w mej głowie powstaje niesamowity galimatias, wręcz zamieszanie, a mam
niektóre wersety pamięciowo opanowane i niech
pozostanie we mnie nie tylko pod tym względem niezachwiany porządek.
Mój pierwszy egzemplarz to zachowana do
dziś Biblia Gdańska. Był to chyba prezent od mojego brata. Podpisałem ją osobiście
zielonym atramentem, a podany kolor był wtedy wręcz oczywisty. Nie mam żadnych
czytelniczych wspomnień ze względu na archaiczny język. Nie ma w niej żadnych
podkreśleń, znaków odbytej lektury.
Kiedy więc pojawiła Biblia Tysiąclecia, wreszcie znalazłem
się w żywiole współczesnego języka i nie miałem żadnej świadomości, że tłumaczenie
zawiera tysiąc błędów, o czym potem napisali recenzenci. Pamiętam wszystkie
szczegóły związane z zakupem w parafii usytuowanej w pobliżu pl. Teatralnego we
Wrocławiu. Choć była ona formatowo dość duża, mówię o pierwszym wydaniu,
nosiłem ją w dłoni wręcz manifestacyjnie, na co zwrócił mi uwagę trochę starszy
ode mnie wierzący kolega. Nawet zachowane zdjęcie to potwierdza, że nie
wspomnę inne osoby płci odmiennej na
niej utrwalone (to pewien kamuflaż z mojej strony).
Nadszedł 1975 rok, ukazała się Biblia Warszawska i to
wydanie stało się podstawowe w mej osobistej lekturze, w pamięciowym
opanowywaniu, w publicznym zwiastowaniu aż do tej pory. Gdy teraz niekiedy
cytuję werset w przekładzie Biblii Ekumenicznej (wspólne, najnowsze tłumaczenie),
muszę się bardzo pilnować, by poprzednia wersja językowa nie pojawiła się prawie
automatycznie.
Po co te wywody? Zapewne i dlatego, że i Ty
przeszłaś podobną drogę. Traktuję jednak te wspomnienia jako nawiązanie do
wypowiedzi przytoczonej na początku listu. Rzeczywiście, mamy teraz mnóstwo
propozycji tłumaczeniowych o różnym poziomie pod wieloma względami. Pojawiają się parafrazy, nowe i uwspółcześnione
Biblie Gdańskie, przekłady dosłowne i literackie. Przysłowie mówi, że od przybytku
głowa nie boli. Mam jednak coraz silniejsze przekonanie o potrzebie przyjęcia
jednego tłumaczenia Biblii, by stało się ono liturgiczne, jak powiadają w
innych Kościołach, to znaczy jedyne w publicznym czytaniu. Nie mówię o
przygotowywaniu kazania, tutaj wskazana jest różnorodność. Musi bowiem być
tekst wiodący, który przez zwiastowanie i osobistą lekturę będzie utrwalany
także pamięciowo - jak powiedział uczestnik wspomnianego studium. Rozmawiałem
już z kimś, z kim warto na ten temat rozmawiać, ale nie wiem, czy jest możliwe
takie pragmatyczne uporządkowanie.
Wybrana Pani! Cieszmy się, że od dzieciństwa znamy Pisma święte, które
przez jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania,
upominania, do wychowywania w sprawiedliwości. ( por. 2 Tm 3,15-16, PE).
Czy znasz na pamięć poprzednią wersję językową, bo ta zapewne nie jest jeszcze
utrwalona (mówię przede wszystkim o sobie)?
Pokój Tobie! Sam zaś Pan pokoju niech Cię obdarza pokojem zawsze i na wszelki
sposób. Pan niech będzie z Twymi najbliższymi. (por. 2 Ts 3,16 - PE). O zdjęciach
pamiętam, załączę chyba w kolejnym liście.
bp senior Mieczysław