20 maja 2023

Listy do Wybranej Pani - List Sto Sześćdziesiąty Drugi

Po dłuższej niż się spodziewałem przerwie, wracam do zapowiedzianego tematu zasygnalizowanego w poprzednim liście. Zacznę od wspomnienia z mej posługi pastorskiej. Przed laty poproszony zostałem przez wnuczkę jednej z naszych członkiń - założycielek, aby oddać usługę jej matce, która w młodości, a bardziej w dzieciństwie związana była z naszą wspólnotą. Nie miałem w tej kwestii żadnych zahamowań, tym bardziej że była żoną wcześniej zmarłego sportowca, piłkarza jednej ze szczecińskich pierwszoligowych drużyn. Kiedy był czynnym futbolistą, a ja uczniem szkoły średniej, należałem do grona kibiców właśnie tego zespołu. Celowo nie podaję nazwy, ale jeśli wspomnę kameralny stadion trochę na uboczu miasta otoczony drzewami, na które wdrapywaliśmy, ażeby z powodu braku pieniędzy na bilet, oglądać pojedynek, to na pewno przypomnisz sobie nazwę. W liturgii mej posługi pogrzebowej zawsze pojawiał się biogram zmarłej osoby, choć ze względu na niezależne ode mnie ograniczenia czasowe musiał on mieć skondensowaną formę. Tak było i w tym przypadku. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, natychmiast po pogrzebie usłyszałem z ust córki (mieszka na innym kontynencie) podziękowanie wraz z konstatacją: Okazuje się, że pastor więcej wie ode mnie o mojej mamie i o całej naszej rodzinie.

Do czego zmierzam? W poprzednim liście, bez konsultacji z nimi, wyraziłem radość, że Piotr Karel i Piotr Wisełka postanowili opisać swe życie i usługiwanie oraz wydać materiały w wersji książkowej. Bardzo z tego faktu się ucieszyłem, bo to będą, jak mniemam, nie tylko ich indywidualne losy, ale ważne na tym tle przyczynki do historii lokalnych zborów, a także Kościołów. Kiedy o tym piszę, nie mogę odżałować, że nie udało mi się zachęcić prezb. Zdzisława Gąsiorowskiego przy mej deklarowanej pomocy i skłonić go do identycznego przedsięwzięcia. Jak napisałem w liście po jego śmierci, stał się on mym niespełnieniem. A szkoda, bo znając jego różnoraką aktywność, a o niej Tobie nie muszę przypominać, byłaby to fascynująca pod wieloma względami lektura. I tego się nie osiągnie teraz, gdyby ktoś zechciał nad tematem się pochylić. Biografistyka ma bowiem swoją specyfikę i coraz częściej ta literatura jest poddawana teoretycznemu oglądowi.

Mógłbym teraz wyrazić wdzięczność tym, którzy napisali i wydali swe autobiografie. Postanowiłem jednak w tym liście zachęcić niektórych z naszej generacji, by zechcieli wkroczyć na tę drogę. Więcej, kieruję apel do rodzin, do potomków, aby utrwali dzieje swych rodziców, swych rodzin, a możliwości pod tym względem w naszych czasach nie brakuje. Anna Nieumierzycka, poprzednia właścicielka poniemieckiego domu, w którym mieszkam, była Sybiraczką. Przyszła do niej przedstawicielka Związku Sybiraków i utrwaliła na taśmie jej przeżycia - katorgę dziewczynki w tej nieludzkiej ziemi. Można to nazwać biografistyką mówioną i praktycznie każdy mógłby to zadanie spełnić. Zatem do dzieła: rodzice, dzieci, wnukowie i nie tylko!

A teraz główne przesłanie. Postanowiłem zachęcić dwie osoby z mej mniej więcej generacji, z którymi służyłem w najwyższym gremium kościelnym. Czynię to bez ich wiedzy, ale z potrzeby serca. Ufam też, że spotkam się z przychylnością z ich strony, tym bardziej że korzystam ze zdjęć ogólnie dostępnych bez  wcześniejszej  zgody. Dodam jeszcze, iż przejrzałem ich biogramy w Wikipedii, choć są one bardzo skąpe i trudno w pełni określić te teksty tymi słowami. Powiedziałbym krótko: sucha wybiórczość o różnych intencjach. Kogo mam na myśli? Zatem przechodzę do dwójki w ujęciu alfabetycznym, której poświęcę kilka refleksji.

Pierwszą osobą jest prezb. Edward Lorek. Wikipedia poświęca mu tylko kilka zdań. Nie znam wymogów formalnych stawianych przez tę encyklopedię, ale znając go, zresztą na pewno go sobie przypominasz, jest to stanowczo za mało.  To przecież sługa, który poświęcił całe swe życie Chrystusowi i Jego Kościołowi - od młodości aż do złożenia we właściwym czasie (kościelne unormowania wiekowe)  urzędu pastora Filadelfii w Bielsku-Białej, choć w dalszym ciągu jest czynnym kaznodzieją. Miałem przywilej być z nim w czasie nie tylko organizacyjnego przełomu (samodzielność Kościołów tworzących ZKE). Bardzo lubiłem nasze merytorycznie dyskusje, a gdy jego usytuowanie trochę się zmieniło, autentycznie za nim tęskniłem. Zakończę apelem, deklarując gotowość do konsultacji merytorycznej: Edwardzie, Przyjacielu, do dzieła!

Drugą osobą jest prezb. Marian Suski. Wymienione wyżej źródło poświęca mu tylko dwa zdania więcej niż w pierwszym przypadku. Kiedy pojawiłem się na studiach we Wrocławiu, był on już absolwentem wyższej uczelni ekonomicznej. Jeszcze jako student założył Aktyw Młodzieżowy i jemu przewodniczył. Organizował cykliczne nabożeństwa młodzieżowe na Opolszczyźnie i na Dolnym Śląsku. Jak wiesz, tę służbę mi przekazał, a po czterech latach studiów we Wrocławiu, uczyniłem to samo na rzecz Kostka Zająca, dziś mieszkającego na Florydzie. Gdy zmienił stan cywilny, zamieszkał w Cieszynie i został pastorem. Przez lata współpracowaliśmy w ścisłym gronie przywódczym całego Kościoła. Oczywiście nie tylko te obrazy pojawiają się w mej pamięci. Widzę piękny, nowo wybudowany kościół w Cieszynie, ważny udział Mariana w zabiegach o ustawę sejmową normującą status naszego Kościoła, czy uzyskany własnościowy obiektu na siedzibę Zboru w Brzegu. I tak można by było mnożyć. Zakończę, jak poprzednio, apelem: Marianie, Przyjacielu, do dzieła!

Wybrana Pani! Przypomnijmy sobie Słowo: Bóg przecież nie jest niesprawiedliwy, dlatego nie zapomni o waszym dziele i miłości, jaką okazywaliście wobec Jego imienia, gdy usługiwaliście świętym i nadal służycie. (Hbr 6, 10).

Pokój Tobie! Łaska i pokój niech będą w Tobie w obfitości. (por.1P 1, 2).

bp senior Mieczysław