16 marca 2021

Listy do Wybranej Pani - List Sto Trzydziesty Pierwszy

Cieszę się, że zdjęcie zamieszczone w poprzednim liście przyniosło i Tobie miłe wspomnienia. Niektórzy koncentrowali swą uwagę na dzieciach objętych nauczaniem w szkółce niedzielnej (nikt wtedy nie mówił o katechetyce), starając się ustalić, ile osób z tego grona zostało pastorami, kaznodziejami, a ile dziewczynek w przyszłości stało się żonami pastorów. Nie udzielam odpowiedzi, zachęcam jedynie do sporządzenia swej osobistej listy z nadzieją, że znajdą się chętni do ewentualnej korekty. Inni natomiast ciepłem swych wspomnień otaczali Jankę Bobrel (po mężu Balabat), nauczycielkę, która większość swego późniejszego życia spędziła w Kalifornii, a ostatnio postanowiła wrócić do kraju i w swej sędziwości zamieszkać w Stargardzie. Może przy kolejnej okazji więcej o niej napiszę, bo naprawdę warto. Natomiast moja uwaga w tym liście będzie skupiona na prezb. Aleksandrze Rapanowiczu siedzącym w otoczeniu szkółkowiczów. Okazja ku temu właściwa, bo jutro, czyli 17 marca,  mija trzydziesta dziewiąta rocznica Jego odejścia do wieczności. Dołączam dwa zdjęcia. Pierwsze zrobione zostało 1 lipca 1948 r.  Szczecinie (czterech braci, Aleksander pierwszy z lewej strony), drugie w Legnicy 14 września 1961 r. (Aleksander w drugim rzędzie pośrodku). Moje wspomnienie będzie nietypowe, ale o tym się przekonasz za chwilę.

 


Ostatnio przeczytałem pracę licencjacką Anny Jurgiełajtis o historii kętrzyńskiego Zboru. Napisana została trzy lata temu w naszej uczelni pod troskliwym okiem dra hab. Jana Mironczuka. Mottem tej pracy są słowa Tytusa Liwiusza, rzymskiego historyka, który m.in. powiada, że  historia to świadek czasów, żywa pamięć, mistrzyni życia. Choć odległość między naszymi miastami jest znaczna, to warto wiedzieć, że pierwszym oficjalnym pastorem zielonoświątkowym w Szczecinie po II wojnie światowej był Jan Marczuk mieszkający wtedy w Gdańsku, a niebawem potem związany z Kętrzynem. Został on ustanowiony przez Teodora Maksymowicza aż do chwili przeprowadzki ze Stargardu Aleksandra Rapanowicza. Jan Marczuk nie był  częstym gościem, bo nabożeństwa w swym mieszkaniu prowadził Aleksander Rodkiewicz. Natomiast dużo później posługę pastorską w Kętrzynie sprawowali Reinhard Pas i Władysław Plewiński, wywodzący się z nas, mający w swym duchowym życiorysie nasz lokalny Kościół.

Wracam do Aleksandra Rapanowicza, o którym trochę napisałem, dlatego też dziś skupię Twą uwagę na jednym wątku, a mianowicie, na jego cierpieniu, by dać świadectwo czasów, początków jego służby w Szczecinie. By nie powtarzać, przytoczę fragment z pierwszej części  mojego artykułu: Prezbiter Aleksander Rapanowicz – droga cierpienia. Należał on do 199 duchownych aresztowanych w 1950 r. w całym kraju przez Urząd Bezpieczeństwa pod absurdalnym zarzutem szpiegostwa. Ubiegając się później o rehabilitację, podaje, że w trakcie pięciomiesięcznego śledztwa w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego poddany był nieludzkim torturom. Wymienia przykładowo, nie akcentując zbytnio cykliczności, przetrzymywanie przez cztery zimowe miesiące z krótkimi przerwami przez cztery doby w  karcerze, w karnych zimnych celach bez jedzenia. Podaje też, że  10 listopada 1950 roku został wrzucony całkowicie nagi do tego samego miejsca na około dziesięć godzin i ledwo żywy został stamtąd wyciągnięty. Wymienia cierpienie z 12 listopada tego samego roku, kiedy chwycił go ogromny ból brzucha i stał się obiektem naigrywania się, będąc całkowicie pozbawiony najmniejszej pomocy lekarskiej. Autorowi tego opracowania dużo później oszczędnie zrelacjonował – nawiązując zapewne do ostatniego zdarzenia - że był przetrzymywany w wodzie w karnej celi i w pewnej chwili, cierpiąc niesamowity ból, miał wrażenie, że wychodzą z niego wszystkie wnętrzności. W sposób zupełnie niekontrolowany zaczął krzyczeć i wtedy ubowiec na moment otworzył drzwi i z brutalną satysfakcją krzyknął: „ Jednego wroga socjalizmu mniej!”.

Wybrana Pani! Nawiązując do powyższego fragmentu, chciejmy sobie przypomnieć Słowo: Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi, (Ap 3,10).

Pokój Tobie! Oto źródło naszego pokoju: Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki. (Hbr 13,8).

bp senior Mieczysław