Nie przewidywałem, że mój ostatni list zainspiruje Ciebie do
tak szybkiej reakcji. Uznałaś bowiem za konieczne podzielenie się swymi
doświadczeniami czy bardziej wspomnieniami związanymi z nabożeństwami
okolicznościowymi. Nie będę kontynuował tego wątku, co może sprawić Tobie
zawód, bo w naszym środowisku kościelnym powstaje dysertacja doktorska, która
uwzględnia również ten element.
Zostałem wskazany
doktorantce jako duchowny, któremu od wielu lat ta problematyka nie była i nie
jest obca. Zapewne i dlatego, że jako redaktor naczelny (współpomysłodawca, dyskutant i… Saturnin
Lotta) doprowadziłem do ukazania się na łamach kościelnego miesięcznika
pierwszej w ogóle redakcyjnej dyskusji a dotyczyła ona właśnie porządku naszych
nabożeństw („ Chrześcijanin” 1982, nr 12, s. 11 – 18). W tę problematykę
wprowadził nas artykuł Anatola Matiaszuka Liturgia-
służba Boża. Tekst ten został
przygotowany i wygłoszony na wcześniejszej konferencji pastorskiej. Pamiętam,
że tytuł był aktem naszej nie tylko redakcyjnej odwagi, bo słowo liturgia było wtedy wręcz zakazane i
chyba pod tym względem niewiele się
zmieniło.
Doktorantka, osoba na stanowisku dyrektorskim, moja znajoma
mailowa, w ostatniej korespondencji napisała:
„ Chrześcijanin” od
pierwszego numeru z 1946 r. to dla mnie kopalnia wiedzy i naszej historii,
niesamowitej wprost historii. Szkoda, że dzisiejszy „Chrześcijanin”, choć jest
„ nasz” nie ma ani w stopce, ani w
jakimkolwiek innym miejscu choćby wzmianki, że jest pismem Kościoła
Zielonoświątkowego w Polsce. Przepraszam, że pozwalam sobie na taką szczerość,
ale rozmawiając ostatnio z wieloma osobami z różnych zborów, odnoszę wrażenie,
że nie jestem w swojej opinii osamotniona. A mianowicie - brakuje nam
informacji i wiedzy o dzisiejszej tożsamości naszego Kościoła, o życiu
Kościoła, o życiu jego wiernych i zborów. Jakbyśmy obawiali się pokazywać tę
piękną różnorodność Kościołów ewangelikalnych, a w niej i naszą piękną
wyjątkowość. Zastanawiam się, z czego będą korzystać studenci za 20-30 lat
pisząc o KZ?
I tak przeszedłem od nabożeństw okolicznościowych do
dzisiejszego kwartalnika. Mojej korespondentce jeszcze nie odpowiedziałem. Nie
mam też pewności, czy te rzeczy Ciebie
interesują, zatem tylko ogólnie odniosę się do dwóch zasygnalizowanych kwestii.
Czynię to z troską, z sympatią do kolejnych moim następców, tym bardziej że
przez parę lat byłem redaktorem naczelnym - jak doskonale wiesz - a potem
członkiem rady programowej.
Z różnych powodów jestem zwolennikiem słowa pisanego, może
jako odruch wobec wypowiedzi ustnych,
kazań, z których zostają pojedyncze
zdania w sercach słuchaczy, ważne tylko i aż dlatego, że okazały się zbawcze.
Większość gdzieś uleciała w przestworzach. Kiedy przygotowywałem już
opublikowane artykuły i obecnie pracuję nad kolejnym tekstem, zderzam się z tym
zjawiskiem. Czyjaś pamięć, w tym i moja, jest zawodna. W takich sytuacjach
rozstrzyga właśnie dokument, zapisana relacja. Dotyczy to także zdjęć. Jeśli
zostały na rewersie skromnie, jednozdaniowo opisane, służą pomocą nawet
sfotografowanym. Podobnie ma się rzecz z opublikowaną relacją z jakiegoś
kościelnego wydarzenia, a gdy jest ona opatrzona zdjęciem, wszystkie
wątpliwości znikają.
Pamiętam, że w okresie redagowania „ Chrześcijanina”
zmagaliśmy się ustawicznie w próbami odpowiedzi na pytanie, kto jest adresatem,
do kogo kierujemy nasze teksty. Z założenia miało to być pismo skierowane do
wszystkich. Miało budować wiarę każdego domownika wiary, być skromnym
kompendium wiedzy teologicznej, służyć pomocą pastorom- stąd dyskusja o
porządku nabożeństw- uwzględniać potrzeby dzieci i młodzieży, być wizytówką na
zewnątrz, stanowić źródło informacji o teraźniejszości, która już w chwili
druku miała wymiar historyczny, bo mniej więcej kilka miesięcy trzeba było
czekać na publikację. Przykłady można mnożyć. Jeśli o tym piszę, to podkreślam,
że spełnienie tych wszystkich oczekiwań jest wręcz niemożliwe i stąd nasze
zmaganie i brak pełnej redakcyjnej satysfakcji. Nie będę wspominał kogoś z
władz kościelnych, który brał nowy numer, przeglądał spis treści i stwierdzał: Numer mało ciekawy, bo nie ma mojego
artykułu.
Wybrana Pani, nie wiem, czy te zagadnienia Cię interesują.
Jeśli tak, to zapewne zareagujesz.
Przypomnę tylko prośbę Apostoła Pawła, by Tymoteusz przyniósł
mu księgi, zwłaszcza pergaminy.
Pokój Tobie, zachęcam do pisania, pozdrów i zachęcaj tych,
którym drogie są współczesne pergaminy. Nie znasz wspomnianej doktorantki,
osobiście zatem skieruję do niej kolejne
słowa inspiracji.
bp senior Mieczysław