29 kwietnia 2017

Listy do Wybranej Pani - List Szesnasty



Zacznę tym razem od cytatu: Zastanawiam się, z czego będą korzystać studenci za 20 – 30 lat pisząc o KZ. Zgodnie z obietnicą wracam do wcześniejszej zapowiedzi, bo mam  pewność, że jesteś odporna na często nieuzasadnione tempo współczesnego obiegu informacji. Ktoś powiedział, iż wiadomość w chwili opublikowania już jest przestarzała. Każde kliknięcie, dodał, jest  oczekiwaniem na kolejny news.
Pewien kaznodzieja z innego kręgu kulturowego przywołał w rozmowie ze mną swe osobiste doświadczenie. Otrzymał mailową wiadomość od swego kolegi, która wymagała głębszej refleksji. Po godzinie przyjaciel wręcz z oburzeniem zarzucił mu brak reakcji. By ukryć swe emocje, zasugerował nieprzekonywująco, iż zapewne nastąpiło jakieś techniczne zakłócenie, jakiś spam. Odpowiedź  wykluczała tę przyczynę, ale wskazywała na potrzebę głębszego przemyślenia, bo kwestia była złożona i nie mieściła się w skrótowej formie negacji czy potwierdzenia.
Przepraszam za ten przydługi wstęp, ma on skłonić Ciebie do myśli poruszonych w jednym z poprzednich listów. By nie teoretyzować, opiszę jedno z ostatnich doświadczeń.
W Wielki Piątek prowadziłem uroczystość żałobną w Świnoujściu. Odeszła do wieczności Grażyna
 z d. Kubiak i przypuszczam, że nie kojarzysz  tej osoby, bo w naszych czasach była młodziutką nastolatką. Możesz co najwyżej przypomnieć sobie jej dziadka, Michała Kaczmarczyka, bo kierował  wówczas wspólnotą ewangelikalną w tym mieście. Nad morze  (my wtedy niezmotoryzowani) docieraliśmy pociągiem, niekiedy stateczkiem wycieczkowym, a gdy mieliśmy finansowo lepiej, wodolotem. Chorowała poważnie prawie dziewięć lat i w tym okresie poprosiła, abym prowadził uroczystość pogrzebową, kiedy umrze. 
W takich sytuacjach się nie odmawia i nie pyta się o szczegóły. Kiedy więc to nastąpiło i syn ponowił prośbę, potrzebowałem do biogramu, a jest to stały element liturgii przeze mnie sprawowanej, datę chrztu wiary. I w tym momencie zaczęły się trudności. W jednej odpowiedzi podano tylko rok z pomyłką o trzy lata, inny niedoszły rozmówca przez pośredników zakomunikował, że w księdze kościelnej nie ma adnotacji, mimo że była członkinią przez czterdzieści cztery lata, niektórzy pamiętali tylko, że uroczystość zanurzenia odbyła się w morzu.
Na szczęście zapamiętałem zdjęcie z tej uroczystości opublikowane przed wielu laty w kościelnym miesięczniku. Postanowiłem zatem przewertować roczniki „ Chrześcijanina” z intuicyjnie przewidywalnego okresu. Dotarłem do źródła, ale okazało się, że nie zamieszczono notki kronikarskiej o tym wydarzeniu, lecz tylko dwa podpisane zdjęcia. Na szczęście rozpoznałem trójkę katechumenów, zwróciłem się zatem do pastora baptystycznego z prośbą o pomoc, bo jeden z wówczas ochrzczonych  jest obecnie członkiem tej wspólnoty kościelnej. Prosiłem o dane z księgi albo o kontakt z rozpoznanym mężczyzną. Otrzymałem precyzyjną odpowiedź i od pastora, i od ówczesnego katechumena. I tak rozwiązałem tę kwestię.

Wybrana Pani! Oto mój głos w kwestii poruszonej w trzynastym liście. Zachęcam do przemyślenia i głębszej refleksji.

Pokój Tobie! A może wzbudzę ochotę do pisania, masz przecież ciekawe, chrześcijańskie życie. Pozwól na dyskretną parafrazę: Uznałem też i ja  za właściwe, najczcigodniejsza, wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie Ci opisać, abyś nabrała przekonania, że to, czego Cię nauczono, jest prawdziwe.(Łk 1, 3-4).

bp senior Mieczysław