczegóły niech pozostaną między nami.
Pytasz o inne formy duchowej opieki nad tą
grupą nierozwojową, jak ktoś ku mojemu wewnętrznemu oburzeniu niemądrze
określił. Dziś słów kilka o odwiedzinach osób starszych z posługą Wieczerzy
Pańskiej. Więcej napisałem w mej książce i nie będę powtarzał wszystkich wątków. W każdym miesiącu,
zazwyczaj po pierwszej niedzieli, seniorzy byli odwiedzani w swych domach. Nie
czyniłem tego sam (były nieliczne wyjątki), lecz ktoś mi zawsze towarzyszył.
Niekiedy był to młodzieniec w pełni sił, a mający przekonanie, że wystarczy
tylko się pomodlić, aby ktoś poważnie chory i sędziwy wyskoczył z łoża niczym
nastolatek. Przyświecał mi zatem cel pedagogiczny. Mimo że różnoraką troską
otoczyłem tę osobę, nie ostała się w naszym Kościele, a co dziś z nią się
dzieje, to po prostu nie wiem.
Byś nie myślała, że mam tylko tego rodzaju
wspomnienia. Chyba najdłużej w tej posłudze towarzyszył mi prezb. Eugeniusz
Pawłowski, wtedy już emeryt, kaznodzieja, a potem honorowy członek Rady
Starszych. Był skrupulatny, zorganizowany, jak przystało na byłego kolejarza na kierowniczym stanowisku.
Ustalał on plan wizyt, kontaktował się telefonicznie z odwiedzanymi, a niekiedy z rodziną nie należącą do naszego Kościoła. Różne
zdarzały się sytuacje - trudne, a niekiedy wręcz humorystyczne. Oto przykład.
Umówieni byliśmy z bratem mieszkającym w przytulnej altance w dużym ogródku
działkowym. Żony nie było w domu (dziś najstarsza członkini Zboru), bramka była
zamknięta, działka ogrodzona siatką, nie było żadnej reakcji na kilkakrotny
dzwonek. Postanowiłem, że udamy się pod inny adres (takie przypadki się
zdarzały) i w pewnej chwili spostrzegłem jak mój brat, starszy ode mnie o
dwadzieścia lat, przeskakuje przez płot. Co mi pozostało? Uczyniłem to samo. A
potem radość przy Wieczerzy Pańskiej, bo odwiedzany brat zapomniał o wizycie, a
żona nie zostawiła otwartej bramki, bo też chyba przeoczyła czas wizyty. Wiek
także ma swoje prawa!
Cieszę się, że ta posługa jest
kontynuowana. A o obopólnych radościach przy takich spotkaniach i duchowych
doznaniach napiszę później, jeśli oczywiście będziesz chciała.
Wybacz, dziś bez wiersza. Poczekam aż będzie
więcej kwiatków nie tylko w moim ogródku.
Nie załączam też zdjęcia. Danusia twierdzi, że dzięki przede
wszystkim jej podobiźnie rośnie zainteresowanie. Niech więc ten list
będzie również sprawdzianem pod tym względem.
Wybrana Pani! Jeśli nawet czujesz się jak ptak samotny na dachu, (por. Ps
102,8 – PE), to przecież wiesz, że i taki ptak śpiewa. Sił Ci nie brakuje, więc
walcz z samotnością odwiedzając samotnych - np. zaniedbywane wdowy podczas codziennego posługiwania (por. Dz 6,1)
bez względu na to, czy jest to stan obiektywny czy subiektywny.
Pokój Tobie! Życzę Tobie i sobie, by cieszyły się i śpiewały nasze usta, bo Pan
uratował nasze dusze. (por. Ps 71,23). On
od młodości aż do końca będzie nas
dźwigać i ratować.
(Iz 46,4 ). Pozdrów samotnych, których znasz!
(Iz 46,4 ). Pozdrów samotnych, których znasz!
bp senior Mieczysław