28 czerwca 2016

Listy do Wybranej Pani - List Ósmy

Wystawiłem Twoją cierpliwość na wystarczająco długą próbę. Chcę więc spełnić Twe ciągłe sygnalizowane oczekiwanie. Nie muszę dodawać, że mam na myśli zwrotkę wiersza powstałego po spotkaniu z uczniami naszej podstawówki. By nie narzucać interpretacji, przywołam jedynie obrazy, które stały się podstawą konstrukcji owej strofy.

Zacznę od stwierdzenia, że nikt nie uczył nas historii Jędrzejewa, Putzig-u ( nie mylić z Puckiem). W naszej młodości na skwerze, wtedy ogrodzonym, stał pomnik, obelisk z gwiazdą sowiecką na szczycie, który nie robił na nas żadnego wrażenia. Dopiero teraz dowiedziałem się, że był to znak wyzwoleńczego rajdu radzieckiej brygady pancernej, choć dziś przyniesioną wolność różnie się interpretuje. Dotarłem też do zdjęć sprzed II wojny światowej i zauważyłem, że na tym samym obelisku był niemiecki orzeł, a pod nim namalowana zapewne po 1935 roku swastyka. Obraz dogłębnie mną wstrząsnął, że informacja o dużo wcześniejszym przemarszu wojsk napoleońskich pozostała bez refleksji.

I stąd owe „zwycięskie pochody”, stąd między innymi „prochy pomieszane”. A że jestem, kim jestem, pojawia się dolina wyschłych kości z proroka Ezechiela (proszę przeczytaj kolejny raz) oraz mędrcy ze Wschodu, bo jak powiada mój przyjaciel kaznodzieja – my wszyscy jesteśmy spod „betlejemskiej gwiazdy”.

Tak się przejęłaś współczesnością, czego dajesz dowód w ostatnim liście, że prosisz, abym odniósł się do dyskusji o uchodźcach. Jak doskonale wiesz, moja pierworodna córka ma kilka solidnych lat w posłudze misyjnej. Obecnie wraz mężem i dwójką malutkich dzieci przebywa na granicy macedońsko-greckiej. Jej mąż służy w obozie dla uchodźców, mam więc informacje z pierwszej ręki. 

Wiesz też, że w lutym skończyłem 70 lat (dziękuję raz jeszcze za SMS-a z życzeniami) i zgodnie prawem wewnętrznym naszego Kościoła złożyłem stanowiska kościelne, mam więc honor być seniorem. Z tej okazji moje dzieci zorganizowały uroczysty obiad w gronie całej rodziny i mych lokalnych kościelnych współpracowników. Program był utrzymywany w dyskrecji, ale kilka dni wcześniej moja misjonarka poprosiła o przygotowanie krótkiej okolicznościowej refleksji, dodając jednocześnie, że byłaby wdzięczna za wyrażoną wierszem. Byłem wtedy - i pozostaję w dalszym ciągu - pod wrażeniem wywiadu udzielonego przez kardynała Christopha Schönborna z Wiednia, który mając dziewięć miesięcy musiał z rodzicami uciekać z Czechosłowacji (jeśli nie znasz tego tekstu, koniecznie się z nim zapoznaj). I w takich okolicznościach powstał poniższy ekumeniczny wiersz i to jest mój głos w dyskusji, i moja odpowiedź na Twoją prośbę.

*
co z nami się stało

z krainy niektórych poetów
z piękna różnych języków
wyciętych przez barbarzyńców
z lasów jezior sadów i śnieżnej gryki
przerażony czerwienią
choć bezpieczny w matczynych wodach
w ostatniej chwili
prawie z krzykiem życia
wyruszył w nieznane
w stronę brunatnych kolorów

wydał okrzyk życia przy muzyce
stukających kół w mroźnym
wagonowym powietrzu

dotarł do domu swego lecz obcego
w czerwieni zachodzącego słońca
z bielą raczkującej nadziei

obcy stali się bliscy
zostawiając wszystko
przed swą przymusową drogą
do tlącego pogorzeliska
brunatności z obcą czerwienią

żył pięć lat jakby nie żył
był jakby go nie było
potem otrzymał akt istnienia
i prawo wędrówki po świecie

mój osobiście nieznany purpuracie
z porównywalną przeszłością
z sercem otwartym przez wędrówkę
dumny
wołam razem

chrześcijanie biało-czerwoni
i nie tylko
co z nami się stało

*

Pokój z Tobą! Wybacz mi ten przydługi list, ale to z powodu wiersza. Pozdrów wszystkich i każdego imiennie, a szczególnie uchodźców od uchodźcy sprzed siedemdziesięciu lat.

bp senior Mieczysław