To rzeczywiście wyjątkowe spotkanie, bo nie spodziewałaś się
takiej rozmowy z doradcą bankowym. Nie pytam o szczegóły, wystarczą informacje,
które przytoczyłaś. Zawsze z radością podkreślałem, co tym razem z jeszcze
większą radością czynię, że każdy z nas ma być gotowy do wytłumaczenia się z nadziei naszej”, czy gdy ktoś - jak to ujmuje
przekład ekumeniczny - żąda słowa o nadziei, która jest w was. (1P
3,15) .
Chyba nie wiesz, że przed laty zostałem poproszony o
opracowanie porządku, słowo liturgia nie mogło się pojawić, nabożeństw
okolicznościowych, czyli takich, na których przeważają osoby spoza naszej
wspólnoty. Taki charakter mają na przykład śluby i pogrzeby. Zleceniodawcy
zauważyli bowiem, że niekiedy, niektórzy nie są w stanie z takimi faktami sobie
poradzić. Starałem się to zadanie wykonać jak najlepiej, odczuwałem wręcz
intuicyjnie, że pewni uczestnicy tych
uroczystości pojawiają się po raz pierwszy i jedyny. Będą zatem mieli
wyobrażenie na całe życie o kościele na postawie tegoż jednostkowego
doświadczenia.
Zachęcając do wykonania zadania, przytoczono przykład ślubu
kościelnego(miało to miejsce jeszcze przed ustawowym unormowaniem tej kwestii),
na którym wręcz nie zauważono nowożeńców, choć ich ślubny strój służył pomocą.
Piszę o tym bez zahamowań, bo naprawdę nie pamiętam ani nie odnotowałem w
dzienniku, w jakim konkretnym zborze miało to miejsce. Upraszczając nieco, były
trzy kazania nietematyczne zakończone wezwaniami ewangelizacyjnymi. Czas
płynął, aż wreszcie ktoś z przywódczej pierwszej ławki przypomniał po cichu, a
jego głos dotarł do każdego w niezbyt dużej kaplicy, że mamy przecież ślub. Zapewne
nie brakowało członków rodzin, gości, którzy znaleźli się po raz pierwszy w
protestanckiej społeczności. Stawiam Tobie i sobie pytanie, z jakim obrazem
wyszli z tej uroczystości? Oczywiście nie wiem, ale mogę przypuszczać, że to,
co zobaczyli zostało z nimi na całe życie w opisie nie tylko ślubowania, lecz i
naszego Kościoła.
By nie tylko obracać się w dawnych latach, coś ze
współczesności. Zacznę jak w bajce, choć to prawdziwa bajka(oksymoron). Za
lasami, za górami ktoś z innego nie tak dawno zaistniałego zboru,
niespodziewanie w letnie ferie odwiedził inną społeczność tego samego kościoła.
Wrócił do swego domu z dwoma spostrzeżeniami, które potem wyraził publicznie.
Pierwsze mówiło o braku młodzieży, a drugie brzmiało: Młody kaznodzieja tak krzyczał, tak ostro mówił, że u nas, to by nie
przeszło. Mam nadzieję, że jeszcze raz pokona lasy i góry, ale jeśli to nie
nastąpi, taki obraz pozostanie na całe życie. Nie rozstrzygam, czy bajkowa
postać ma rację, mówię o jej wyniesionym przekonaniu.
Wybrana Pani, oto moja próba odpowiedzi. Myślę, że wynika
ona ze Słowa: Każdy z nas niech się
bliźniemu podoba ku jego dobru, dla zbudowania. ( Rz 15, 2).
Pokój Tobie, pozdrów wszystkich, którzy nie szukają korzyści
własnej, lecz dobra wielu, aby zostali
zbawieni.
bp senior Mieczysław