Wybacz, łaskawie proszę, moje milczenie, bo z telefonicznej rozmowy wiesz, jakie były jej
przyczyny. Mam nadzieję, że poradzę sobie z technicznymi
niespodziankami i wrócę do jako takiej systematyczności. Mimo zainteresowania z
Twej strony wierszami o Elo, tym razem nie spełnię mej zapowiedzi. Doszedłem
bowiem do wniosku, że musi istnieć pewna doza ciekawości, by projektowany tomik
nie był tylko zbiorem znanych już utworów.
Tym bardziej że pojawiła się doskonała okazja, by wspomnieć
zjazdy młodzieżowe, jak wtedy mówiliśmy, w których z reguły uczestniczyliśmy.
Odegrały one bardzo ważną rolę integracyjną i rzutowały na naszą przyszłość w
wielu, by nie powiedzieć- we wszystkich dziedzinach naszego życia.
W sobotę 22 października na zaproszenie dzieci Jubilatów, co należało zachować w dyskrecji, bo uroczystość miała być niespodzianką, czynnie uczestniczyłem w Złotych Godach Heleny i Karola Rossów z Bydgoszczy. Radość była to niebywała, bo oprócz wspólnoty wiary istnieją między nami podwójne więzy rodzinne, a mianowicie, moja ciocia ( siostra Taty) była żoną wujka Heleny, a mój wujek ze strony Taty ( zginął pod Pskowem w hitlerowskim obozie niewolniczej pracy) był mężem cioci Jubilatki. Przed dziękczynieniem na wzór ślubowania małżeńskiego powiedziałem:
Czcigodni Jubilaci,
Droga Rodzino, Czcigodni Bracia w posłudze Słowa, Szanowni Goście!
Mamy dziś radość świętować Złote Gody Heleny i
Karola Rossów. Złote Gody, jak wiadomo, to pięćdziesiąt lat wspólnej życiowej
drogi. Pozwólcie więc nie na pięćdziesiąt, lecz na pięć refleksji w tym
uroczystym dziękczynnym dniu.
- Wszystko zaczęło się w Słupsku w czerwcu 1965 roku. Tym samym pociągiem zmierzały do tego miasta na zjazd młodzieżowy dwie nieliczne grupy, nic o tym nie wiedząc. W 5.osobowej grupie z Bydgoszczy był Karol, a Helena w 3.osobowym gronie dziewcząt w Krępska koło Człuchowa. Po dotarciu do celu szli razem z dworca do zboru. Karol dołączył do dziewcząt z Krępska. Po nabożeństwie Helena z rodzoną siostrą i Karol z kolegą zostali zaproszeni na obiad do wierzącej rodziny.
Pamiętała ona o gościnności
zgodnie z Listem do Hebrajczyków (13,2). Nie wiemy,
czy wiedzieli, że goszczą
aniołów, ale zapewne nie przypuszczali, iż goszczą
przyszłych małżonków.
Przed ślubem spotkali się tylko siedem razy, z tym że szóste spotkanie
to był ślub cywilny, a siódme to ślub kościelny. Liczba siedem w Biblii jest
mistyczna, jest symbolem całości, pełni i doskonałości. Karol zdążył się
oświadczyć( „ Na 99% procent będziesz moją żoną” – powiedział na trzecim
spotkaniu), były listy, odwiedziny Karola w Krępsku, a Heleny w Bydgoszczy, bo
chciała poznać mamę Karola. Siódme spotkanie, powtórzmy, to był ślub 4 lipca
1966 roku.
- Ślub kościelny odbył się w Krępsku w obiekcie sakralnym Kościoła katolickiego, można powiedzieć, że miał charakter ekumeniczny. Ksiądz przesunął poranną mszę, aby mógł odbyć się ślub protestantów. Duża część parafian z Krępska i trzech okolicznych miejscowości pozostała w kościele, bo chciała zobaczyć niekatolickie zaślubiny. Świadczyło to o ekumenicznej otwartości proboszcza, a także o szacunku, jakim był obdarzany pastor Marian Kurjan, duszpasterz Zboru w Krępsku. W tamtych czasach było to niecodzienne wydarzenie i chyba pierwsze, a może jedyne tego rodzaju w kraju.
- Małżeństwo Jubilatów pobłogosławione zostało trójką dzieci. Jak niekiedy żartobliwie określam : dwójka na pokrycie strat – żyjcie nam Jubilaci jak najdłużej ! – a jedno ku napełnianiu ziemi. Ich i naszą radością jest, że służą Bogu ze swoim domem. Troszczyli się o nawrócenie swych dzieci w zakresie swej odpowiedzialności, by wychować je tak, jak wychowuje się dla Boga. Stwarzali też warunki, by dzieci rozwijały się intelektualnie, zawodowo, by przygotowane były do życia w nieporównywalnie lepszych warunkach niż mieli sami. Dziś w tych dwóch wymiarach mają satysfakcję i modlą się o 9 swych wnucząt, by kolejne pokolenie służyło Panu Bogu.
- Karol przez całe swoje świadome chrześcijańskie życie był kaznodzieją Słowa i cenionym duszpasterzem, mając wsparcie w tej posłudze ze strony Heleny. Gdy była potrzeba pracy pastorskiej w Inowrocławiu - cieszymy się z obecności z nami obecnego pastora - podjął ją mimo odległości. 18 września 2004 roku został ordynowany na prezbitera. Uczyniłem to z radością jako ówczesny zwierzchnik Kościoła Zielonoświątkowego wraz z ówczesnym prezbiterem okręgowym - cieszymy się z dzisiejszej obecności aktualnego prezbitera okręgowego. Był to wyraz wdzięczności za Jego drogę życia i wiary, za umiłowanie Boga i Kościoła. Małżonka Helena, powtórzmy raz jeszcze, była wierną pomocnicą w tym posługiwaniu.
- Ślubu kościelnego udzielił Jubilatom prezb. Aleksander Rapanowicz, jeden z powojennych duchowych przywódców zielonoświątkowców, członek władz zwierzchnich, wieloletni duszpasterz Zboru w Szczecinie, mój poprzednik w służbie pastorskiej. Zamykamy Złote Gody symboliczną klamrą. Przybyłem z tego samego miasta, dziś już – bo czas płynie – jako pastor senior i biskup senior Kościoła Zielonoświątkowego.
Oto pięć moich
refleksji. Dzięki Panu Bogu i Wam, Czcigodni Jubilaci, za świadectwo
i owoce Waszego życia i wiary. Z wdzięcznością
twierdzimy, że „ Aż dotąd cudownie prowadził Was Bóg” – parafrazując i Słowo, i
wers z zaproszenia na tę dziękczynną uroczystość.
Wybrana Pani, niech wrócą wspomnienia, bo w pewnym stopniu
to Twoja i moja historia. Tobie trochę więcej do złotych godów, mi zostało
tylko i aż pięć lat. Bogu niech będą dzięki.
Pokój Tobie! A gdy Twoje wnuczęta, bo dzieci mają to już za
sobą, wybierać się będą na zjazdy młodzieżowe nazywane dziś bardziej
współcześnie, pobłogosław nie tylko słowem.
bp senior Mieczysław