9 kwietnia 2017

Listy do Wybranej Pani - List Czternasty



Już na początku moje przeprosiny. Dziękując za ostatni list, nie odniosę się do niego teraz, ale uroczyście obiecuję, że Twe cenne spostrzeżenia nie pozostaną bez odpowiedzi. Uczynię to zapewne wkrótce, jeśli nie nastąpi, tak jak dziś, szczególne poruszenie serca. Czynię to bez wątpliwości, że moje doznanie stanie się również Twym udziałem. Skąd ta pewność?  Mamy bowiem za sobą ten sam okres nie tylko wakacyjnych zjazdów młodzieżowych, co też znalazło odbicie we wcześniejszej  naszej korespondencji.

Dzisiaj bowiem odbyła się uroczystość dziękczynna za kilkudziesięcioletnią posługę prezb. Stefana Archutowskiego, znanego wtedy bardziej pod imieniem Jurek, który z końcem ubiegłego roku złożył swój urząd pastora pomocniczego, pozostając w dalszym ciągu do dyspozycji kaznodziejskiej. Okolicznościowe podziękowanie wygłosili: bp Marek Kamiński, zwierzchnik naszego Kościoła, który miał też główne kazanie, prezb. Stanisław Cieślar, prezbiter okręgowy zachodnio-wielkopolski oraz prezb. Henryk Kowaliński, pastor „Betezdy” Szczecin. Wcześniej poproszony zostałem przez prezb. Dominika Jaworskiego, pastora naszej „ Betanii”, o wygłoszenie laudacji z tej okazji. Postanowiłem nie streszczać mej wypowiedzi, lecz umieścić ją w liście. Powtórzę, mam pewność, że wrócą Twe wspomnienia z tamtych czasów - nastolatko, miła uczestniczko ówczesnych wydarzeń.
                                                                  
                                                                  *
Mam wygłosić laudację o prezb. Stefanie Archutowskim w czasie tej dziękczynnej uroczystości. To zadanie przyjąłem z radością, bo łączy nas długi okres  znajomości i przyjaźni, a także trzydzieści cztery lata współpracy w odpowiedzialności za zbór wraz z gronem współbraci rady starszych, które z różnych powodów nieznacznie się zmieniało( nowe powołania, wyjazdy za granicę, wysłanie do samodzielnej posługi, rezygnacje bez powodu i z powodu), ale trzon pastorski pozostawał ten sam. Jedyna trudność tej czynności to krótki czas przeznaczony na tę mowę pochwalną, bo taki charakter ma właśnie laudacja. 
Z konieczności więc będzie to subiektywny wybór prawd, by nie przekroczyć wyznaczonej cezury. Dodam tylko w tym wstępie, że gdy ta kwestia została mi powierzona, od razu pojawił się w mej pamięci tytuł utworu ojca literatury polskiej a zarazem teologa ewangelickiego, a dokładniej kalwińskiego. Ale o tym za chwilę.

Nasza znajomość rozpoczęła się w czasach studenckich, bo różnica wieku jest nieznaczna, choć od dawna uchodził za młodego pastora, a ja za starego. Studiował teologię, co wówczas, tzn. na przełomie lat 60 i 70,  było wyjątkowe, bo poprzedzone solidnym nawróceniem i mocną świadomością powołania. Można było wtedy i dziś potwierdzić, że nie miał wakacji, bo spędzał ten czas na kursach młodzieżowych, jak wtedy mawiano. Znam przynajmniej jedną osobę w naszym zborowym gronie, która do tej pory przechowuje notatki z jego wykładów w Gdańsku. Zresztą można to traktować jako życiowe preludium. Kiedyś w refleksyjnym zamyśleniu, bez dozy żalu, powiedział, że „ nigdy nie miał wolnej niedzieli”, co nie znaczy, iż pozostałe dni nie były zajęte, bo jako urzędnik państwowy na kierowniczym stanowisku miał co robić w całym tygodniu. W praktyczny sposób w swej posłudze realizował hasło powstałe w naszym gronie duchowych przywódców: „ Jak trzeba, to trzeba”. Ten punkt to pochwała wierności w służbie od młodości aż po dzień dzisiejszy.

