2 sierpnia 2018

Listy do Wybranej Pani - List Czterdziesty Siódmy

Nie zawiodłem się i tym razem. Trzeci, ostatni akapit ostatniego listu, z tych merytorycznych, jeśli można tak powiedzieć, zrobił na Tobie największe wrażenie. Okazuje się, że identyczna była reakcja Twych znajomych - przyjaciółek i przyjaciół. Nie moja to zasługa, bo zupełnie przypadkowo natknąłem się na wpis wymienionego z imienia, nazwiska i urzędu autora. Wiem, że liczne grono (sam do niego należę) usiłowało ustalić, w jakim to Zborze i jakiego Kościoła zdarzyło się opisane „studium”. Niektórzy z nas jak prywatni detektywi wręcz prześledzili trasę od południowo wschodnich krańców naszego kraju aż po Pomorze Zachodnie, czyli od obszaru ostatniego pobytu aż po miejsce zamieszkania autora. Nie znam wyników tych poszukiwań i oto nie zabiegam, bowiem interesuje mnie to zjawisko oraz wdzięczność za wstęp do anonsowanych refleksji. Wybacz (chyba za często to słowo się pojawia), ale i dziś nie będzie o nich mowa.

W przeddzień 1. sierpnia, co podkreślam nie bez przyczyny, wysłałem zwięzłe opracowanie do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Muszę jednak rozpocząć od początku. Kiedy byłem wraz z Małżonką na ordynacji Szczepana, naszego syna - o czym Ci z satysfakcją pisałem - wybrałem się po raz pierwszy do wymienionego muzeum. Wywarło ono na mnie ogromne wrażenie, również i dlatego, że od kilku lat odrabiam zaległości z tego zakresu, bo w jakimś stopniu Żydzi wpisani są w moją historię. Po zakończeniu spotkałem się  ze specjalistką ds. projektu Polscy Sprawiedliwi - Przywracanie Pamięci. Zachęcony zostałem do spisania mej relacji. Choć od końca marca upłynęło sporo czasu, mogłem się wreszcie wywiązać ze wstępnego zobowiązania. Interesuje mnie Elo, którego moi rodzice przechowywali przez zimę, gdy uciekł z transportu i dotarł do nich z odmrożonymi stopami. Nie muszę Ci podawać szczegółów, bo są one rozsiane w mej autobiografii, którą dobrze znasz. Znasz też dwa moje wiersze poświęcone Elo, a w zasadzie mej tęsknocie za poznaniem jego dalszych  losów. Mam nadzieję, że muzeum, korzystając ze swych możliwości, pomoże odnaleźć jego potomków, bo mam intuicyjne przeświadczenie o jego przetrwaniu Holocaustu.

A dziś zupełnie przypadkowo, niech błogosławione będą takie przypadki, dowiedziałem się o 75. rocznicy heroicznego buntu w obozie zagłady w Treblince, gdzie zagazowano Getto warszawskie i mieszkańców gmin żydowskich w całego naszego kraju oraz z zachodniej i południowej Europy. Monika Kwiecień, Czcigodna Autorka, a to znak szacunku, zamieszcza też wiersz Władysława Szlengiela, poety getta. Przykro mi bardzo, ale nie znam tego poety (dziękuję za inspirację) ani tego utworu. Poruszony do głębi, a znając też Twą wrażliwość, postanowiłem po prostu ten wiersz zamieścić.

Mała stacja Treblinki

Na szlaku Tłuszcz-Warszawa,
z dworca Warschau-Ost
wyjeżdża się szynami
i jedzie się na wprost...

I podróż trwa czasami
pięć godzin i trzy ćwierci,
a czasami trwa ta jazda
całe życie aż do śmierci...

A stacja jest maleńka
i rosną trzy choinki,
i napis jest zwyczajny:
tu stacja Treblinki.

I nie ma nawet kasy
ani bagażowego,
za milion nie dostaniesz
biletu powrotnego...

Nie czeka nikt na stacji
i nikt nie macha chustką,
i cisza tylko wisi,
i wita głuchą pustką.

I milczy słup stacyjny,
i milczą trzy choinki,
i milczy czarny napis,
że... stacja Treblinki.

I tylko wisi z dawna
(reklama w każdym razie)
zniszczony stary napis:                                                                                                  
„Gotujcie na gazie”.

Wybrana Pani! Dziękujmy Wszechmogącemu, że nasze pokolenie nie przeżyło, jak dotąd, jakichś pożóg wojennych. Tej łaski pozbawieni byli nasi Rodzice, a mimo to byli wierni aż do śmierci z pewnością otrzymania korony życia. (por. Ap 2,10).

Pokój Tobie! Sam zaś Pan pokoju niech Cię obdarza pokojem zawsze i na wszelki sposób.  (por. 2 Ts,3,16).

bp senior Mieczysław