Prezb. Stefan, wtedy student teologii, został zaproszony na spotkanie z naszą młodzieżą przez ówczesnego lidera. Przyjechał rano po nocnej podróży z Warszawy. Położony został na łóżku polowym, gdy wszyscy domownicy wraz zapraszającym udali się do swych zajęć ( praca, szkoła). By nie przerazić do końca, choć kursy młodzieżowe solidnie hartowały, usłyszał obietnicę, że po południu znajdzie się w rodzinie o lepszych warunkach mieszkaniowych, a w niej jest mniej więcej jego rówieśnik. O córce nie było ani słowa. 
I tak rozpoczęła się znajomość z Wandą, która zakończyła się ślubem, a oświadczyny miały miejsce na Kujawach, kolebce Ściborów, a Katarzyna nad Gopłem była też miejscem wakacyjnej służby Stefana, studenta teologii.
Ten fragment laudacji, to pochwała założonej rodziny, jej duchowych efektów w kolejnej generacji. Jest to tym ważniejsze, że niektórzy nie tylko z naszego pokolenia z tego powodu ograniczyli lub zniszczyli swe powołanie. Seniorka rodu Ściborów nie tak dawno wspomniała, że nie spodziewała się, że będzie miała w rodzinie pastorów.

Gdy następowała zmiana generacyjna przywództwa duchowego naszego  zboru w 1982 roku, dane nam było profetyczne wejrzenie przy powoływaniu wtedy Stefana, niebawem prezbitera, na II pastora, nazwanego później pastorem pomocniczym. To duchowe rozeznanie nikogo nie zawiodło przez ten przeszło trzydziestoletni okres.  Dotyczy to zarówno zboru, jak i powierzanych mu posług ogólnokościelnych ( prezbiter okręgowy, członek różnych komisji z synodalną na czele). Zawsze troszczył o dobro Kościoła, o dobro lokalnej społeczności. Nie jest tajemnicą, że to dobro  trzeba było – i tak jest zawsze - chronić zarówno przed zakusami wewnętrznymi, jak oddziaływaniem zewnętrznym, że tak enigmatycznie ujmę. W tych okolicznościach dawała znać o sobie jego trzeźwość duchowa oparta na solidnej wiedzy biblijnej oraz lojalność wobec bezpośredniego przełożonego i współbraci z przywództwa. Tajemnicą jego sukcesów kaznodziejskich jest łagodne usposobienie, które zostało przed laty zawarte jakby w aforyzmie: „ Nie musi nic mówić, wystarczy, że jest na kazalnicy”. A gdy mówił, pojawiała się wiedza biblijna, pokora i piękna barwa głosu. Ten ostatni punkt laudacji to pochwała osobowości.
We wszystkich punktach, co oczywiste, jest pochwała Chrystusa Pana, bo On jest sprawcą wszystkiego, co dobre, ale i prezb. Stefana, który chciał i umiał z tej łaski Bożej korzystać.

Rozwiązuję zagadkę ze wstępu. Miałem na myśli „ Żywot człowieka poczciwego” Mikołaja Reja. Poczciwy – to życzliwy w stosunku do innych, a wśród synonimów można przywołać: dobroduszny – mający łagodne usposobienie i spolegliwy – to taki, który wzbudza zaufanie i można na nim polegać.

Dziękujemy prezb. Stefanie, że takim byłeś i jesteś!

                                                                             *

Wybrana Pani! Niech kolejny raz wrócą przeżycia z tamtych lat, które dzięki łasce Bożej uformowały całe nasze życie.

Pokój Tobie! Westchnij dziękczynnie za Stefana Jurka, zachęcaj też innych, aby pamiętali o tych, którzy głosili i głoszą nam Słowo Boże.( Hbr 13,7).

bp senior Mieczysław